13

15.4K 826 270
                                    

- Kochanie - usłyszałam przy swoim uchu szept.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam twarz Justina. Uśmiechał się dziecinnie, patrząc na mnie z uwielbieniem w oczach. Zasnęłam z głową na jego kolanach, a na moich nogach spali Fredo i Chaz z otwartymi buziami. Chrapali jak dwa niedźwiedzie. Tylko, że Chazowi z usta ciekła ślina. Przetarłam zaspane oczy i poniosłam się do pozycji siedzącej, starając się nie obudzić chłopaków. Delikatnie zsunęłam ich głowy z moich łydek.

- Chcesz pojechać ze mną do sklepu? - zapytał.

Spojrzałam na niego zszokowana. Wybałuszyłam oczy i uniosłam brwi.

- Mogę? - pisnęłam.

- Shhh - położył palec na moich ustach. - Nie obudź chłopców, bo też będą chcieli jechać.

Zachichotałam, ale pokręciłam głową

- Mmm - oboje odwróciliśmy się słysząc mruczenie śpiącego Chaza. - Dobra.

Posłałam brązowookiemu pytające spojrzenie.

- Często mówi przez sen - machnął na niego ręką.

Chaz zaczął coś jeszcze burczeć pod nosem, a potem burknął:

- Och, parówki.

- Parówki? - szepnęłam.

Bieber wzruszył ramionami.

- Może mu się śni, że je parówki.

Pokręciłam głową, uśmiechając się. Wstaliśmy i po cichu ubraliśmy buty. Miałam już wychodzić, kiedy złapał mnie za nadgarstek i nałożył na moją głowę granatową czapkę z daszkiem.

- Jesteś na pierwszych stronach gazet - wytłumaczył. - Dla bezpieczeństwa.

Dla bezpieczeństwa, to ja powinnam zdjąć tę czapkę. Zamiast tego, po prostu przytaknęłam i poszłam za nich do samochodu. Usiadłam obok niego i zapięłam pasy.

- Trzymaj się blisko mnie - powiedział włączając silnik. - Nie wiadomo, czy nie wpadniemy przypadkiem na jakiegoś świra albo na psa.

Ja już wpadłam na świra, pomyślałam.

- Dobrze - mruknęłam.

Dotarliśmy do sklepu w około piętnaście minut. Wyjazd z lasu zajął mniej więcej dziesięć minut, a dojazd do miasta pięć. Wtedy zdałam sobie sprawę, na jakie cholerne odludzie mnie porwał.

W supermarkecie roiło się od ludzi. Wszędzie było ich pełno. Nie przepadałam zwykle za takimi tłumami, ale kiedy ich zauważyłam, zrobiło mi się ciepło na sercu. Zatęskniłam za tym widokiem.

- Bądź grzeczna - powiedział prosto do mojego ucha.

Wziął koszyk i moją dłoń. Pocałował ją, a potem pogładził kciukiem. Szłam cały czas blisko niego, nie oddalając się na krok od chłopaka. Nie spuszczał mnie z oczu.

- Na co masz ochotę?

Wzruszyłam ramionami.

- Może upieczemy razem jakieś ciasto? Albo babeczki, czy jakieś tam inne gówna. Nie jestem dobrym kucharzem, ale może...

- Wczoraj z Fredo piekłam babeczki - zaśmiałam się na to wspomnienie.

Sekundę później, zaczęłam tego żałować, bo blondyn spiął się. Widać było po nim, że próbował się opanować. Pokiwał tylko głową i popchnął wózek do przodu. Ułożyłam swoją dłoń na jego.

Obsession / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz