Rozdział #3

13.5K 582 605
                                    

- Przepraszam, że zostałeś w to wciągnięty. Hermiona zmusiła mnie do tego jako prefekt naczelna - powiedziała nerwowo Ginny, ryzykując spojrzenie kątem oka na nowego chłopaka, który szedł tuż obok niej. Rany, ale ciacho! Ale to pewnie arogancki kretyn, jakbyśmy mało ich tu mieli do tej pory. Harry uśmiechnął się i roześmiał ciepło. Zaskoczyło ją to i nieco rozluźniło.

- Nie ma sprawy. W końcu to część szkolnego doświadczenia, nie?
Wygląda na zdenerwowaną. Wygląda... i jest zdenerwowana. Jego zdaniem była niezwykle przyjemnym widokiem. Od jej pełnych ust, przez uroczy drobny nos, po głębokie brązowe oczy, które przywodziły mu na myśl poranek wielkanocny. To wszystko znajdowało się w najpiękniejszej twarzy jaką w życiu oglądał.

- Na tak, ale... dzięki, że mi tego nie utrudniasz.
Jest taki otwarty i przystępny. A przecież jest Lordem, na miłość Merlina! A jednak przedstawił mi się jako Harry... jakby jego tytuł nic dla niego nie znaczył. Jego szmaragdowe oczy ją przyciągały. Były takie beztroskie i pełne życia, jakby nic na świecie nie mogło go zdołować. Zrobiłaby wszystko, żeby znowu tak się poczuć. Poczuła, że się uśmiecha, choć nie miała pojęcia dlaczego.

- Wiesz, bez ciebie pewnie bym się zgubił. To dopiero byłoby żenujące.
O rany! Ona ma uśmiech, który rozświetla całe pomieszczenie. A przy tym uroczo przygryzała dolną wargę.

- Pewnie wysłalibyśmy w końcu kogoś na poszukiwanie... za jakiś tydzień... może dwa.
Szlag, w mojej głowie brzmiało to dużo zabawniej. Ufff, śmieje się... więc chyba nie wyszłam na kompletną idiotkę.

- Dobre!
Prześliczna i fajna. Jakie jest prawdopodobieństwo takiego połączenia? Musi być w tym jakiś haczyk.

- Poważnie, kilka lat temu jeden z moich braci wrzucił pewnego Ślizgona do szafki zniknięć i nikt nie mógł go znaleźć przez kilka tygodni. Ale... to był straszny palant, więc nie szukaliśmy zbyt wytrwale.
No brawo, Ginny. Teraz pomyśli, że twoja rodzina to sami psychopaci. Nieświadomie znów przygryzła dolną wargę.

- Przypomnij mi, żeby nigdy nie wkurzał twoich braci.
Super, pewnie ma ich sześciu albo siedmiu. Wiedziałem, że musi być jakiś haczyk.

- Hej! Nie myśl sobie! Oni się wszyscy mnie boją!
Nie waż się mnie lekceważyć! Mówiąc te słowa Ginny zatrzymała się i stanęła twarzą w twarz z Harrym. Nie obchodziło ją, że czubek jej głowy mieści mu się pod brodą. Wszyscy jej bracia byli od niej wyżsi, ale wiedzieli, że nie należy z nią zadzierać.

- Najlepsze fajerwerki sprzedają w małych paczkach.
Łatwo ją wkurzyć, a wtedy jest cholernie seksowna.Harry postąpił swobodnie w jej stronę z rękami w kieszeniach. Prowokował ją żartobliwie, uśmiechając się chytrze.

- Czyżbyś zamierzał do mnie pyskować, panie Potter?
Bezczelny Dupek. Zrobiła krok w jego stronę. Oparła jedną dłoń na biodrze i posłała mu drapieżny uśmiech.

- I ściągnąć na siebie gniew Ginny Weasley? Nigdy.
Chrzanić haczyk. Zbliżył się do niej jeszcze bardziej, a jego uśmiech się poszerzył.

- Wiesz... jako prefekt, mogę nakładać kary.
No dobra, niesamowicie seksowny... pyskaty dupek.Uniosła wyzywająco brew, prowokując, by się jej postawił.

- Cielesne?
Ktoś tu chce się zabawić.

- Szlaban.
Dlaczego ta rozmowa mnie podnieca?

- Szkoda... miałem nadzieję, że lubisz używać rąk.
Flirciara.

- Lubię używać różdżki.
Rąk! Na tobie zdecydowanie rąk!

Harry Potter i Powrót HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz