Rozdział #15

9.3K 405 195
                                    

Hej, Gin-Gin – Fred postanowił się odezwać, gdy trzecie odchrząknięcie nie dało efektu. – Jeśli już skończyłaś całować swojego nowego chłopaka, przydałaby nam się pomoc w szukaniu Billa.

Rudzielec zaczął się zastanawiać, czy ta dwójka w ogóle oddycha. Uznał jednak, że skoro Harry kilka chwil temu miał sporo ponad dwa metry, czarne futro i naprawdę czadowo wyglądające pazury, to zgrywanie nadopiekuńczego starszego brata byłoby śmieszne.

- Właśnie. I mogłabyś rozproszyć ten czar, ciągle na siebie wpadamy – zawtórował mu George.

- Bracia? – spytał Harry, gdy przerwali, żeby nabrać oddechu.

- Bracia - potwierdziła Ginny. Zetknęli się czołami.

- Dlaczego mam milion sprośnych myśli, kiedy tylko się do ciebie zbliżę?

- Mam na ten temat pewną teorię, ale czy możemy znaleźć najpierw mojego brata? – spytała Ginny, niechętnie odsuwając się od niego. Jeśli jej forma animagiczna przechodziła ruję, tak jak podejrzewała, wszystko stanie się nagle bardziej skomplikowane… dużo bardziej. Machnęła różdżką i bliźniacy znów stali się widzialni. Rozejrzała się i zorientowała, że wciąż otacza ich proszek ciemności. Nie miała pojęcia ile to jeszcze potrwa. Wciągnęła powietrze i wskazała miejsce na lewo od George'a.

- Tam jest. Możecie sprawić, że ten proszek zniknie, czy coś?*

- A po co go marnować? – spytał Harry. Sięgnął do podszewki prochowca, który Ginny wciąż miała na sobie i wyciągnął sporą fiolkę. Ginny wstrzymała oddech, kiedy jego dłoń otarła się o jej ciało, ale zmrużyła oczy, widząc jego szeroki uśmiech. Dupek to zrobił celowo. No to teraz zobaczysz, Potter… zobaczysz.

- Accio proszek ciemności – Harry machnął różdżką i cała ciemność poleciała ku niemu i stłoczyła się w fiolce. Kiedy zupełnie się przejaśniło, zatkał naczynie i rzucił je Fredowi.

- Dlaczego nigdy o tym nie pomyśleliśmy? – spytał Fred, chowając szklany przedmiot. – Teraz będziemy musieli poprawić recepturę. Nie chcielibyśmy, żeby Śmierciożujcy wyczaili tę sztuczkę… musimy chronić swoją reputację i tak dalej.

- Skąd wiedziałeś jak to się nazywa? – spytał podejrzliwie George.

- Wydaje mi się, że mój wujek Lunatyk złożył u was dziś rano znaczące zamówienie. Poza tym jestem Huncwotem w drugim pokoleniu… ja też muszę chronić swoją reputację.

- Chwila, Lupin to Lunatyk? – spytał George.

- W sumie to dość oczywiste, jak się o tym pomyśli – przyznał Fred, uderzając się w czoło.

- Duncan powiedział, że twoja ciocia Nimfa to auror… twój wujek Lunatyk to Lupin… Och! Zabiję ją! – warknęła Ginny.

- Nic mi nie jest, jeśli ktoś chciałby wiedzieć – odezwał się Bill, któremu Fleur pomagała się podnieść z podłogi. W miejscu, w którym trafiła go klątwa, jego koszula wisiała w strzępach. Fleur podziwiała jego nagą klatkę piersiową, która była ledwie zaczerwieniona. – Dzięki za świąteczny prezent, chłopaki. Uratował mi skórę.

- Ale wygląda na to, że został usmażony. Czekaj, naprawię – zaoferowała Ginny, ale Fleur stanęła między nimi.

- Lepij nie. Podoba mi się tehaz. Jak pihat po walce – powiedziała Fleur, przesuwając dłońmi po nagim torsie swojego chłopaka. Bill uśmiechał się głupkowato. Ginny burknęła z obrzydzeniem i wywróciła oczami.

- Witaj kociołku… - odezwał się Fred, nachylając się nad prawym ramieniem siostry.

- Tu garnek… - dodał George z prawej.

Harry Potter i Powrót HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz