03

19.3K 844 259
                                    

- Mam nadzieję, że lubisz naleśniki? - Ryan podsunął w moją stronę talerz z dwoma naleśnikami.

Przytaknęłam cicho.

- A kto nie lubi? - Jazzy prychnęła.

Dziewczyna siedziała naprzeciwko mnie, a obok po prawej stronie Justin. Oczywiście nie potrafił powstrzymać się przed tym, by mnie dotykać. Jego lewa ręka spoczywała na moim odkrytym udzie. Byłam pewna, że następnym razem na taką pogodę ubiorę krótkie spodenki. Nie chciałam, by ciągle dotykał mnie gdzieś dalej niż po udzie. To było krępujące i stresujące. Nie wiedziałam przecież, czy nie zrobi mi tego, co Hoozir. Tego się bałam najbardziej.

- Jak ci smakuje? - spytał Ryan siadając obok siostry Justina.

Pokiwałam głową, bo właśnie przeżuwałam posiłek i nie chciałam mówić z pełną buzią.

- Cieszę się - westchnął. - Macie jakieś plany na później?

- Nie wiem - odezwał się Justin i spojrzał na mnie. - Myślę, że pójdziemy się przejść - serce zabiło mi mocniej. - Co ty na to, skarbie?

- Pewnie - odpowiedziałam cicho.

- A wy coś robicie później?

- Nie, na razie niczego nie planujemy, ale wieczorem zadzwonię do Rory'ego i umówić się z nim, żeby przywiózł nam towar.

- Na kiedy? - spytał.

Nie rozumiałam o czym rozmawiali i co było tym towarem.

- Na pojutrze?

- Jasne.

- Dziękuję - mruknęłam, wstając od stołu.

Czułam na sobie ich wzrok, gdy stałam przy umywalce i zmywałam po sobie. W zlewie leżały też inne talerze, więc pomyślałam, że je również umyje.

- Nie musisz tego robić - Ryan uśmiechnął się stając obok mnie.

- Ale chyba mogę, prawda? - odwzajemniłam uśmiech i wzięłam od chłopaka jego talerz.

- Nie zabronię ci. Dziękuję.

Ryan był bardzo miły dla mnie i zaczynałam go lubić. Tak na prawdę skoro miałam tam zostać chociażby na jakiś czas, to powinnam przyzwyczajać się do ich obecności. Nie miałam innego wyboru. Usłyszałam dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. Kiedy weszłam do salonu, by usiąść koło Justina, w progu stał Chris.

- Co tam, dupki? - przywitał się z chłopakami męskim uściskiem, a Jazzy pocałował w policzek. - Cześć, Ari.

- Cześć - uśmiechnęłam się, ale nie odwzajemnił tego.

Wcale nie chciałam być miła. Udawałam miłą, tak na prawdę dobrze rozmawiało mi się tylko z Ryanem. Był sympatyczny.

- Idziemy? - spytał mnie Justin, a ja pokiwałam lekko głową.

- Już się zwijacie? - odezwał się Chris.

- Idziemy na spacer.

Chris, Ryan i Jazzy dyskutowali o czymś zawzięcie, coś planowali, ale nie słyszałam do końca co, bo chłopak pociągnął mnie za sobą za rękę. Ubraliśmy buty i opuściliśmy dom. Lekki wiaterek rozwiewał moje włosy. Powietrze było ciepłe, a słońce grzało. Ptaki nad naszymi głowami ćwierkały głośno, latając w tę i we w tę. Justin złapał mnie za rękę, wplatając swoje duże palce pomiędzy moje mniejsze. Podniósł nasze splecione dłonie.

- Spójrz - uśmiechnął się. - Pasujemy do siebie idealnie.

No nie powiedziałabym...

Nie odpowiedziałam, wykrzywiając usta w słabym uśmiechu, opuściłam głowę. Szliśmy wolnym krokiem na tyły domu. Od razu w oczy rzuciła mi się ta fontanna. Ogród był przepiękny. Zaparło mi aż dech w piersiach. Zwilżyłam suche wargi i zaczęłam przyglądać się wszystkim posadzonym rośliną wokół.

Obsession / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz