49

13.2K 668 62
                                    

   Cmoknęłam śpiącego Justina w czoło i wstałam z kanapy. Zebrałam z podłogi swoje ubrania, a następnie nałożyłam je na siebie. Sprzątnęłam rozrzuconą grę i schowałam do szafy.
   Jego telefon zawibrował. Wpisałam hasło, odblokowując ekran. Dostał wiadomość od Chrisa i osiemnaście snapów od Chaza.

Chris dupek: Bądźcie na lotnisku Percy'ego o 10:00. Lecicie białym odrzutowcem. Nie musisz dziękować.

   Nie wyświetliłam tego wiadomościach, tylko w pasku powiadomień, aby jedynka na ikonce z kopertą nie zniknęła.
   Nie odczytałam też snapów od Chaza, ale wysłałam mu śpiącego Justina.

somers: ( ͡° ͜ʖ ͡°)

   Zaśmiałam się pod nosem i zablokowałam ekran. Justin siedział na kanapie obserwując mnie zaspanymi oczami. Włosy sterczały mu na wszystkie strony.
- Przepraszam, ja tylko-
- Ktoś napisał? - wymamrotał przecierając twarz dłońmi.
- Chris.
- Co napisał?
   Odblokowałam jego telefon.
- Bądźcie na lotnisku Percy'ego o dziesiątej. Lecicie białym odrzutowcem. Nie musisz dziękować - przeczytałam.
- Ok - bąknął i położył się z powrotem na kanapie.
   Czy on nie zwrócił uwagi na to, że grzebałam w jego telefonie? Nie zdziwiło go, że znam hasło? Dziwny człowiek.
   W tej samej chwili zaczął dzwonić Ryan.
- Justin - szturchnęłam go.
- Śpię - wymamrotał.
- Widzę, że śpisz, ale Ryan dzwoni.
- To mu powiedz, że śpię.
- Um, ok.
   Odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha.
- Siema bro, nie przerwałem wam w niczym? Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
- Cześć Ryan. Tu Ari, Justin śpi.
- Och, hej Ari. Co tam u was? Dobrze się trzymacie?
- Jest ok, radzimy sobie.
- Świetnie, mogłabyś go obudzić? To na prawdę ważna sprawa.
- Ok.
   Usiadłam na kanapie i poklepałam Justina delikatnie po ramieniu.
- Śpię - jęknął.
- No wiem, że śpisz! Ale Ryan chce z tobą rozmawiać. Mówi, że to jest ważne.
- Głupi kutas - warknął i wziął telefon ode mnie. - Czego?! Spałem, bo byłem zmęczony. A co cię to obchodzi? Coś męczącego. Nie mam czasu, mów o co chodzi. Co... co kurwa?! Pierdolony skurwiel! Zabiję gnoja. Wisi nam kasę od dwóch pieprzonych miesięcy!
   Oboje krzyczeli. Słyszałam wkurzony głos Ryana, ale nie wiedziałam, co dokładnie mówił.
- Zajmijcie się nim, albo ja to zrobię jak wrócę. Ale wtedy nie będę miał litości dla niego. Jasne? Super. Cześć.
   Rzucił telefon na kanapę i wyszedł na taras. Myślałam, że jak zwykle będzie palił, ale on siedział na hamaku i gapił się na wodę. Stanęłam w progu.
- Co się stało? - spytałam.
  Nie odpowiedział. Zmierzwił swoje włosy.
- Chcesz zostać sam?
   Pokiwał głową. Więc wyszłam. Posprzątałam jego ubrania z podłogi. Złożone położyłam na kanapie. Poszłam do łazienki z zamiarem pomalowania sobie paznokci. Usiadłam na stołku i spojrzałam w lustro. Moja szyja pokryta była malinkami. Uśmiechnęłam się na ten widok.
   Moje paznokcie u rąk i nóg były pomalowane na pastelowy róż. Przez dłuższą chwile siedziałam i czytałam gazetę Teen Vogue, cierpliwie czekając, aż wyschnie lakier.
   Do łazienki wszedł ubrany już Justin.
- Hej - mruknął i usiadł na brzegu wanny.
- Hej Jay - wróciłam do czytania.
- Nudzi mi się - westchnął.
- Pomaluj sobie paznokcie - podsunęłam lakier w jego stronę.
- No bardzo zabawne - burknął. - Mówię poważnie.
- Ja też - westchnęłam przewracając następną stronę magazynu.
- To jest dla dziewczyn!
- No więc wybacz, nie pomogę ci rozwiązać twojego problemu. Jestem dziewczyną, więc robię tylko dziewczyńskie rzeczy. Przykro mi.
   Jęknął i położył się we wannie.
- Idź popływać - zaproponowałam.
- A pójdziesz ze mną?
- Nie. Schną mi paznokcie, a poza tym-
- To nie chcę pływać. Chcę zrobić coś z tobą. Chodźmy do miasta.
- Będziesz musiał poczekać pół godziny z tym miastem, bo muszę się ogarnąć.
- Co ty chcesz ogarniać?
- Włosy na przykład.
- Wyglądasz-
- Justin - jęknęłam. - I tak muszę.
- To ci pomogę.
   Wyszedł z wanny i wziął szczotkę do ręki. Przewróciłam na kolejną stronę, gdy on czesał moje włosy.
- Co będziemy robić w mieście? - zapytałam.
- A co byś chciała tam robić?
- Nie wiem, nie mam pomysłów, a ty?
- Możemy pójść na lody, na kawę albo na pizzę. Możemy iść też do kina. Gdziekolwiek zechcesz.
- Mam ochotę na kawę.
   Sprawdziwszy stan pomalowanych paznokci, wzięłam się za makijaż. Nałożyłam na twarz podkład i trochę pudru. Rzęsy pomalowałam maskarą. Poprawiłam swoje brwi, nakładając na nie trochę henny.
   Justin kończył robić mu dobieranego, kiedy zadzwonił jego telefon. Wyjął urządzenie z kieszeni i odebrał.
- Co? - fuknął.
   Przejechałam czerwoną szminką po wargach. Byłam prawie gotowa, chciałam jeszcze tylko się przebrać, ale Jay nie skończył zaplatać moich włosów.
- O czym ty mówisz, James? Za tydzień chcę mieć wszystkie dokumenty. Wyślę ci SMSem adres. Bez dyskusji. Nie denerwuj mnie, ok? Jestem teraz zajęty, a ty dzwonisz do mnie z takimi pierdołami. Mówiłem ci już. Nie obchodzi mnie jak to zrobisz. Muszę kończyć.
   Odłożył telefon na brzeg umywalki. Skończywszy moją fryzurę poklepał mnie po głowie.
- Już.
- Dziękuję, pszczółko - pocałowałam jego policzek.
   Pobiegłam na górę i wybrałam ubrania. Przebrałam się, a następnie pośpiesznie zbiegłam na dół. Justin czekał gotowy do wyjścia z telefonem w ręce. Miał na sobie szare, dresowe spodenki i bluzę.
- Jestem.
   Założył mi taką samą czapkę  jak sobie, granatową. Wsunął okulary na nos i złapał moją dłoń.
- Esther! - zawołałam.
   Suczka od razu znalazła się przy nas. Poszczekiwała machając ogonem.
   Szłam krok w krok z Justinem, trzymającym jego rękę. Spojrzałam na nasze dłonie. To niesamowite, pomyślałam. To jak bardzo się zmienił przez te dwa tygodnie. Jak nie on. Wracając do czasu, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy, teraz mogłabym powiedzieć, że są to dwie inne osoby.
   Przed wyjazdem powiedział, że pokaże mi jaki jest na prawdę. Nie sądziłam, że poznam inną stronę Justina. Mam na myśli to, że uważałam, że wiem, jaki jest gdy się zdenerwuja, a jaki gdy się uspokoi. Tak bardzo się myliłam. Wcale nie znałam spokojnego Justina. Dopiero tutaj go poznałam. I zakochałam się w nim. W jego delikatności z jaką mnie dotykał, w opiekuńczości, gdy (zbyt często) pytał mnie jak się czuję i czy wszystko w porządku, w dziecinności, kiedy oglądaliśmy razem bajki zajądając się słodyczami albo graliśmy w głupie gry (ludzie z naszego otoczenia uznaliby, że jesteśmy już duzi na takie rzeczy), w pewności siebie,  w szczerości, w zaradności i... talencie kulinarnym.
   Nie mogłam w nim zobaczyć tego wszystkiego, gdy nie spał całymi nocami, kłócił się w domu z chłopakami, chodził zestresowany i wkurzony, bo jego pracownicy nie wywiązywali się z obowiązków, dniami przesiadywał w pracy, wracając nocą lub gdy zajmował się współpracą z innymi gangami.
   Nie zobaczyłabym, jak cudowne są oczy Justina, kiedy przez cały czas wyglądał na zmęczonego i wkurzonego. Wtedy były zasinione od braku snu. Nie było widać w nich szczęścia, energii i chęci do życia. Nie mieliśmy też zbyt dużo prywatności, aby w spokoju porozmawiać o naszych sprawach, wyjaśnić coś sobie i zbliżyć do siebie.
   Dzięki ucieknięciu od biznesu, Justin mógł odpocząć od stresu i ciężkiej pracy. Mogliśmy robić wszystko, na co wcześniej nie mieliśmy czasu i możliwości. Mogliśmy się poznać. Zdjąć maski.
   Kłóciliśmy się (i biliśmy), to prawda. Ale nie ma związków bez kłótni. A przez to, że tyle razem przeszliśmy, zbliżyliśmy się do siebie. Bardzo.
   Justin ma cieżki charakter, jest trudną do zrozumienia osobą. W jednej chwili jest słodki i uroczy, a w drugiej wrogi i brutalny. Nie panuje nad złością, gniew wymyka mu się spod kontroli. Ale każdy przecież ma jakiś problem. Życie z nim nie jest łatwe, gdyż jest nieprzewidywalny. Dużo czasu zajmuje mu otworzenie się przed kimś. Jest skryty.
   Na szczęście byłam jedną z nielicznych osób, którym ufał. To pozwoliło mi poznać go bliżej  zagłębić się w jego życie i poznać sekrety jakie skrywał.
   Można porównać jego charakter do oceanu. Z pozoru jest normalny. Cicha woda. Przystojny, przyciąga kobiety jak woda, gdy jest ciepła i ludzie z chęcią do niej wchodzą. Ale nigdy nie wiadomo, kiedy się zdenerwuje. Sztorm. Bywa też zdradliwy. Mówi, że mnie kocha, ale jest w stanie podnieść rekę i uderzyć mnie. Jak rekin, kryjący się w głębinach.
- Ari? Ari!
   Wzdrygnęłam się.
- Słuchałaś w ogóle tego, co mówiłem?
- Mówiłeś coś? - zdziwiłam się. - Przepraszam, zamyśliłam się.
- Gadałem do ciebie całą drogę, myślałem, że słuchasz!
- Co mówiłeś?
- Teraz to już nie ważne. O czym tak myślałaś?
- O tobie.
   Zmarszczył brwi.
- I co?
- Nic. Po prostu myślałam o tym, jak bardzo się zmieniłeś. Jak mieszkaliśmy z chłopakami, byłeś całkiem inny. Zaborczy, stanowczy i władczy. A teraz jesteś jak taki misio tulisio.
- Misio tulisio? - prychnął unosząc brwi. - Jaką kawę chcesz?
- Taką jak ty.
- Mrożona Latte?
   Kiwnęłam głową. Wzięłam Esther na ręce i weszliśmy do kawiarnii. Jak na wyspę, która ma zaledwie osiem tysięcy mieszkańców, w środku panował tłok. Kolejka była dosyć długa, ale udało mu się zamówić kawy.
   Szliśmy chodnikiem, popijając mrożoną kawę. Rozmawialiśmy o głupotach (głównie filmy), kiedy wpadłam na kogoś. Prawie oblałam się kawą.
- Uważaj jak chodzisz, dziewczyno - warknął męczyzna.
   Był ubrany w czarną bluzę, a na głowie miał kaptur.
- Bardzo przepraszam - bąknęłam.
- Głupia dziwka - wymamrotał wymijając mnie.
   Justin wepchnął mi do ręki swój kubek i cofnął się.
- Co ty powiedziałeś, gnojku? - szarpnął go za bluzę.
- Justin - odciągnęłam go ale wyrwał mi się. - Jus-
- Zapytałem cię o coś! - pchnął mężczyznę na ścianę jednego ze sklepów.
- Powiedziałem, że jest dziwką. Powinna nauczyć się chodzić.
- Przecież przeprosiła - warknął Justin.
- W dupie mam jej przeprosiny.
   Bieber zamachnął się i uderzył mężczyznę w nos. Kaptur zsunął mu się z głowy. Złapał się za obolałe miejsce.
- Koleś, złamałeś mi nos, kurwa!
- W dupie mam twój nos - splunął na niego i odszedł zabierając ode mnie swoją kawę.
- Jay - złapałam jego rękę. - On chyba dzwoni na policję.
   Blondyn spojrzał przez ramię na nieznajomego, który wycierał z nosa krew, rozmawiając z kimś przez telefon. Ich wzrok się spotkał. Justin pokazał mu środkowego palca i pomachał z uśmiechem.
- Nie rób tego więcej, Jay.
- Należało mu się. Nazwał cię dziwką. Nie mogłem tego zignorować.
- Masz już wystarczająco dużo problemów. A tacy ludzie nie są warci twojego czasu.
   Nie odezwał się więcej. Po prostu szliśmy w ciszy. Do czasu, w którym zobaczyłam napisu Studio Tatuażu Tiger.
   Złapałam go za rękę, by się zatrzymał.
- Jay?
- Tak, kwiatuszku?
- Chciałabym tatuaż.

* * *

Powoli, małymi kroczkami zbliżamy się do finału hihihi

  

  

  

Obsession / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz