Justin podniósł żaluzje w oknach (jedno wciąż było bez szyby) tym samym wybudzając mnie ze snu. Westchnęłam w poduszkę. Nie miałam ochoty wstawać. Wciąż byłam zmęczona.
Spojrzałam na naprawiającego żaluzję chłopaka. Miał na sobie jedynie koszulkę i bokserki. Mój wzrok od razu padł na jego tyłek. Bo jakby inaczej? Kiedy się odwrócił i zobaczył, że już nie śpię, uśmiechnął się.
- Dzień dobry, kruszynko.
- Dzień dobry - wychrypiałam.
- Jak się czujesz? - usiadł ma łóżku przy mnie i pocałował moją dłoń. - Wszystko dobrze?
- Jest ok. A ty?
- Super. Idę się wykąpać, a ty jedz - wskazał pod brudkiem na talerz tostów francuskich stojący na szafce nocnej.
- Dziękuję - pocałowałam go w policzek.
Bez wątpienia Justin był rewelacyjnym kucharzem. Podobno mężczyźni gotują o wiele lepiej od kobiet. Jesteśmy z Jay'em tego przykładem, bo ja kompletnie nie znam się na gotowaniu. Nie umiem i nie lubię tego robić. A on i jego tosty francuskie powinni dostać pieprzony medal.
Tak się najadłam, że miałam wrażenie, jakbym przytyła pięć kilogramów. Jeszcze bardziej nie chciałam wstawać z łóżka. Czułam się okropnie ciężka. A łóżko jak magnez mnie do siebie przyciągało.
Leniwie podniosłam się do pionu i kiedy zsunęła się ze mnie kołdra, zorientowałam się, że jestem przecież naga. Owinęłam się kołdrą w naleśnik i zeszłam na dół z pustym talerzem. Umyłam go po sobie i zapukałam do drzwi łazienki.
Nie da się ukryć, iż zaczynałam się martwić o niego. Siedział w łazience zbyt długo jak na niego. Może źle się czuł? Może zemdlał?
- Justin?
- Tak, kwiatuszku?
Czyli jednak jest przytomny i ma się dobrze. Nie utonął, nie zemdlał.
- Wszystko w porządku?
- Oczywiście. Chcesz do mnie dołączyć?
Oparłam czoło o drzwi i uśmiechnęłam się. Zsunęłam z ciała kołdrę i weszłam do pomieszczenia. Justin siedział we wannie, otoczony dużą warstwą białej piany. Usiadłam przed dnim.
- O czym myślisz? - zapytałam ściszonym głosem.
- O nas - odpowiedział równie cicho. - O naszej przyszłości. Boję się jej. Boję się, że niekontrolowanie zrobię coś, co sprawi, że zechcesz odejść.
- Powiedziałam ci już coś o tym. Nigdzie się nie wybieram, Jay. Bez względu na wszystko, chcę zostać z tobą.
- Nie mogę cię stracić - posmutniał.
- Hej - wzięłam jego twarz w dłonie. - Nie stracisz mnie, bo ja nie zamierzam cię zostawiać, jasne? Nie z własnej woli.
- Obiecaj mi.
- Obiecuję.
Pocałowałam go w usta. Przyciągnął mnie do siebie i mocmo objął.
- Kocham cię.
- Ja też cię kocham, Jay. Bardzo mocno.
Uśmiechnął się i przymkął oczy.
- Powiedz to jeszcze raz, proszę.
- Kocham cię, Jay.
- To brzmi tak cholernie cudownie z twoich ust, baby girl.
Zachichotałam. Był taki uroczy.
- Jakie jest twoje marzenie? - spytałam bawiąc się jego palcami u dłoni.
- Ty jesteś moim marzeniem - schował kosmyk moich włosów za ucho.
Powinnam się spodziewać, że to powie.
- Chciałbym ci się oświadczyć, mieć z tobą gromadkę dzieci i spokojnie się zestarzeć. To w skrócie. A jakie jest twoje marzenie?
- Takie samo jak twoje - uniosłam kąciki ust ku górze, co odwzajemnił.
- Więc możemy sobie nawzajem w tym pomóc - uniósł brew.
- Myślę, że tak - złączyłam nasze usta w pocałunku.
Oparł swoje czoło o moje. Miałam doskonały widok na jego duże, czekoladowe oczy.
- Odwróć się - musnął ustami mój nos.
Zrobiłam tak jak kazał. Namoczył moje włosy i wtarł w nie truskawkowy szampon. Odchyliłam głowę do tyłu, by piana nie naleciała mi do oczu. Spłukał pianę i zabrał się za mycie gąbką mojego ciała. Nie pominął żadnego miejsca. Gdy skończył, dał mi gąbkę i odwrócił się plecami do mnie.
Zszokowana wbiłam wzrok w podrapane plecy chłopaka. Zakryłam usta.
- J-Justin...
- Tak, baby girl?
- Prze-przepraszam - pisnęłam.
- Za co? - marszcząc brwi spojrzał na mnie przez ramię.
Dotknęłam delikatnie palcem jego pleców.
- Skarbie, to znaczy, że ci się podobało - wzruszył ramionami. - Nie mam nic przeciwko, żebyś częściej zostawiała na mnie takie ślady.
Zarumieniłam się jak idiotka. Nachyliłam się i ucałowałam każde zadrapanie. Przy myciu jego pleców starałam się być delikatna, by nie sprawić mu bólu. Umyłam każdą część jego ciała. Spłukałam pianę, a następnie zajęłam się blond włosami chłopaka. Sięgnęłam po męski szampon. Lubiłam ten zapach. Po zmyciu białej piany cmoknęłam go w głowę.*
Oszukista - burknęłam.
- Jaki oszukista? - prychnął. - Po prostu mam szczęście.
- Nie, po prostu oszukujesz!
- Bo co, bo zbiłem wszystkie twoje pionki? - parsknął śmiechem.
- To nie sprawiedliwe! Ty masz już dwa pionki w domku, a ja? Zbiłeś mi wszystkie.
- Ok, dam ci szansę - wziął moje dwa zielone pionki i położył w domku.
- Nie! To jeszcze większe oszustwo.
- Więc przegrasz. Nie miej pretensji do mnie.
- Zagrajmy od nowa! I daj mi twoją kostkę, bo ciągle szóstki wyrzucasz.
- Jeśli to cię uszczęśliwi - westchnął i zamieniliśmy się kostkami.
Myślałam, że to coś zmieni, ale się pomyliłam. I tak mnie ograł. I miał jeszcze większą przewagę. A więc to nie miało znaczenia, którą kostką grałam. Był w to po prostu dobry.
- Wygrałem. Co dostanę w nagrodę?
Postukałam palcem w pod bródek.
- A co byś chciał?
- Ciebie.
- Więc mnie sobie weź - wzruszyłam ramionami, przygryzając wnętrze policzka.
Jednym ruchem strącił z kanapy planszę z pionkami i dwiema kostkami. Nie dbał o to, że rozsypały się na podłodze. Rzucił się na mnie jak wygłodniały wilk.* * *
Za dużo cukru, za dużo 😂
Zbliżamy się do końca szykujcie sie na drame ehehe
Kocham was
CZYTASZ
Obsession / jariana
FanfictionDRUGA CZĘŚĆ MESSAGE FROM HIM - C-co to? - zapytałam. - Będziesz grzeczna dla mnie? - uśmiechnął się. Nerwowo pokiwałam głową, uchylając usta w panice. - Nie ruszaj się - poprosił łagodnym głosem, łapiąc mnie za łokieć. - Nie chcę tego - odepchnę...