Rozdział #62

9.2K 299 124
                                    

- Słyszysz, maleńka? - spytała Sasha. Emma, po raz pierwszy odkąd zaczęła uzdrawiać swoją mentorkę, uniosła wzrok. Czemu odrywała ją od najważniejszej pracy? Mimochodem zanotowała, że horyzont pojaśniał do głębokiego granatu, zamiast dotychczasowe atramentowej czerni. Noc zmieniała się w dzień, a czas Sashy niebezpiecznie uciekał. Jej rany nie zasklepiały się tak, jak powinny.

- Nic nie słyszę - odpowiedziała Emma, a w jej głosie irytacja mieszała się ze strachem. Delikatna, zakrwawiona dłoń Sashy przesunęła twarz jej młodej protegowanej, aż ich spojrzenia się spotkały. Dziewczynka nie chciała patrzeć w twarz mentorki. Nie chciała wyczytać w nich prawdy: nie może zrobić nic więcej dla Sashy. Sukkub zmusi ją do akceptacji jej losu, a Emma nie zamierzała się jeszcze poddawać. Usiłowała zmusić oczy, by skupiły się na zadaniu, jednak ostatecznie uległa delikatnemu naciskowi ręki Sashy. Kiedy tylko ujrzała te pełne akceptacji spojrzenie, w jej oczach pojawiły się łzy.

- Właśnie, moja mała, tylko cisza. Bitwa się skończyła - poinformowała ją Sasha. Zamiast pociechy, wieści przysporzyły jej więcej lęku i niepokoju. Jej nowa rodzina mogła stracić życie, a Sasha wyglądała, jakby zaraz miała do nich dołączyć. Wszystko w jej życiu zaczęło się wreszcie układać tylko po to, żeby zostać brutalnie rozszarpane na strzępy.

Znad wzgórz nadleciał długi podmuch wiatru i przyniósł ze sobą odległe wiwaty zwycięzców. Na twarzy Emmy pojawił się lekki uśmiech. W głębi serca zrozumiała, że wygrali, a jej rodzina nie została rozbita. Wiedziała, że nie wszyscy będą mieli tyle szczęścia i była gotowa opłakać poległych. Miała tylko nadzieję, że Sashy wśród nich nie będzie.

- Czemu się nie leczysz? - załkała dziewczynka.

- To chyba sztylet - Sasha odkaszlnęła i aż skrzywiła się od bólu, który ją przeniknął.

- Nie rozumiem...

- Ten paskudny sztylet został stworzony tylko po to, by obrabować sukkuby z ich mocy. Najwyraźniej odebrał mi moją moc szybkiego leczenia. Lily chyba zadała mojemu ciału zbyt wiele obrażeń, bym zdołała to przetrwać. Powiedz jej, że nie mam jej tego za złe. Zrobiła co musiała. Żyłam długie, szczęśliwe życie na własnych warunkach. Jeśli bogini Morrigu tak zechce, opuszczę świat bez żalu - tłumaczyła Sasha swojej czeladniczce. Nie miały wiele czasu, a zostało wiele do przekazania.

- Jak możesz tak mówić? - wytrzeszczyła oczy Emma.

- Maleńka, nigdy nie sądziłam, że przeżyję tę wojnę. Dlatego właśnie dałam Harry'emu Szafę Wspomnień i myślodsiewnię. Pamiętaj, że wtedy naprawdę wierzyłam, że powiję mu córkę i to ona będzie tą, którą przepowiedziała Wyrocznia Zymiti. Jeśli stałoby się najgorsze i mój klan zostałby zmieciony z powierzchni ziemi, chciałam żeby mógł nauczyć naszą córkę wszystkiego co potrzeba, by została prawdziwą sukkub. Te wspomnienia są teraz twoje. Używaj ich mądrze, Maleńka, i myśl o mnie dobrze.

Sasha otarła łzę spływającą po policzku Emmy.

- NIE! Nie możesz się poddać - krzyknęła Emma i odtrąciła dłoń Sashy. Nie zamierzała kapitulować, nawet jeśli jej mentorka to zrobiła. Przypomniała sobie, że przecież ona przeżyła ranę od tego sztyletu. Nawet jeśli była tylko sukkubim animagiem, musiał istnieć jakiś sposób. W końcu była cholerną Wybranką. Orika powiedziała, że ona wszystko zmieni. Właśnie! Jak to szło? Emma przymknęła oczy, usiłując przypomnieć sobie te słowa. Wiatr zaświstał i odpowiedział na jej bezgłośne prośby.

Dzieci, nie traćcie nadziei i mych słów słuchajcie,

Nie zbaczajcie z drogi, dzięki temu przetrwajcie.

Harry Potter i Powrót HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz