44

15.5K 747 99
                                    

   Obudziłam się szybciej od Justina. Ósma trzydzieści.
    Wstałam i poszłam do łazienki, by się szybko ogarnąć. Związałam włosy w koński ogon, ubrałam czarną bokserkę i niebieskie jeansy. Zrobiłam sobie lekki makijaż. Wyrobiłam się z tym wszystkim przed planowanym czasem, więc zdążyłam jeszcze pomalować sobie na czarno paznokcie u rąk.
   Niebo nie wyglądało ciekawie. Ciemne chmury szybko się zbliżały. Spodziewałam się porannej burzy, więc zabrałam z tarasu nasze rzeczy.
   Na śniadanie zrobiłam Justinowi kanapki i herbatę (kreatywnie). Przygotowałam też tabletki, gdyby coś go bolało. Ułożyłam wszystko na tacy i poszłam na górę.
   Justin podczas snu ściągnął z siebie kołdrę. Chrapał i miał otwarte usta. Wciąż był ubrany w onesie pszczoły. Złapałam za jego telefon, zrobiłam mu zdjęcie i wysłałam do Chaza z podpisem miłego dnia ;).
   Położyłam tacę na stolik nocny i wdrapałam się na łóżko. Usiadłam na nim i pocałowałam w policzek. Zamknął buzie, przełknął ślinę i ponownie nią otworzył włożyłam palec do jego ust, a on nawet nie drgnął.
- Jay - zaćwierkałam.
- Hmm - wymruczał kładąc ręce nad głową.
- Wstawaj śpiąca królewno.
- Jeszcze nie - wymamrotał.
- Jak nie wstaniesz, to-
- Jutro, ok? - burknął. - Jutro.
- Masz zamiar spać do jutra? - prychnęłam.
- Tak. Nie przeszkadzaj mi.
   Miałam ochotę uderzyć go z poduszki, ale powstrzymałam się. Wymyśliłam lepszy plan. Oby tylko zadziałał, pomyślałam.
   Z początku trochę się tego bałam, ale musiałam być twarda. Trochę więcej pewności siebie.
   Usiadłam na jego udach. Wciąż spał, będąc niczego nie świadomym. Położyłam ręke na jego udzie, a potem przesuwałam ją powoli ku górze. Zatrzymałam się na kroczu blondyna. Poruszył się.
- Mmm.
   Poczułam jego przyrodzenie. Spojrzałam na niego. Uśmiechał się łobuzersko. Serce prawie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Chciałam wstać, ale spadłam z łóżka na tyłek.
- Cholera, nic ci nie jest?
- Nie - bąknęłam podnosząc się. - Nareszcie wstałeś!
-  Żałuję, powinienem wciąż udawać, że śpię. No chyba, że wciąż chcesz to dokończyć? - poruszył brwiami.
- Jak zasłużysz - powiedziałam. - Jak się czujesz?
- Dzięki mojej super seksownej pielęgniarce czuję się jak nowonarodzony.
- Nic cię nie boli? - przyłożyłam dłoń do jego czoła. - Nie masz gorączki.
- Widzisz? Wyzdrowiałem.
- Byłeś chory dwa dni - burknęłam. - Nie wiem czemu tak krótko.
- Co, nie cieszysz się?
- Nie o to chodzi, Jay. Po prostu zastanawiam się od czego tak źle się czułeś. Myślałam przez moment, że się czymś zatrułeś, ale przecież nie bolał cię brzuch i nie wymiotowałeś.
- To może od słońca. Przez ostatnie dni grzało jak pokurwione.
- Justin! - syknęłam. - Nie mów tak brzydko!
- Przepraszam, mamo. Wcześniej ci to nie przeszkadzało.
- A lubisz jak ja przeklinam?
- Nienawidzę - przyznał.
- No widzisz.
- Boże, robisz ze mnie takiego mięczaka - jęknął opadając na poduszki.
- Nie marudź, pszczółko. Zjedz śniadanie. Smacznego.
- Dź... Ari?
- Hm? - odwróciłam się stojąc w progu.
- Cholera, zapomniałem ci wczoraj coś powiedzieć. Rozmawiałem przez telefon z Drake'em. Wiesz, koleś z gangu Rory'ego. Współpracujemy z nimi. On też przyleci tutaj na wyspę dzisiaj za... och, za godzinę powinien być. Co prawda mają zarezerwowany domek daleko od nas, ale chciał wpaść dzisiaj o piętnastej.
- O mój Boże - pisnęłam. - Muszę posprzątać!
- Po co? - prychnął. - Przyjeżdża Drake, nie Obama.
- Będzie Annie?
- Kto t... Aaa! Tak, Annie to jego dziewczyna, no tak. Będzie.
- Świetnie! - klasnęłam w dłonie. - Ty leż, a ja idę sprzątać.
- Przecież nie jestem chory!
- Bez dyskusji, Jay! Masz leżeć!
- A dostanę buzi?
   Wgramoliłam się na łóżko, by dać mu buziaka.
- Jeszcze - złapał mnie za rękę.
   Pokręciłam z rozbawieniem głową, ale pocałowałam go szybko w usta.
   Pobiegłam szybko na dół. Nie wiedziałam, od czego mam zacząć, tyle było do sprzątania. Całymi dniami z Justinem leniliśmy się.
   Najpierw zmyłam naczynia, potem starłam kurze, a Justin odkurzył salon i kuchnie (mimo moich próśb, nie chciał wrócić do łóżka). Razem wszystki szło nam szybciej i sprawniej. Chociaż był niedokładny i wiele rzeczy musiałam po nim poprawić, to byłam z niego dumna. Przecież to Justin Bieber. On nie sprzątał. A jednak! W niewiarygodnie krótkim czasie (przy jego ślimaczym tempie) udało nam się ogarnąć cały dom (dwie godziny). Wyrobiliśmy się przed czasem, a ja wdzięczna mu za pomoc, pozwoliłam, aby ściągnął onesie.
- Mamy dla siebie jeszcze trocję cza-
- Boże, Justin! - krzyknęłam łapiąc się za głowę. - Nie mamy nic do jedzenia! Muszę coś-
- Hej, hej, stop! - złapał mnie za nadgarstek. - Nie panikuj, baby girl. Zadzwonię do niego i powiem mu, żeby coś-
- Nie! - krzyknęłam. - Tak nie można, Jay! Oni będą gośćmi!
- To zamówimy pizzę - wzruszył ramionami. - O ile dadzą radę ją tutaj dowieźć.
- A co, jeśli oni nie będą mieć ochoty na pizzwmę? Justin, musimy szybko coś wymyślić.
- Wiem co! Powiem mu, żeby kupił coś do jedzenia, a ja mu oddam pieniądze.
- Hm - mruknęłam. - No już lepiej.
- Świetnie - odetchnął. - To teraz mamy-
- Teraz, mój drogi, to ja muszę iść zrobić sobie makijaż i się przebrać. 
- Co? Ale przecież wyglądasz dobrze!
   Spojrzałam na niego jak na idiotę, kładąc ręke na biodrze.
- No co? Wyglądasz cudownie! Wspaniale! Perfekcyjnie! Idealnie!
- Perfekcyjnie i idealnie to to samo.
- Wiem, ale nie jestem kreatywny. Ale znam jeszcze jedno słowo, określające, jak superaśnie wyglądasz!
- Chyba się już wygadałeś.
- Nie, nie chodzi o superaśnie. Olśniewająco!
   No debil. Prychnęłam.
- Przekonałem cię? Hę?
- Nie - klepnęłam go w plecy. - Ale może uda ci się następnym razem.
   Nakładanie nowego makijażu wcale nie zajęło mi tak dużo czasu, jak przypuszczałam. Nie chciałam robić go za dużo, bo Justin znów by się o to przyczepił ("Wolę cię bez makijażu", " Naturalna jesteś o wiele piękniejsza", "Lepiej ci bez tej tapety" bla, bla, bla).
   Ubrałam czarną bluzkę na ramiączkach i szorty. Podeszłam do lustra, zastanawiając się, czy nie ubrać spódniczki. Obróciłam się, chcąc zobaczyć jak wygląda mój tyłek. Zwykle wyglądał w tych szortach korzystnie. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie dziura na tyłku.
- Kurwa - fuknęłam.
   Wypadło mi z ust akurat jak szedł Justin. Zmarszczył brwi.
- Co się stało, aniołku?
- Mam dziurę na tyłku! - tupnęłam nogą. - To były moje ulubione spodenki, a teraz muszę je wyrzucić.
- Wcale nie musisz. Wyglądasz w nich seksownie. Masz stringi?
- Justin! - rzuciłam w niego jakąś koszulką. - To nie jest zabawne!
- Ja jestem poważny! Dobrze w nich wyglądasz. Ale nie pozwalam ci w nich chodzić przy ludziach.
- W ogóle nie będe w nich chodzić. Są podarte, a dziura będzie się powiększać.
- Mi to pasuje. Nie pozwolę ci ich wyrzucić. Jeśli to zrobisz, wyciągne je ze śmietnika.
- Jesteś głupi - zaśmiałam się. - A teraz wybacz, ale musisz wyjść.
- Czemu?
- Bo chcę się przebrać!
- Widziałem cię już nago!
- Justin! - syknęłam.
- No co? Doradzę ci co masz ubrać. Ale czekaj, jeszcze nie zaczynaj, bo idę po soczek.
- Przynieś mi też - poprosiłam, praktycznie wchodząc do szafy w poszukiwaniach innych spodenek.
   Przeszukałam prawie całą szafę i nie znalazłam równie dobrych spodenek, jak moje stare szorty.
   Justin wrócił z dwiema szklankami nektaru pomarańczowego. Musiałam się napić, bo z nerwów zaschło mi w gardle.
   Wyciągnęłam dwie spódniczki. Jedną różową, a drugą białą.
- Różowej nawet nie zakładaj.
- Dlaczego?
- Bo widać ci w niej tyłek.
   Przewróciłam oczami, gdy nie widział, bo stałam tyłem do niego.
- To co ja mam teraz ubrać? - załamałam się.
- Może ubierz jakąś sukienkę?
   Westchnęłam i zabrałam się za szukanie właściwej. Znów prawie weszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej czarną sukienkę z odkrytymi plecami. Była prosta, wygodna i ładna.
- Nie patrz teraz, zamknij oczy.
- Ok.
  Nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo odpuścił. Ściagnęłam spodenki i spojrzałam na niego przez ramię. Gapił się na mój tyłek.
- Justin!
- A więc jednak masz stringi! Tak myślałem!
- Przestań gapić się na mój tyłek - rzuciłam w niego spodenkami.
- Nie mogę, jest zbyt śliczny!
   Założyłam na siebie czarną sukienkę, prosząc Justina, by mi ją zapiął. Zrobił to, ale nie obeszło się bez klepnięcia mnie tyłek.
- Jeśli będę grzecz-
- Pomyślę nad tym - wyprzedziłam go. - Która godzina?
- Czternasta piętnaście, ale pewnie będą chwilę po piętnastej.
- Dobrze - westchnęłam lustrując go wzrokiem.
   Miał na sobie białe jeansy z dziurami w kolanach i czarny t-shirt. Niby nic, ale wyglądał idealnie.
- Obczajasz mnie - uniósł brew.
- W-wcale n-nie - chrząknęłam.
   Zaśmiał się i wziął łyk nektaru.
- Chodź do mnie.
   Usiadłam na jego kolanach, a on zaczął całować mnie po szyi.
- Wyglądasz... zjawiskowo.
- Wysiliłeś się.
- Udało mi się być kreatywnym?
- Dobrze ci idzie. Jeszcze raz i pomyślę, że jesteś na prawdę kreatywny.
   Trącił nosem mój policzek.
- Boże, jesteś taka piękna - szepnął zamykając oczy.
   Spuściłam głowę, by zakryć włosami swoją czerwoną twarz. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Spójrz na mnie.
   Zrobiłam to, co kazał. Ułożył dłoń na moim udzie, wpatrując się we mnie intensywnie. Zastanawiało mnie o czym myślał. Chciałam go o to zapytać, jednak nie zdąrzyłam, bo złączył nasze usta w czułym pocałunku. Zarzuciłam ręce na jego szyję, pieszcząc kark chłopaka opuszkami palców. Jęknął w moje usta, gdy wsunęłam dłoń w jego włosy. Oderwałam się od niego, słysząc pukanie do drzwi i szczekanie Esther.
- Są przed czasem - mruknął.
   Zeszliśmy na dół razem. Poprawiłam swoją sukienkę i usiadłam na kanapie uspokajając suczkę.
- Czego chcesz? - warknął Justin.
   Zdziwiłam się, słysząc lodowaty ton blondyna. Wstałam i podeszłam do drzwi, w których stał Justin. Rozmawiał z kimś.
- Chyba cię pojebało, koleś - prychnął Jay.
- Muszę z nią porozmawiać!
   To był Matt.
- Wiesz co? Spadaj stąd albo skopię ci dupę!
- Jus-
- Idź na górę, Ari.
- J-
- Ari, proszę cię.
- Nie zajmę jej dużo czasu - powiedział Matt. - Chcę jej coś tylko powiedzieć.
- Więc mów - ponagliłam.
- Nie - syknął Bieber - Idź. Na. Górę!
- Justin!
- A ty nie waż się tutaj więcej przychodzić, bo urżnę ci łeb przy samej dupie!
- Grozisz mi?
- Tak, teraz ci grożę - złapał go za koszulkę. - Wypierdalaj stąd w podskokach. Teraz.
- Ari-
- WYPIERDALAJ! - ryknął.
   Matt z obrzydzeniem patrzył na Justina, który dyszał ze złości. Spojrzał jeszcze na mnie na odchodnyn, ale pogoniłam go wzrokiem. Bieber trzasnął drzwiami. Odszedł mierzwiąc sobie ręką włosy z nerwów. Czułam, że to wymyka się spod kontroli, kiedy uderzył w ścianę robiąc w niej małe wgniecienie. Oblizałam usta i podbiegłam do niego.
- Skurwiel - mruknął opierając się o ściane.
- Nie denerwuj się Jay. On nie jest wart twoich nerwów - pocałowałam go w szczękę.
   Przycisnął mnie do siebie tak, że nasze ciała się stykały.
- Nie przestawaj - szepnął.
   Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam go całować po szyi, głaszcząc dłonią klatkę piersiową.
- Lubie twój dotyk - uśmiechnął się zamykając oczy. - Jesteś taka delikatna.
   Ktoś zapukał do drzwi. Justin wkurzony szarpnął za klamkę. W progu stały dwie osoby. Drake i Annie. Wpuścił ich od razu witając się z Drake'em, a potem jego dziewczyną. Gdy mnie zobaczyła, kąciki ust uniosły jej się ku górze.
- Ari!
- Annie!
   Rzuciła się w moją stronę, praktycznie wpadając mi w ramiona.
- Jak dobrze cię widzieć!
- Ciebie też. Cześć, Drake.
- Cześć, Ari - uśmiechnął się.
   Annie nachyliła się, by szeonąć mi do ucha:
- Drake pozwolił, żebyśmy zrobiły babską imprezę! A Justin? Pozwoli?
- Oczywiście - prychnęłam cicho.
- Super!
   Widziałam, jak Justin próbuje wcisnąć Drake'owi pieniądze, ale on odmawia. Jaki skromny. Tego się nie spodziewałam.
- Stary, daj spokój.
- Drake, chociaż ty mnie dzisiaj nie wkurwiaj. Po prostu to weź.
   Byłam zdumiona, jak Justin chciał go zmusić, choć ten się opierał.
- Pójdę po nasze siatki - oznajmiła.
- Och, ok - zdziwiłam się trochę.
- Aha, im też kupiłem procenty. Nie gniewasz się, Bizz?
- C-co? Nie, ona nie m-
- Wyluzuj, przecież nie umrze od tego - spojrzeli na mnie. - Będziemy mieli was na oku.
   Justin zmierzył mnie wzrokiem i uśmiechnął się lekko. Posłałam mu buziaka w powietrzu i poszłam na górę z Annie, niosąc siatki.
- Jak twoje relacje z Drake'em? - spytałam, gdy weszłyśmy do sypialni.
- O wiele lepiej - wyciągnęła alkohol z jednej siatki, a z drugiej przekąski. - Obiecał mi, że nigdy więcej nie podniesie ręki na mnie.
- Kiedy to było?
- Jakieś trzy tygodnie. Od tamtego czasu jest bardzo opiekuńczy wobec mnie. Na prawdę się stara. Więc ja też się staram i chcę być lepszą dziewczyną dla niego. A ty i Justin? Co z wami?
- Cóż - westchnęłam siadając na łóżku - od kilku dni zaczynamy nowy rozdział. Stary nie był najlepszy.
- Co to znaczy?
- Bo właściwie gdyby nie to, że pewnego dnia się pokłóciliśmy i Justin mnie uderzył, to raczej nie byłoby nas tutaj. Ten wyjazd miał naprawić nasze relacje, ale panowanie nad gniewem nie idzie mu najlepiej.
   Annie zasłoniła usta rękoma.
- Uderzył cię drugi raz?
- Pobił - szepnęłam. - Niedawno znikły mi siniaki, ale... miałam je prawie wszędzie.
- Dlaczego to zrobił?!
- Poznałam kiedyś na mieście takiego blondyna, Matta. I któryś raz zauważył, jak rozmawiamy. Dodatkowo Matt do zdjęcia pocałował mnie w policzek. Justin zarzucił i zdradę. No i tak się stało.
- To jest straszne - pogłaskała mnie po plecach.
- Nie, straszne jest to, że on wie kim my jesteśmy i chce donieść na nas policji. Boje się, że nas rozdzieli. Teraz, kiedy chcemy zacząć od nowa i wszystko sobie ułożyć. Jay dał mi wybór. Pod koniec tego wyjazdu miałam zdecydować, czy chcę zostać z nim czy wrócić do domu.
- Na prawdę? Dał ci wybór? Dziewczyno, ale on musi cię kochać! I nie chcesz wrócić do rodziny?!
- Chcę, bardzo chcę, Ann. Ale chcę też zostać z nim. Pokochałam go. Mojego słodkiego Justina. I zadecydowałam, że zostanę z nim. Będziemy tutaj jeszcze kilka dni, ale ja już wiem. Chcę pomóc mu zwalczyć te wybuchy. Kocham go - uśmiechnęłam się. - Wiem, że on to odwzajemnia i wierzę, że pewnego dnia pozwoli mi się z nimi zobaczyć.
   Spojrzałam na Annie, która praktycznie tonęła we łzach.
- Jejku, wzruszyłam się!
- Nie płacz, kochanie.
- Wasza historia jest taka... ugh, nawet nie wiem jak to opisać.
- Makijaż ci się rozmarze. Nie powinnaś płakać - starłam jej łzy.
- Masz rację, przepraszam.
- O mój Boże, ty pofarbowałaś włosy!
- Dopiero zauważyłaś?
- Nie zwróciłam na nie uwagi, przepraszam. Wyglądasz w nich rewelacyjnie!
- Dziękuję. Drake wybierał kolor. Pozwolił mi też na tatuaż - otworzyła dla mnie butelkę piwa.
- Jaki chcesz mieć?
- Chcę datę urodzenia mojej mamy na karku. Jestem do niej przywiązana. No wiesz, mieszkałyśmy same.
   Widziałam, że znów smutnieje, więc zmieniłam temat.
- Ann, nie mamy muzyki! A oni mają!
- Cóż chyba już nic nie wykombinujemy. Oni mieli laptopa. A wy nie macie telewizora. Mam na myśli, że gdybyście go mieli-
- Wiem, wiem. Justin go zepsuł, gdy się pokłóciliśmy.
- Ojej.
   Wzięłam łyk piwa. Dobrze było napić się czegoś orzeźwiającego.
   Rozmawianie z Annie poprawiło mi humor. Tego właśnie potrzebowałam. Babskich rozmów. Nareszcie mogłam się wyluzować. Czas spędzony z Ann był cudowny.
   Opowiadałyśmy sobie historie z życia, malowałyśmy paznokcie, śmiałyśmy, przebierałyśmy się i piłyśmy. Piwa, które wybrał Drake były słabe, ale całkiem dobre, więc nie byłyśmy pijane. 
   Musiałyśmy zejść na dół, bo zabrakło nam piwa. Chłopcy dali nam po jednym ze swoich. Nie za dużo, ale lepiej coś nic niż. Najwyraźniej nie chcieli, abyśmy były pijane.
   Zauważyłam, że nie korzystają z laptopa Justina. On wyglądał całkiem inaczej. Więc miałyśmy szansę. Powiedziałam jej na ucho, by poszła na górę, a ja spróbuję załatwić muzykę. Usiadłam koło Justina.
- Co jest, królewno? - spytał.
   Westchnęłam.
- Jestem smutna - spojrzałam na niego smutnym wzrokiem.
- Co się stało? - zmarszczył brwi i odłożył butelkę piwa.
- Nie mamy muzyki i nasza impreza jest drętwa - szepnęłam mu do ucha. - Nie chciałbyś pożyczyć nam swojego laptopa?
- To nie jest dobry-
- Proszę, Jay - jęknęłam.
- Przestań tak robić - syknął.
   Już prawie go miałam.
- Jay - pocałowałam go za uchem w tatuaż klucza wiolinowego. - Błagam cię.
- Nie.
   Ew.
- Nie będziemy grzebać w twoich dokumentach. Chcemy tylko muzykę.
- Bądź grzeczna - warknął cicho. - I nie kłóć się ze mną.
- Przecież jestem grzeczna - cmoknęłam go w policzek. - Ale jeśli chcesz... możemy poczekać do nocy. Wtedy będę niegrzeczna - szepnęłam uwodzicielsko.
   Sama nie wierzyłam, w to co mówiłam.
   Przęłknął ślinę. Już był mój.
- Trzymam cię za słowo - mruknął.
- Dziękuję - pocałowałam go w usta.
   Dumnym krokiem doszłam do szafy, z której wyciągnęłam laptopa.
- Co ona ze mną robi - burknął do Drake, na co ten pokręcił głową.
- Mam z Annie to samo w domu. Okręciła mnie sobie wokół palca, uwierzysz?
   Pomachałam im i w podskokach udałam się na górę.
- Za godzinę przyjdziemy na zwiady! - krzyknął Justin z dołu.
   Trzasnęłam drzwiami.
- Udało się! - pisnęłam.
   Puściliśmy muzykę jak tylko głośno się dało. Skakałyśmy na łóżku, wykrzykując słowa piosenki Anaconda, Nicki Minaj.
   Godzinę później obie byłyśmy zmęczone i spocone.
- Muszę to zdjąć - mruknęłam wachlując się ręką. - Za gorąco mi.
- Tak, ja chyba też to ściągnę.
- Impreza w bieliźnie?
- Impreza w bieliźnie!
   Tak więc była impreza w bieliźnie. Tańczyłyśmy jakbyśmy były w klubie. Trzęsłyśmy tyłkami, kręciłyśmy biodrami i skakałyśmy krzycząc.
   Czas jakby się zatrzymał. Annie złączyła nasze usta w pocałunku. Moim ciałem wstrząsnęła fala ciała i dopiero po kilku sekundach odwzajemniłam pocałunek. Ułożyłam dłonie na jej policzkach, a ona złapała moje biodra. Nie wiem, czy to przez przypływ adrenaliny, czy byłyśmy podpite ale podobało mi się to. Jej z resztą też. I skłamałabym twierdząc, że nie miałam ochoty na więcej. Ścisnęła mój pośladek, a ja jęknęłam. Upadłyśmy na łóżko. Zrobiło się jeszcze bardziej gorąco. Przynajmniej mi.
- Cholera - to był Drake.
   Błyskawicznie odskoczyłam od Annie, prawie się przewracając. Spanikowane spojrzałyśmy na chłopaków stojących z piwami w progu.
- No i po co się odzywałeś, idoto - burknął Jay.
- W-wy w-widzieliście to? - spytałam.
- Od początku do końca - przyznał Drake, a Justin napił się piwa.
   Annie schowała twarz w dłoniach zażenowana. Chrząknęłam cicho, nie chcąc wybuchnąć śmiechem.
- To było kurewsko dobre - Justin puścił mi oczko.
- Ale musicie teraz iść z nami na dół - wybełkotał Drake. - Nie zniosę tego, jeśli znów będziecie to robić, a ja nie będę tego widzieć.
- Widzimy się na dole - blondyn poruszył brwiami. - Ale lepiej się ubierz. Twoje stringi na mnie działają.
   Wyszli zamykając drzwi za sobą. Spojrzałyśmy po sobie.
- Co się właśnie stało?
- Wydaje mi się, że ich podnieciłyśmy, dlatego chcą mieć nas na oku.
- Podnieciło ich to, że ty podnieciłaś mnie?
   Rzuciła we mnie poduszką.
- Nic nie mów! Ubierz się, bo twoje stringi działają też na mnie!

* * *

Przepraszam za nieobecność, chyba nie jesteście złe? 😙
Rozdział ma ponad 2800 słów, aaa 😱

  



















 

  

  
  

Obsession / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz