Rozdział #22

9.8K 402 183
                                    

Syriusz przekonał się, że nie ma sensu prowadzić tego dnia normalnej lekcji. Nie po wyjcu, którego otrzymał Harry, połączonym z porannym wydaniem „Proroka Codziennego". Uczniowie nie mówili o niczym innym. Kilka razy jego wykład przerywany był pytaniami o jego chrześniaka. Czy jest z niego dumny, jak on nauczył się tak dobrze walczyć, czy Ginny i Harry są ze sobą na poważnie czy to tylko przelotny romans. Pytali też o samą bitwę, ale na te pytania nie mógł odpowiadać bez rzucania podejrzeń na siebie i Lily.

Ceremonia, podczas której Harry i Ginny razem z innymi cywilami mieli otrzymać Order Merlina, miała zostać zorganizowana w Hogsmeade w sobotę. Syriusz rozumiał, co próbuje zrobić Minister, budując publiczne poparcie dla sprawy i tak dalej, ale facet był chyba głupi, jeśli wydawało mu się, że nie orientują się w jego prawdziwych zamiarach. A on po prostu chciał zmienić Harry'ego i Ginny w żywą reklamę Ministerstwa. Syriusz mógł sobie wyobrazić jaki romans mogłaby napisać Reeta Skeeter, gdyby znała choć połowę prawdy. Na szczęście od samego początku mieli ją pod kontrolą.

Ale Hogsmeade? Ministerstwo Magii czy nawet Hogwart byłyby lepsze. Przynajmniej miały porządne osłony. W Hogsmeade było zbyt dużo zmiennych, na które nie mieli wpływu. Wioska poza zasięgiem wzroku mugoli stanowiła zbyt kuszący cel, by Voldemort mógł to po prostu pominąć. A może tego właśnie Scrimgeour chciał? To była szansa na pokazanie swojej siły i zabezpieczenia stanowiska na najbliższe lata. Poza tym dawało mu to kolejną szansę, żeby zagrać Dumbledore'owi na nosie. Pieprzeni politycy.

Przynajmniej robili to w środku dnia. To eliminowało wampiry, wilkołaki, a w większości wypadków także dementorów. Jednak Hogsmeade leżało zdecydowanie za blisko Zakazanego Lasu jak na gust Syriusza. Nie sposób stwierdzić co chował tam stary Tyłkogłowy. Chyba będzie musiał się wybrać na przebieżkę o północy ze Szczeniaczkiem, co?

Syriusz położył nogi skrzyżowane w kostkach na biurku i zaczął masować sobie skronie. Nagle usłyszał delikatne pukanie do drzwi biura. Jęknął. Jeśli to kolejny uczeń z następnym durnym pytaniem, to ciśnie w niego klątwą.

- Wypad. To moja przerwa, więc jeśli nie jesteś półnagą czarownicą, to jestem zajęty! – krzyknął Syriusz w stronę drzwi, nie otwierając nawet oczu. Usłyszał, jak drzwi otwierają się i zamykają.

- O rany, profesorze Black, nie wiedziałam, że obowiązuje tu określony strój. Czy zostanę ukarana? – dobiegł do niego zmysłowy głos, którego nie słyszał od tak dawna. Poderwał się tak szybko, że runął razem z krzesłem. Tak samo upadła jego godność. Kiedy niezgrabnie usiłował wstać na nogi usłyszał jej słodki chichot i dopiero w tej chwili zrozumiał, jak bardzo mu go brakowało. Zerwał się na nogi i szybko sprawdził czy nie wygląda na zbytnio sponiewieranego. To wywołało kolejny chichot, nie żeby mu to przeszkadzało.

Przyglądała mu się oparta plecami o drzwi Gabriella Greengrass. Tak nieskazitelna i piękna jak zapamiętał tego ostatniego razu, gdy na nią patrzył. Jej blond włosy były rozdzielone po prawej stronie, a jeden z loków strategicznie założony za ucho, by odsłonić szyję od ucha aż po bark. Pokazywała mu dokładnie to miejsce, któremu nigdy nie mógł się oprzeć i które, jak świetnie wiedział, przy odpowiedniej dozie uwagi potrafiło wywoływać najbardziej niesamowite dźwięki z jej ust. Ślizgoni nigdy nie grają uczciwie. Kąciki jej ust uniosły się ku górze, jakby usłyszała jego mentalny sprzeciw.

- Cześć – Syriusz wiedział, że to żałosny tekst, ale nic lepszego nie przychodziło mu do głowy. Wyglądało na to, że wciąż potrafiła związać mu język jednym spojrzeniem. Nie widział jej od przeszło siedemnastu lat, a jednak jego pierwszym pragnieniem było rzucić ją na biurko i wpić się w jej usta.

- Cześć – w jej głosie usłyszał jakąś niepewność, która przykuła jego uwagę. Być może dla niej ta sytuacja była równie niezręczna. Przeszedł wokół biurka i ruszył w jej stronę. Zatrzymał się tuż przed nią, niepewny gdzie teraz znajdują się granice między nimi. Tak głęboko zapatrzył się w jej intensywnie błękitne oczy, że przegapił lekkie zmarszczenie brwi. Odsunęła się od drzwi i zmniejszyła przestrzeń między nimi, aż prawie całkowicie się dotykali. Jej zapach zaatakował jego zmysły i musiał się mocno skupić, by nie słuchać swojego instynktu. Chciał się odezwać, ale położyła mu palce na ustach.

Harry Potter i Powrót HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz