Rozdział 47

4.8K 224 11
                                    

Te słowa utkwiły mi w głowie i odbijały się po niej echem. Nick może nie przeżyć. Jeśli rzeczywiście nie uda się go uratować, Clar popadnie w skrajną depresję, z której nie będzie można jej wyciągnąć...

CLAR

Po rozpakowaniu siebie i Dylan'a, przebrałam go w lżejsze ciuszki, nakarmiłam i utuliłam do snu. Spokój nie potrwał zbyt długo. Kiedy telefon Ben'a zaczął dzwonić, Dylan obudził się z płaczem. 

Zabrałam się za uspokajanie go, a Ben w tym czasie odebrał. Po gwałtownym przebudzeniu, mały nie chciał iść dalej spać, więc chodziłam z nim po pokoju. Chwilę później wrócił Ben z niezbyt radosną miną.

- Coś się stało? - spytałam.

- Udała się akcja...

- To chyba dobrze, nie?

- Nawet świetnie, tylko, że Nick może nie dożyć rana.

I w tym momencie mój świat legł w gruzach. Oczy zaszły łzami, a nogi zrobiły się jak z waty. Gdyby nie szybka interwencja Ben'a, leżała bym na podłodze niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Pomógł mi usiąść na łóżku, a sam kucną przede mną. Dłonie miał oparte na moich kolanach, które pocieszająco gładził. 

- Nie martw się, wszystko będzie dobrze - mówił do mnie spokojnie, ale i w jego głosie można było usłyszeć zmartwienie.

- Nic nie będzie dobrze. Jeśli Nick umrze, nie wiem co ze sobą zrobię. On jest moją jedyną rodziną. Nie mam nikogo poza nim - wyszlochałam w ramię chłopaka. 

- Jak chcesz, to wrócimy do domu.

- Nie, muszę chwilę odetchnąć od tego całego domu wariatów. Jutro poszukamy jakiegoś mieszkania do wynajęcia i przeniesiemy się tam. 

- Dobrze, a teraz prześpij się z małym, a ja pójdę do sklepu po coś słodkiego, okej? - uśmiechnął się.

- Okej - odwzajemniłam gest przez łzy.

Ułożyłam się na boku, przodem do małego i starałam się zasnąć. Usłyszałam tylko kliknięcie zamka i zostałam sama. Leżałam jakieś 10 minut, ale nie mogłam zasnąć. Kiedy zamykałam oczy pojawiał mi się obraz Nick'a w trumnie, po czym otwierałam je i po prostu leżałam. 

Po kolejnych 20 minutach wrócił Ben z siatkami pełnymi słodyczy. Zerknęłam na małego. Spał smacznie nie zdając sobie sprawy z wielu rzeczy.

- Przespałaś się? - spytał Ben.

- Nie.

Popatrzył na mnie ze współczuciem, po czym zabrał się za rozpakowywanie siatek. Żeby się biernie nie przyglądać, wstałam i podeszłam do jednej z nich. Złapałam za rogi i wyjęłam pierwszą rzecz. Były to chrupki kukurydziane. 

Nim się spostrzegłam, a moje myśli od razu odpłynęły do czasu dzieciństwa, kiedy Nick mieszkał z nami. Uwielbialiśmy w wakacje siadać nad jeziorem i zajadać się takimi chrupkami. Teraz kiedy mam pomyśleć, że go zabraknie... 

- "Nie, nie myśl o tym"- zganiłam samą siebie

- Clar, wszystko dobrze? - z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Ben'a.

- Skoro wiesz, to poco pytasz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

- Po pierwsze, bo płaczesz, a po drugie, nie mam pojęcia czym zawiniły ci te chrupki, że je zgniotłaś.

Rzeczywiście na policzkach czułam mokre ślady, a gdy spojrzałam na ręce, trzymałam w nich zgniecioną paczkę. Odłożyłam ją i schowałam twarz w dłoniach wybuchając przy tym głośnym płaczem. 

BEN

Nie mogłem już patrzeć jak Clar płacze. Kiedy rozpłakała się na dobre, wziąłem ją w ramiona i mocno przytuliłem. Dziewczyna zacisnęła dłonie na mojej koszulce. 

Po kilkudziesięciu minutach uspokoiła się i niemalże zasnęła w moich ramionach. Podniosłem ją i położyłem na łóżku obok śpiącego Dylan'ka. 

- Spróbuj się przespać - powiedziałem. - Jak coś będę obok.

Kiwnęła głową i położyła się na boku. Przodem do malca, tyłem do mnie. Nie minęło 5 minut, a spała. Przykryłem ją kocem, który wisiał na oparciu jednego z foteli. 

Złapałem za komórkę i poszedłem do łazienki. Zamknąłem się w niej i wybrałem numer do Max'a. Odebrał po pierwszym sygnale. 

- Coś się stało? - spytał spanikowany.

- Clar chyba przechodzi załamanie - powiedziałem. 

- Kurwa - warknął.

- Max, spokojnie. Na razie tylko płacze - zacząłem.

- Tylko płacze... - zaśmiał się Max. - Teraz tylko płacze, później będzie tylko gorzej - powiedział. - Nie widziałeś jej po tym jak Nick ją do nas ściągnął...

- Masz rację, nie widziałem jej, ale jak na razie jakoś się trzyma, jakby coś się pogorszyło, to zadzwonię. 

- Okej. 

Rozłączyliśmy się. Wróciłem do pokoju. Clar dalej spała, ale Dylan'owi nie było to w głowie. Wiercił się nie miłosiernie. Kilka razy kopnął już dziewczynę. Zabrałem go delikatnie z łóżka, żeby nie obudził Clar. Zabawiałem go przez chwilę, dopóki nie wpadł w płacz. 

CLAR

Byłam na pogrzebie Nicka. Wszyscy stali dookoła nagrobka z jego imieniem i nazwiskiem. Było cicho. Nagle tę ciszę przerwał płacz małego. Odwróciłam się do wózka, do którego wcześniej włożyłam malca. Nie było go tam. Zaczęłam panicznie rozglądać się po zebranych. Nikt go nie miał na rękach. Zaczęłam szarpać Max'a za rękaw i mówić mu, że nie ma naszego synka, ale on dale stał wpatrzony w nagrobek. Inni tak samo jak chłopak stali jak zaczarowani. Spojrzałam po raz ostatni na napis. Wtedy zobaczyłam jeszcze jedno imię. "DYLAN". Zaczęłam przeraźliwie krzyczeć. 

Obudziłam się cała zlana potem, mokrymi od łez policzkami i z krzykiem na ustach. Poderwałam się do pozycji siedzącej. Spojrzałam na miejsce gdzie leżał Dylan, ale go tam nie było. Zaczęłam panicznie się rozglądać aż mój wzrok padł na Ben'a, który trzymał go płaczącego. 

Natychmiast zabrałam od niego syna i przytuliłam go do piersi. On płakał, ja płakałam. Brakowało tylko, żeby Ben zaczął. Nim się obejrzałam otoczyły mnie silne dłonie przytulające mnie do szerokiej piersi...

GangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz