04

18.6K 865 551
                                    

Nie wiem, ile spałam, ale kiedy się obudziłam, wciąż tam byłam. Na zimnych kafelkach w łazience, pod umywalką. Wstałam i zobaczyłam się w lustrze. Wyglądałam jak ofiara Tsunami. Starałam się przywrócić swoje włosy do ładu, ale nie za bardzo mi to wyszło, więc uratowałam twarz, ręce i kolana. Zwinęłam się w kulkę, chowając twarz w nogi, gdy usłyszałam dźwięk otwierania zamka w drzwiach. Zamknęłam oczy. Nie otworzyłam ich, dopóki nie poczułam, że ktoś kuca koło mnie. Poczułam dłoń na ramieniu. Spojrzałam na postać. To był Fredo z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Chodź - złapał mnie za rękę i pomógł mi wstać.

- Gdzie jest Justin? - zapytałam wychodząc za nim.

- Pojechał odwieźć Jazzy do jej nowego domu.

- Wyprowadziła się?

- Tak, nie wiedziałaś? W dzień twojego przyjazdu, była już spakowana.Wcześniej mieszkała w twoim i Justina pokoju.

- Och - mruknęła.

- Co robiłaś w łazience na podłodze? - zapytał marszcząc brwi.

- Umm...

- Justin cię tam zamknął?

- Zasłużyła sobie - ktoś się odezwał.

Oboje odwróciliśmy się. Na korytarzu koło schodów stał Chris, opierając się o poręcz.

- Chris - westchnął Fredo. - Daj spokój, dobra?

- To nie moja laska - powiedział. - ale ja na jego miejscu, nauczyłbym ją dyscypliny i poprawnego zachowania. Przydałoby się jej parę lekcji.

- Przestań - warknął chłopak.

Chris wzruszył ramionami i wyminął nas, by wejść do swojego pokoju.

- On po prostu chyba nie miał jeszcze dziewczyny - Fredo poklepał mnie po ramieniu. - Jesteś głodna?

Przytaknęłam cicho.

- Na co masz ochotę? - zapytał, kiedy znaleźliśmy się w kuchni.

- Zjem, cokolwiek zrobisz.

- Lepsze to niż ''obojętnie'', jak to większość ludzi mówi.

Oboje się zaśmialiśmy. Fredo zrobił mi i sobie kanapki z pomidorem. Jedliśmy rozmawiając o nowym domu Jazzy. Opowiedział mi, że teraz mieszka na w innym mieście, ale to nie jest daleko. Dowiedziałam się też, że mam do domu, dalej niż myślałam. W końcu z Florydy do Sydney w Australii jest trochę kilometrów... Tym bardziej, że znajdowaliśmy się na innym kontynencie. Po zjedzeniu kanapek, poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie.

- O co pokłóciliście się z Justinem?

- Chciałam uciec - westchnęłam.

Przez chwilę oboje milczeliśmy.

- To zrozumiałe - odpowiedział. - Też bym to zrobił.W końcu to instynkt, uciekać, gdy się wyczuje zagrożenie. Nie będę mówił, że nie jesteśmy twoimi wrogami, skoro nie ważne, co bym mówił i tak będziesz nas za nich brać.

- To prawda - przyznałam.

- Ale jednak ci współczuję. Wydajesz się być bardzo miłą dziewczyną. Masz po prostu pecha, że trafiłaś na Justina.

- Tak, to jest mega pech - zgodziłam się. - Stracić przyjaciół i rodzinę w jeden dzień. Nagle.

- Hej - przysunął się bliżej i objął mnie ramieniem. - Na pewno kiedyś będziesz mogła się z nimi skontaktować.

Obsession / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz