Czułam na sobie czyjeś spojrzenie. Z trudem uniosłam ciężkie powieki i zamrugałam szybko kilka razy, by przyzwyczaić swoje oczy do jasności. Odwróciłam głowę w prawo i zobaczyłam przyglądającego mi się Justina. Podbierał się na łokciu. Uśmiechnął się.
- Dzień dobry, kwiatuszku.
- Do widzenia - burknęłam i odwróciłam się do niego plecami.
Zakopałam się pod kołdrą, w ciemności i ciszy. Tak bardzo nie chciałam wstawać.
- Nie, nie, nie - zachichotał ściągając ze mnie kołdrę. - Musisz wstać, aniołku.
- Błagam - jęknęłam przewracając się na brzuch - jeszcze chwilkę.
Przez dłuższy moment nie odzywał się, tylko zakręcał kosmyki moich włosów na swoim palcu. Uśmiechnęłam się w poduszkę, starając się powrócić do snu.
- Chwila minęła, kochanie.
- Ugh - wypuściłam z siebie powietrze. - Dlaczego nie idziesz do pracy dzisiaj?
- Bo nie ma co tam robić jak na razie. Jak zadzwonią, to pojadę - pocałował mnie w głowę. - Masz trzydzieści minut, czekam na dole.
Kiedy zostawił mnie samą zmusiłam się do wstania. Wybrawszy ubrania na ten dzień, udałam się do łazienki. Napuściłam sobie letniej wody do wanny i rozebrałam się do naga. Kiedy zobaczyłam swój mocno posiniaczony tyłek, zakryłam usta w szoku, by nie pisnąć. Wyglądał masakrycznie. Ogólnie nie miałam jakiegoś super tyłka, ale... w tamtym momencie on nawet nie wyglądał jak tyłek. Momentalnie po moich policzkach, zaczęły płynąć słone łzy. Wytarłam je szybko i weszłam do wody. Nie mogłam usiąść normalnie w wannie, więc klęknęłam. Ułożyłam dłonie na udach i spojrzałam w wodę. Zagryzałam wargę z bólu. Nigdy nie przypuszczałabym, że mógłby mnie tak poranić. Dodatkowo bardziej się przeraziłam, gdy niespodziewania woda przybrała kolor jasnej czerwieni. Nie musiałam długo się namyślać, by stwierdzić, że to moja krew. Oparłam głowę o zimne kafelki. Szlochałam cicho. Mycie ciała było dla mnie udręką. Odpuściłam sobie poranione partie ciała. Umyłam włosy, zęby i włożyłam na siebie nowe, czyste ubrania. Tego dnia byłam zmuszona ubrać spódniczkę, bo spodnie za bardzo uciskałyby moje pośladki. Wolałam mieć trochę luzu w tamtym miejscu. Kiedy zobaczyłam moją twarz w lustrze, po moim ciele przeszły prądy. Wyglądałam okropnie. Miałam podpuchniętą od płaczu twarz. Byłam cała czerwona. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Ari, minęło już trzydzieści minut. Wychodź.
- Moment.
- Czekam - burknął opierając się o drzwi.
Wystawiłam środkowego palca w jego stronę. Gdyby to zobaczył, pewnie już bym nie żyła. Miałam mało czasu, więc musiałam się uwijać z makijażem. Nałożyłam jedynie trochę podkładu i pomalowałam rzęsy. Od razu wyglądałam lepiej. Popsikałam się perfumami i wyszłam.
- Nareszcie - złapał mnie za rękę i pociągnął. - Nie lubię kiedy to na siebie nakładasz. Jesteś piękna bez tego.
Wysiliłam się na uśmiech i szepnęłam ciche podziękowania.
- Patrzcie, kto wstał - zacmokał Chaz.
- Cześć - uśmiechnęłam się do chłopaków.
- Hej - odpowiedzieli wszyscy oprócz Justina i Chrisa (oczywiste).
Usiadłam przy stole naprzeciwko Fredo i obok Justina. Po mojej prawej stronie usiadł Ryan. Z trudem powstrzymywałam się od piśnięcia. Skrzywiłam się poprawiając swoją pozycję na krześle. Czułam na sobie spojrzenie Fredo i Justina. Posłałam przelotne spojrzenie blondynowi, który wpatrywał się we mnie z troską. Pogłaskał mnie udzie i pocałował w policzek. Podczas posiłku, chłopcy zawzięcie o czymś dyskutowali, ale nie słuchałam ich. Nie mogłam oderwać myśli od bólu. Nie docierało do mnie, to że zrobił mi coś takiego. Zniosłabym kilka zwykłych klapsów. Ale te były... na prawdę mocne. Grzebałam w swoim talerzu widelcem, nabijając na niego jajecznicę, a potem ją zrzucając. Justin poklepał mnie po udzie, a ja podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Wskazał pod brudkiem w stronę Chaza. Wszyscy się na mnie gapili.
CZYTASZ
Obsession / jariana
FanfictionDRUGA CZĘŚĆ MESSAGE FROM HIM - C-co to? - zapytałam. - Będziesz grzeczna dla mnie? - uśmiechnął się. Nerwowo pokiwałam głową, uchylając usta w panice. - Nie ruszaj się - poprosił łagodnym głosem, łapiąc mnie za łokieć. - Nie chcę tego - odepchnę...