22

15.9K 771 82
                                    

- Dzień dobry, kotku - usłyszałam przy uchu.

Udałam, że wcale nie dotarł do mnie żaden głos, że nic słyszę. Zignorowałam go i przewróciłam się na lewy bok, wracając do snu. Czułam jak lekki wiaterek pieści moje odkryte nogi. Poczułam delikatne zimno, na co wykrzywiłam usta w grymasie. Chciałam podciągnąć kołdrę pod samą szyję, gdy zorientowałam się, że ściągnięto ze mnie tę kołdrę. Skuliłam się, mając nadzieję, że jeszcze zasnę, jednak zimno i dotyk nie dawały mi spokoju. Czyjeś ręce jeździły w górę i w dół po mojej prawej nodze. Od kostek po uda. Irytowało mnie, gdyż nie mogłam spać.

- Kwiatuszku.

Ugh, przymknij się, pomyślałam. Spychając dłoń zmieniłam pozycję i położyłam się na prawej stronie. Znów dotykano moją nogę. Tym razem lewą.

- Baby girl.

Daj spokój, Justin, powiedziała moja podświadomość. Miałam nadzieję, że ten poranek będzie dobry, spokojny. Chciałam spać jak najdłużej, by przez cały dzień nie czuć się jak zombie. Coś nie pykło.

- Kochanie, musisz wstać - pocałował mnie w biodro.

Ułożył dłoń na moim biodrze, ale ją zepchnęłam wydając z siebie pomruk niezadowolenia. Przewróciłam się na brzuch, zatapiając twarz w miękkiej poduszce. Wiedziałam, że już nie zasnę. Denerwowało mnie, bo była to wina Justina. Miałam wrażenie, że przez niego cały mój dzień będzie do kitu.

- Skarbie - zagruchał. - No dalej, śniadanie czeka.

- Nie chcę jeść - wymamrotałam.

- Twoje ulubione. Naleśniki.

Westchnęłam. Przekonał mnie. Leniwie podniosłam się i usiadłam na brzegu łóżka. Nawet nie otworzyłam oczu. Materac tuż obok mnie ugiął się, więc wiedziałam, że siedzi po mojej prawej stronie.

- Dzisiaj jest specjalny dzień - pocałował mnie w policzek.

Przetarłam oczy, a następnie zmusiłam się do otwarcia ich, co było ciężkim wyzwaniem, bo czułam się, jakby ważyły tonę. Przed sobą zauważyłam na stoliku nocnym śniadanie, o którym mówił. Naleśniki i sok pomarańczowy.

- Dziękuję - uśmiechnęłam się lekko, co odwzajemnił.

- Wszystkiego najlepszego, aniołku - pogłaskał mnie po policzku i wyszedł.

Zostawił mnie samą zdezorientowaną. Wszystkiego najlepszego, aniołku? Wszystkiego najlepszego? Uchyliłam usta w szoku. Przykryłam je dłonią, by nie pisnąć. Moje urodziny. Wpatrywałam się w naleśniki, na które ochota już mi przeszła. Z grymasem na twarzy zabrałam się za jedzenie. Moje urodziny chciałam spędzić w towarzystwie bliskich. Przecież je planowałam, mama pozwoliła mi je zrobić w domu i... zaprosić przyjaciół. Popiłam sokiem, kończąc jedzenie ostatniego naleśnika. Po zjedzeniu śniadania i wybraniu ubrań udałam się do łazienki, by przygotować się na ten dzień. Nałożyłam na siebie białe szorty i czarny crop top. Wyprostowałam włosy, a następnie nałożyłam delikatny makijaż. Po załatwieniu porannej toalety, zabrałam brudne naczynia i chcąc włożyć je do zmywarki, zeszłam na dół.

- Wszystkiego najlepszego! - krzyknął Fredo podbiegając do mnie.

Nie zdążyłam zareagować, gdy przytulając mnie, uniósł w górę i zaczął kręcić się wokół własnej osi. Śmiejąc się uderzałam chłopaka lekko w plecy, by mnie postawił z powrotem na podłogę.

- Dziękuję - zachichotałam.

- Solenizantka wstała - przyszedł Chaz. - Wszystkiego najlepszego, mała!

Obsession / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz