02

19.7K 869 242
                                    

Czy tego chciałam, czy też nie, obudziłam się w ramionach Justina. Trzymał mnie bardzo blisko siebie. Tak blisko, że ledwo oddychałam. Kiedy próbowałam zmienić pozycję, jego uścisk się wzmacniał. Spojrzałam na jego twarz. Spał z otwartą buzią i chrapał. Oboje leżeliśmy we wczorajszych ubraniach. W tamtej chwili cholernie zatęskniłam za swoją łazienką. Za prysznicem. Nie mogłam się ruszyć, więc tylko oparłam czoło o jego tors. Wtedy poczułam, jak się rusza. Zluźnił uścisk. Obudził się. Spuściłam głowę, by nie musieć patrzeć na niego. Justin złożył delikatny pocałunek na mojej głowie.

- Dzień dobry, baby girl.

- Dzień dobry - szepnęłam.

- Zasnęliśmy wczoraj w ubraniach - mruknął. - Jak ci się spało?

Koszmarnie. Beznadziejnie. Masakrycznie. Okropnie. NAJGORZEJ.

- Dobrze. A tobie?

Tak na prawdę nie interesowało mnie to. Zapytałam dlatego, że tak wypadało.

- Cudownie, bo z tobą - westchnął. - No ale jest godzina... jedenasta. Musimy wstawać.

Nareszcie mogłam wydobyć się z jego ramion. Jakoś mnie do nich nie ciągnęło.

- Masz dokładnie... - spojrzał na zegarek - godzinę, żeby się ogarnąć i zejść na dół. Łazienka jest naprzeciwko pokoju.

Siedziałam na łóżku, dopóki nie przebrał się w nowe ubrania. Obserwowałam jak wychodził bez słowa, a potem zajrzałam do szafy. Ku mojemu zdziwieniu, były tam wszystkie moje ubrania. Oprócz tego, pojawiły się w środku również jakieś nowe. Postawiłam jednak na swoją własność. Pogoda za oknem wskazywała na to, że jest gorąco, a wręcz upalnie, więc zdecydowałam się, by wziąć białą spódniczkę. W łazience również były moje rzeczy, a mianowicie - kosmetyki. Nie zabrakło też nowości. Wzięłam szybki prysznic, ogarnęłam twarz, włosy i ubrałam się. Posprzątałam po sobie w łazience oraz pokoju. Kiedy spojrzałam na zegarek, przełknęłam ślinę. Byłam spóźniona o dziesięć minut. Zerwałam się i zbiegłam szybko po schodach na dół. Nikogo nie słyszałam, dopóki nie zajrzałam do salonu. Napotkałam wzrok wszystkich pięciu siedzących chłopaków i Jazzy. Stałam w progu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Spojrzałam na Justina. Z uśmiechem wstał. Podszedł do mnie wolnym krokiem, a potem złapał za rękę.

- Pięknie wyglądasz - powiedział patrząc mi w oczy. - Jak zawsze.

- Dziękuję - spuściłam głowę rumieniąc się.

Stanął tuż za moimi plecami, obejmując mnie w pasie. Położył swój pod brudek na moim ramieniu.

- To jest moja dziewczyna, Ariana - przedstawił mnie ludziom siedzącym wokół stolika, a potem zwrócił sie do mnie. - A to jest mój Team. Chris, Fredo, Ryan, Chaz i moja siostra, Jazmyn.

Przywitałam się z nimi cicho, uśmiechając się. Odwzajemnili mi się tym samym. Jazzy wyglądała na bardzo szczęśliwą, patrząc na nas. Justin wplótł swoje duże palce pomiędzy moje małe i pociągnął za sobą na kanapę. Byłam zmuszona usiąść mu na kolanach.

- Jesteście razem idealni - powiedziała Jazzy.

- Też tak myślę - mruknął chłopak całując mój policzek.

Przez długi czas czułam na sobie wzrok chłopców. Jazzy kilkakrotnie upominała ich, by nie gapili się tak na mnie. Ona jako jedyna stawała często w mojej obronie. Pewnie dlatego, że wie, co czuję. W końcu obie jesteśmy dziewczynami. Siedząc z nimi w salonie przez prawie dwie godziny, stwierdziłam w myślach, że gdyby nie to, w jakiej sytuacji aktualnie się znajdywałam, mogłabym ich polubić. Szkoda tylko, że poznaliśmy się we właśnie takich okolicznościach. Wydawali się być na prawdę miłymi ludźmi. Mieli duże poczucie humoru i dystans do siebie. Potrafili żartować, ale wiedzieli też kiedy być poważnymi. Jednak miałam dziwne przeczucie, że z całej paczki Justina, nie przypadłam jakoś do gustu Chrisowi. Nie wydawał się być przyjaźnie nastawiony.

- Chodź, pójdziemy na górę - powiedział, a ja wstałam z jego kolan, gdy żegnał się z przyjaciółmi. - Widzimy się później.

- Jasne stary.

Wszyscy, wraz z Jazzy jechali zrobić zakupu do jakiegoś marketu. Ja i Justin udaliśmy się do pokoju. Nie odstępował mnie na krok. Cały czas trzymał moją dłoń. Puścił mnie dopiero, gdy doszliśmy na miejsce. Zamknął za nami drzwi na klucz. Wtedy się lekko przestraszyłam. Wyczuł to.

- Wszystko w porządku, kwiatuszku? - zapytał zaniepokojony.

- T-tak - odpowiedziałam wpatrując się w podłogę.

Cofnęłam się o kilka kroków, gdy podszedł zbyt blisko mnie. Zmarszczył brwi.

- Chodź do mnie.

Nie odpowiedziałam. Spojrzałam na niego nienawistnie. Bałam się podejść. Nie wiedziałam, co chciał zrobić. Zamknął nas na klucz, a ja czułam, że to nie wróżyło niczego dobrego.

- No już, Ari, podejdź.

Znowu się nie odezwałam.

- Zaczynam się niecierpliwić.

Serce biło mi jak szalone, bo nie wiedziałam co robić. Miałam mętlik w głowie. Z jednej strony bałam się go i nie chciałam podejść, ale z drugiej nie chciałam też aby zrobił mi krzywdę, dlatego, że nie wykonywałam jego poleceń.

- Kurwa mać, nie denerwuj mnie! - krzyknął sfrustrowany, ciągnąc lekko za końcówki swoich blond włosów.

Wtedy wolnym krokiem zaczęłam poruszać się do przodu. Jak dla niego było to zbyt wolno, więc złapał mnie mocno za ramie i przyciągnął do siebie. Syknęłam z bólu. Usiadł na łóżku i posadził mnie ponownie na swoich kolanach.

- Powinnaś poznać kilka zasad - oznajmił wsuwając swoje duże dłonie pod moją koszulkę.

Spięłam się, ale on tylko zaśmiał się pod nosem.

- Przyzwyczajaj się, będę często to robił.

- Nie chcę, żebyś tak robił - szepnęłam.

- Co powiedziałaś?

- J-ja... nic. Nic nie powiedziałam.

- Dobrze - westchnął. - Więc wracając do tematu. Po pierwsze, kiedy mówię, że masz coś zrobić, to lepiej rób, to co ci każę, jeśli nie chcesz później żałować swojego nieposłuszeństwa. Po drugie, nie wolno ci okłamywać mnie, podnosić na mnie głosu, czy przeklinać. Po trzecie zawsze trzymaj się blisko mnie i nie ufaj nikomu, kto jest spoza mojego Teamu. Po czwarte, nie wchodź do mojego gabinetu. Nawet jeśli drzwi są otwarte, chociaż to rzadko się zdarza. I po piąte, nie próbuj uciekać. Może stać ci się krzywda, a tego nie chcemy. Rozumiesz?

Pokiwałam w odpowiedzi głową.

- Pytałem, czy mnie rozumiesz, Ari.

- Tak, rozumiem - burknęłam bawiąc się palcami.

- Świetnie - wstaliśmy. - Mam wolne dzisiaj i jutro, więc mamy dużo czasu dla siebie.

O nie.

- Możemy po prostu sobie poleżeć, upiec jakieś ciasto, pooglądać filmy, albo... jakieś inne romantyczne gówna. Nie wiem, nie znam się na tym. Chcesz robić coś konkretnego dzisiaj?

Wzruszyłam ramionami.

- Zadałem pytanie.

Ugh.

- Nie - odpowiedziałam cichutko.

- Dobrze - przyciągnął mnie do siebie. - To połóżmy się.

Leżeliśmy przez długi czas w ciszy. Zarzucił sobie moją nogę na swoją. Bawił się moimi włosami, zaplatając warkocze, albo owijając sobie kosmyki na palcach. Nie ukrywam, od zawsze lubiłam, kiedy ktoś się bawił moimi włosami. Lubiłam to uczucie, było bardzo przyjemne.

- Nie wyobrażasz sobie nawet, jaki jestem teraz szczęśliwy, kiedy jesteś tu ze mną - szepnął do mojego ucha.

* * *

Hihihi ale z Justina despota co XD

Obsession / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz