45

12.2K 682 97
                                    

   Z Drake'em i Annie pożegnaliśmy się po pierwszej w nocy. W domu panował większy bajzel niż przed naszym sprzątaniem. Balony, które dmuchałyśmy z Ann latały po całym salonie, rozsypały się chipsy, a piwo rozlało się na kanapie. Była nas czwórka, a bałagan był jak po dziesięciu osobach.
   Justin zamknął drzwi za nimi. Musiał podtrzymać się ściany, aby nie upaść. Kiwał się na wszystkie strony. Nieźle się załatwił. A myślałam, że to ja będe bardziej pijana. Pomogłam mu wejść po schodach. Był okropnie ciężki, szczególnie gdy cały ciężar ciała przerzucał na mnie, albo się uwieszał na moich ramionach. No ale jakoś dałam radę.
- Faj-nie było - odbiło mu się. - Co nie?
- Tak - zgodziłam się.
   Zrzuciłam z łóżka puste paczki po ciastkach, by mógł usiąść. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko. Zmarszczyłam brwi, a on wybuchnął śmiechem.
- Jesteś przepiękna - wymamrotał wzdychając. - Jesteś aniołkiem.
   Podziękowałam mu cicho i ściągnęłam skarpetki z jego stóp.
- Mówię serio - powiedział, jakbym mu nie wierzyła. - Lubię twój tyłek.
- Dzięki - burknęłam. - Połóż się.
   Położył się, więc mogłam odpiąc jego rozporek. Chciałam to zrobić, ale odsunął moją rękę.
- No weź, co ty robisz?! - pisnął.
   Parsknęłam śmiechem.
- Chcę ściągnąć ci spodnie.
- Widzę, że chcesz je ścią-gnąć! Chcesz się do mnie dobrać!
- Justin, bez nich będzie ci wygodniej.
- No, no! - zaśmiał się. - Chyba to to-bie będzie wygodniej.
- Ok, zamknij się już - warknęłam spychając jego dłonie z rozporka.
- POMOCY! - wrzasnął wyrywając się. - ONA CHCE MNIE ZGWAŁCIĆ!
- Przestań krzyczeć idioto, nikt cię nie usłyszy. I zabierz tę łapę bo zaraz ci ją odgryzę.
- Lepiej żebyś odgryzła mi ręke niż penisa - wymamrotał. - Bo ręce mam dwie.
- A penisa nie masz wcale - parsknęłam.
- Nie? A chcesz się przekonać?
   Nareszcie udało mi się zsunąć białe jeansy z jego tyłka.
- Nie chcę.
- No szkoda. Ale bokserki mi zostaw, ok?
   Przewróciłam oczami.
- I tak już czuję się nagi. Gapisz się na mnie.
- Możesz być cicho? Idź już spać.
- Nie chcę spać! - wstał, a ja poleciałam na podłogę z hukiem. - O Boże, co ty tam robisz?
- Spadłam, jakbyś nie zauważył! - syknęłam. - Siadaj! Już!
- Ale ja nie chcę.
   I zaczął płakać. Nie mogłam w to uwierzyć. Jęknęłam i zakryłam twarz dłońmi.
- Justin! Przestań płakać!
   Patrzył na mnie zapłakany. W końcu przestał wyć i wyciągnął ręce w moją stronę. Przeklęłam pod nosem, ale przytuliłam go. Znów przełożył na mnie cały ciężar swojego ciała. Napierał na mnie, a ja z trudem utrzymywałam się na nogach. Jak dziecko.
- Ari - wymamrotał w moją szyję. - Nie idź.
- Nie idę - pocałowałam jego policzek.
- Pójdę spać - mruknął. - Ale musisz coś dla mnie zrobić.
- Co takiego, Jay? - ostrożnie posadziłam go na łóżku. - Podnieś ręce.
   Ściągnęłam mu koszulkę przez głowę.
- Musisz dać mi buzi na dobranoc - wybełkotał.
- Dobrze - nachyliłam się i cmoknęłam go w usta, gdy ułożył je w "dzióbek". - A teraz dobranoc.
- Dobranoc, królowo.
   Odetchnęłam z ulgą, gdy przykrył się kołdrąi natychmiast zasnął.
   I chociaż byłam zmęczona, zmusiłam się do posprzątania. Ktoś musiał w końcu zrobić porządek. Miałam dość od samego patrzenia na to. Mimo wszystko trzeba przyznać, że było całkiem nieźle.
   Sprzątałam do trzeciej nad ranem, ale udało mi się wszystko ogarnąć. Było ciężko.
   Mogłam położyć się dopiero o czwartej, po zmyciu makijażu, prysznicu i przygotowaniu Justinowi tabletek. Położyłam je na stoliku nocnym razem ze szklanką wody.

   Wychodząc z klasy matematycznej, zorientowałam się, że nie mam w torbie książek. Złapałam Cassie za rękę.
- Cass, zapomniałam książek. Zaczekasz na mnie z chłopakami na stołówce?
- Jasne. Zajmiemy najlepsze miejsce, stara - mrugnęła do mnie znikając w tłumie.
   Niechętnie cofnęłam się do sali. Spodziewałam się, że zastanę tam naszą nową nauczycielkę matematyki, panią Birghs. Bóg jednak miał wobec mnie inne plany.
- C-co ty t-tutaj robisz? - sapnęłam.
   Drzwi do klasy zamknęły się za mną z głośnym hukiem. Zrobiło się ciemno i zimno. Wzdrygnęłam się.
   Hoozir uśmiechnął się, ale nic nie odpowiedział. Po prostu siedział na biurku, układając kostkę rubika. Zignorowałam go i zaczęłam szukać wzrokiem książek. Nigdzie ich nie było. Nawet na mojej ławce. A właśnie tam powinny być.
- Tego szukasz? - podniósł mój podręcznik.
- Tak - przęłknęłam ślinę.
   Szybkim krokiem podeszłam do mężczyzny. Sięgnęłam po podręcznik, ale zabrał mi go sprzed nosa.
- A, a, a - zanucił. - Nic na tym świecie nie jest za darmo.
- Oddawaj! - warknęłam.
- Coś za coś - szepnął.

   Zbudziłam się oblana potem. W pokoju było ciemno. Czułam na sobie ciężkie ciało Justina, a dokładniej jego nogę na moim brzuchu. Chrapał z otwartą buzią, przez co w powietrzu unosił się zapach wódki. Widok jego śpiącego przy mnie, uspokoił mnie. I chociaż okropnie śmierdział, mocno się w niego wtuliłam, cmokając go w szyję.
   Poczułam się bezpieczna.

* * *

Nachlał się chłopak, no co zrobisz
nic nie zrobisz

Nachlał się chłopak, no co zrobisznic nie zrobisz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Musiałam 😂

Obsession / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz