40

13.2K 766 112
                                    

- Pocałował mnie tylko w policzek, Justin. Do zdjęcia!
- Och, więc robiliście sobie zdjęcia? Cudownie!
- Przestań! Wiesz, że między mną, a nim niczego nie ma!
- Wątpię - warknął. - Wydaje mi się, że zdąrzyłaś dać mi dupy przez tę godzinę mojej nieobecności. Powiedz, robiliście to na naszym łóżku? Bo jeśli tak, to nie mam zamiaru tam spać.
- Justin - łza spłynęła po moim policzku. - Dlaczego... dlaczego tak mówisz?
- Bo jesteś dziwką - szepnął do mojego ucha, dłonią dotykając mój brzuch. - Zdradliwą dziwką.

- Ari!

- Justin, przestań - próbowałam mu się wyrwać. 
- Daj spokój - wymruczał w moją szyję. - Z nim to zrobiłaś, a ze mną nie chcesz? Będzie fajnie.
- Proszę cię - zapłakałam. - Błagam.

- Kochanie!

- Zabawimy się - oblizał usta. - Jesteś gotowa?
- Nie! Justin! Błagam cię! Nie rób tego!
   Nachylił się nade mną, aby ucałować mój policzek. Przesunął usta na płatek ucha.
- Dlaczego nie? Ten skurwiel tak cię wyruchał, że już masz dość na dzisiaj? Hm?
- Nie - szepnęłam. - Dlatego, że wiem, że nie jesteś sobą. Dzisiaj to zrobisz, ale jutro będziesz żałował.
- Pierdolenie - prychnął odpinając guzik moich spodenek.
- Jay - złapałam jego nadgarstek. - Jay, nie chcesz tego. Nie chcesz mnie skrzywdzić.
- Chcę. Bardzo chcę cię skrzywdzić. Ty też mnie skrzywdziłaś.

   Obudziłam się zapłakana i zlana potem. Nade mną nachylał się Justin wpatrując się we swoim zmartwionym wzrokiem. Podniosłam się na łokciach. Nie mogłam przestać płakać. Schowałam twarz w dłoniach z powrotem opadając na poduszki na kanapie w salonie (zdrzemnęłam się podczas czytania książki).
- Hej - Justin zabrał moje ręce z twarzy. - Nie płacz, baby girl. To był sen.
   To nie był sen. To była rzeczywistość. To się stało na prawdę. A ja śniąc o tym był zmuszona odczuwać ponownie ten sam ból.
- Nie płacz, aniołku - położył się obok mnie, przytulając do siebie.
  Wtuliłam się w niego. Chciałam czuć się bezpiecznie, ale w tamtym momencie nie potrafiłam. Próbowałam, ale wspomnienia i sen nie pozwoliły mi. Przywoływałam w myślach najlepsze momenty z Justinem by przekonać do tego samą siebie.
- Ari, powiesz mi, co ci się śniło? - spytał odgarniając poklejone od łez i potu kosmyki włosów.
- Nie chcesz wiedzieć - szepnęłam spuszczając głowę.
   Podniósł palcem mój podbródek, zmuszając mnie do kontaktu wzrokowego z nim. A tego właśnie chciałam uniknąć.
- Ja ci się śniłem, tak?
   Przęłknęłam ślinę.
- Tak, ale nie chce już o tym rozmawiać, proszę.
- W porządku, ale... musisz coś mi obiecać.
   Nie odezwałam się, by kontynuował.
- Jeśli znów nie będę panował nad złością tak jak wczoraj, to obiecaj mi, że mnie uderzysz. Pozbawisz przytomności. Cokolwiek, bym nie zdołał posunąć się tak daleko, jak wcześniej, dobrze? Obiecaj mi to.
   Pokiwałam głową.
- Obiecaj - powtórzył.
- Obiecuję - mruknęłam.
- Kocham cię - szepnął całując mnie w czoło. - Nigdy o tym nie zapominaj.

*

- Gdzie jesteś, królewno? - zawołał z sypialni na górze.
   Tak, oboje jesteśmy dziecinni i bawiliśmy się w szukanego. Ukryłam się w łazience, we wannie bo była głęboka. Justin miał zawiązane oczy, a ja klaskałam by dać mu wskazówkę, gdzie powinien szukać.
- Idę po ciebie, baby gi-
   Huk.
   BUM.
- Au!
   BUM.
   BUM.
- Cholera, au. Co to za gówno? Ja pieprzę.
   Wystrzeliłam z wanny jak z procy. Natychmiast znalazłam się przy nim. Leżał na podłodze przed schodami trzymając się za tyłek. Skrzywił się z bólu. 
- Co ty robisz na tej podłodze?
- Czyszczę ją - powiedział z sarkazmem.
   Ściągnęłam mu z oczu bandamkę i pomogłam wstać.
- Nie wiedziałem, że byłem już przy schodach - bąknął. - Boli mnie tyłek.
- Ew - burknęłam. - Może masz zbitą kość ogonową. Myślisz, że możesz usiąść?
- Myślę, że nie będę mógł siedzieć przez tydzień.
- Biedaczek - klepnęłam go lekko w pośladek. - Chodź, zrobię ci zimny okład.
- To oznacza, że mój tyłek doświadczy jeszcze twojego anielskiego dotyku?
   Uśmiechając się, złapałam jego ręke.

*

   Rozległ się trzask. Głośny grzmot, przez który aż podskoczyłam na krześle. Przez przypadek ręką strąciłam wszystkie pionki z planszy gry. Oboje spojrzęliśmy w stronę drzwi na taras. Na niebie unosiły się ciemne chmury. Wielkie, prawie, że czarne chmury. A jeszcze rano było tak jasno. Zrobiło się chłodno. Przeszły mnie ciarki. Justin natychmiast wyczuł mój niepokój, ponieważ pogładził swoją dłonią moją dłoń, zwiniętą z nerwów w pięść. Poruszyłam się niespokojnie na krześle, nie odrywając oczu od przerażającego widoku.
- Skarbie - pogłaskał moją rękę - boisz się burzy?
- T-trochę - przyznałam cicho spuszczając wzrok.
   Trochę? Okropnie się bałam! Tymbardziej, że nie widziałam nigdzie piorunochronów w tym domku.
- Chodź tutaj.
   Szybko wstałam ze swojego krzesła i usiadłam mu na kolanach, wtulając twarz w tors chłopaka. Objął mnie mocno i pocałował w głowę, głaszcząc po plecach.
   Szum wody był wyjątkowo głośny, gdzie na co dzień bywała ona raczej cicha i spokojna. Burze w takim miejscu w ogóle są rzadkie. Przecież to miejsce równało się z rajem.
   Zerknęłam na niebo i wzdrygnęłam się.
- Shhh - szepnął uspokajająco.
   Przez sekundę zrobiło się jasno, gdy po jednym z grzmotów, w ciemnościach pojawiła się ogromna błyskawica, rozdzierająca chmury. Pisnęłam chowając z powrotem twarz w jego koszulce.
- Baby girl - szepnął. - Zasłonię okno, w porządku?
   Kiwnęłam głową i zeszłam z jego kolan. Zasłonił okna o szklane drzwi na taras granatowymi zasłonami. Od razu poczułam ulgę. Usiadł na kanapie i poklepał swoje kolana, a ja z chęcią z powrotem na nich usiadłam.
- Nie martw się, maleńka - pocałował mnie w skroń. - To nie potrwa długo.
- Boję się - oparłam czoło o jego ramie.
- Nie masz czego, mała.
- Przecież piorun może w nas uderzyć! Albo będzie powódź jakaś! Sztorm! Tsunami!
- Ty to jesteś panikara - rozbawiony pokręcił głową. - Nic takiego się nie wydarzy.
- Skąd wiesz? Wróżbitą jesteś?
- No jasne - odpowiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Wywróżę ci przyszłość.
   Wziął moją dłoń i rozprostował. Przez chwilę przyglądał się jej, udając, że widzi w niej coś ekscytującego. Z trudem powstrzymywałam śmiech.
- Cóż - westchnął - z tego, co tutaj widzę, wynika, że ktoś ze znaku zodiaku ryb się w tobie kocha.
- Pff! To samo, co w tych durnych horoskopach.
- Nie pffaj na mnie, jeszcze nie skończyłem - burknął i chrząknął. - Co ja... ach, tak! Twoja przyszłość jest bardzo ciekawa! Twój mąż to seksowny-
- Nazywa się Justin Bieber?
- Skąd wiedziałaś?! Widzę, że masz powołanie do wróżbiarstwa!
- To było łatwe do przewidzenia - mruknęłam. - Kontynuuj.
- Więęęc... Macie duży dom, piątke dz-
- Piątkę?! - praktycznie krzyknęłam. - To ile ja będę miała lat po piątym dziecku? Pięćdziesiąt?!
- Nie przerywaj mi, zakłócasz moją aurę - powiedział niezwykle spokojnym głosem.
   Chrząknął, mrużąc oczy.
- Ach, tak! Macie duży dom, piątkę dzieci, super samochód-
- Jakiej marki? - zapytałam zamykając oczy, by sobie to wyobrazić.
- Ugh - bąknął. - BMW.
- Co? Liczyłam na Range Rovera! To moja ulub-
- To później sobie kupicie!
- Och, ok.
- Macie du-
- Jezus, przejdź już do sedna - ponagliłam go.
- Jaki Jezus? Jestem Justin! Nie poganiaj mnie, próbuję to wszystko złożyć w kupę. I nie przerywaj mi, bo nie powiem ci jak będzie wyglądało twoje życie z Justinem Bieberem!
- Przepraszam.
- A więc macie duży dom, piątkę dzieci, duży samochód marki BMW, oboje wciąż piękni i młodzi podróżujecie po świecie wraz ze swoją gromadką małych bachorków.
- Już? Koniec?
- Tak - wzruszył ramionami. - Niczego więcej nie zdołałem wyczytać z twojej dłoni. Masz dużo liń, ale to już są szczegóły.
- Chcesz mi powiedzieć, że mam pomarszczone dłonie i jestem stara? - zmrużyłam na niego oczy.
- Nie, ja-
- Dobra, zapamiętam to sobie, staruchu. Chcę poznać te szczegóły.
-  Co, chcesz wiedzieć jakim szamponem będziesz myła głowę w piątek? - prychnął.
- Owszem.

* * *

Dziękuję za ponad 50 tys. wyświetleń!

Ach, ten Justin, rehabilituje się 😏

  

  

Obsession / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz