34

13.7K 705 169
                                    

UWAGA: Przed zapoznaniem się z tym rozdziałem, przeczytajcie końcówkę wcześniejszego, ponieważ wattpad to spierdolił i musiałam od nowa ją pisać :)

Przez dłuższy czas wpatrywałam się w zabarwioną na różowo wodę. Justin gładził palcami moje uda, przyprawiając mnie tym o dreszcze. Miałam przez chwilę wrażenie, że robi to celowo, by mnie zdekoncentrować.

- Pomijając chwile, kiedy... masz te swoje wybuchy - westchnęłam - to tak, jestem szczęśliwa.

- Wiem, że przez to nie jestem najlepszy, ale staram się dla ciebie. Trudno jest mi to kontrolować.

- Może powinieneś iść do lekarza?

- Nie - prychnął. - Nie ma mowy, żadnych lekarzy.

- Dlaczego nie? Oni ci pomogą to zwalczyć.

- Ta jasne - parsknął. - Przepiszą mi tabletki i każą spierdalać. To znaczy nie dosłownie, ale będą zadowoleni, że mają jeden problem mniej.

- Jay - oparłam głowę o jego klatkę piersiową - to chyba dobrze, że dadzą ci po prostu leki, a nie od razu skierują do psychiatryka, nie?

- Już brałem leki i gówno mi dały tak na prawdę. A tak po za tym, nie mogą mnie zamknąć w psychiatryku. Nie jestem szalony.

Czy normalne osoby porywają ludzi bo ich kochają? Nie sądzę.

- Mimo wszystko uważam, że powinieneś pójść do lekarza. Wcześniej może trafiłeś na kiepskiego.

Po wypowiedzeniu tych dwóch zdań, próbowałam się podnieść, wyjść z wanny i ubrać się, ale złapał mnie w pasie i przyciągnął do swojego ciała. Objął mnie tak mocno, jakby bał się, że nie wrócę do niego, gdy wyjdę z wanny.

- Zostań.

- Dobrze - mruknęłam.

Justin zaczął składać pocałunki na moim karku, ramionach i plecach, rękoma głaszcząc skórę brzucha i ud.

Zaczęłam się zastanawiać nad tym, ci by było, gdybym została z nim na zawsze. Czy byłby taki jak teraz? Opiekuńczy, delikatny, wrażliwy i miły? Czy taki jak wcześniej? Złośliwy, wredny, surowy i władczy? Nie chciałam starego Justina. Chciałam go w nowszym wydaniu. Takiego go uwielbiałam.

- O czym myślisz? - zapytał sunąc nosem po mojej szyi.

- O tobie - przyznałam.

- Och i co? - ożywił się. - Co wywnioskowałaś? Że jestem przystojny i seksowny?

Kręcąc głową, parsknęłam śmiechem.

- Nie całkiem, ale cóż... uważam, że jesteś seksowny.

- I przystojny?

- I przystojny - zgodziłam się z uśmiechem. - Ach i bardzo skromny.

- Z pewnością - prychnął.

- A tak poważnie, to zastanawiałam się, jakby to wyglądało, gdybym została z tobą na zawsze.

Justin chrząknął.

- No wiesz, ja sobie tak to wyobrażałem, że budzę się szybciej od mojej pani Bieber, robię jej śniadanie do łóżka, a pomagają mi w tym Justin junior i Ariana junior.

- Chcesz mieć dzieci? - spytałam szeptem, nie wierząc w jego wypowiedź.

- Oczywiscie, ale tylko z tobą. Czy to takie dziwne?

- N-nie - odpowiedział niepewnie.

Tak. To było BARDZO dziwne

No bo jak on to sobie wymyślił? Co z jego pracą? Ona byłaby dużym ryzykiem dla dzieci. Jest niebezpieczna.

- Więc? - wrócił ustami na moją szyję. - Odpowiada ci taka przyszłość? Ze mną? Ja, ty i nasze juniorki.

- A co z... twoją pracą? Co z chłopakami i moją rodziną?

- Uciekniemy - szepnął do mojego ucha. - Uciekniemy od nich wszystkich i będziemy mieli spokój. Tylko my. Sami.

- Justin - westchnęłam. - To głupie. A skąd weźmiesz pieniądze jeśli nie będziesz pracował? Bo rozpoznają cię gdziekolwiek pójdziesz.

- Skarbie, ty chyba jeszcze nie do końca rozumiesz kim jestem - zaśmiał się. - Mam tyle pieniędzy, że mogę kupić nam dziesięć domów i piętnaście jachtów. Spokojnie starczy nam to na całe życie. O to nie musisz się martwić.

- A dzieci? Muszą iść do szkoły!

- Nic nie muszą - machnął ręką. - Możemy załatwić im nauczanie w domu, czy coś.

- To nieodpowiedzialne, nie wiem czy to wszystko by wypaliło...

- Kochanie, nie potrzebnie martwisz się na zapas. Wszystko się ułoży, damy radę razem.

Wzdychając oparłam się i jego nagi tors. Odchyliłam głowę na bok, by dać mu lepszy dostęp do mojej szyi. Zabrał się za robienie malinki na mojej skórze. Podgryzał, ssał, lizał i całował mnie w to mnie miejsce. Wydałam z siebie pisk, czując nieprzyjemne pieczenie, przez co ścisnęłam nadgarstek chłopaka. Po wszystkim, cmoknął mocno podrażnione miejsce.

- Każdy kto cię zobaczy będzie wiedział, że należysz do mnie - czułam jego gorący oddech na szyi.

Myślałam, że to już koniec uporczywego bólu, ale nie. On nie zamierzał zaprzestać na jednej malince. Zrobił mi ich łącznie chyba z pięć. Ostatnia była wyjątkowo mocno bolesna. Zacisnął swoje palce na skórze moich bioder, a ja jęknęłam rozchylając usta.

- Kocham twoje jęki - pocałował mnie w ramie zjeżdżając dłonią na wewnętrzną stronę ud. - Chce usłyszeć ich więcej.

Moje oczy natychmiast szeroko się otworzyły, gdy dołaczył drugą dłoń na głaskania moich ud. Był coraz bliżej mojej kobiecości, a ja wiedząc co zamierza wbiłam paznokcie w jego łydkę. Oddychałam szybko i płytko, zamykając oczy.

- Spokojnie, baby girl - zanucił do mojego ucha.

Oblizałam usta i zluzowałam swój uścisk. Byłam cała spięta i chciałam przestać tak się denerwować, byłam już bliska całkowitego uspokojenia się, kiedy niespodziewanie jego dwa palce znalazły się na mojej łechtaczce, wolno się poruszając.

- J-J... - nie mogłam wydusić z siebie słowa. - ...J-ustin!

Wygięłam plecy w łuk poruszając się niespokojnie. Syknęłam.

- Jay - jęknęłam.

- Podoba ci się to, maleńka? - mruknął z chrypką w głosie.

- T-ta-ak - stękałam.

- Jak bardzo to lubisz? - zabrał swoje palce z mojej prywatnej strefy, a ja znów stęknęłam, chcąc by kontynuował.

- Bardzo - warknęłam łapiąc go za nadgarstek.

- Tylko bardzo? Spodziewałem się czegoś więcej.

- Justin - burknęłam zirytowana. - Proszę!

- O co mnie prosisz, kwiatuszku? - zaćwierkał jak głupek udając, że nie ma pojęcia o czym mówię.

- Wiesz o co! - krzyknęłam sfrustrowana. - Błagam!

- Moja mała dziewczynka jest taka zachłanna, chcesz więcej?

- Błagam, Jay! - jęknęł płaczliwie. - Nie baw się ze mną!

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.

I zrobił to. A ja wybałuszyłam oczy, jęcząc i wyginajac się we wszystkie strony.

- Muzyka dla moich uszu - odetchnął wsadzając we mnie swoje palce.

- JUSTIN! - ryknęłam bezwstydnie. - Za-araz... z-za... O mój Boże!

- Dojdź dla mnie - warknął.

- Do-dochodzę!

W tamtej chwili poczułam ogarniajace mnie ciepło i falę przyjemności. Poczułam się spełniona. Dyszałam wciąż zaciskając paznokcie na skórze chłopaka. Pocałował mnie w kark.

- Dziękuję - szepnęłam do niego nieśmiało.

- To ja dziękuję. Jesteś cudowna.

Obsession / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz