Rozdział #21

9K 413 144
                                    

Narcyza weszła do sekretariatu sierocińca przy Dziewiątej Ulicy. Miała na sobie mugolski strój, a jej twarz zmieniło zaklęcie maskujące. Ludziom w biurze wydawała się jakieś dwadzieścia lat starsza niż wynosił jej rzeczywisty wiek. Jasnobrązowe włosy, które nosiła jako element kamuflażu, przetykały nitki siwizny.

- Dzień dobry, mogę w czymś pomóc? – spytała pulchna kobieta za biurkiem. Wyglądała na mniej więcej 45 lat. Narcyza przywołała na twarz sztuczny uśmiech i zwróciła się do kobiety:

- Mam nadzieję, że tak. Nazywam się Rose Evans. Pracuję dla Akademii Hogwardzkiej – przedstawiła się Narcyza, używając fałszywej nazwy, z której Ministerstwo korzystało przy kontaktach z mugolami. Kobieta najwyraźniej znała te nazwę, więc Narcyza kontynuowała: - Wygląda na to, że w naszych informacjach na temat niejakiej… - zerknęła w puste akta, które trzymała w ręce – Emmy Walker zawierają błędy.

Kobieta za biurkiem parsknęła.

- Nie dziwi mnie to… Zdziwiłaby się pani jak często się to zdarza. Mam nadzieję, że dziewczyna nie przysporzyła pani kłopotów? – spytała, wstając i podchodząc do ściany, pod którą ciągnęły się szafki wypełnione aktami.

- Nie mam pojęcia. Nigdy nie spotkałam dziecka osobiście. Czemu pani pyta? Czyżby była w jakiś sposób skłonna do niewłaściwego zachowania? – spytała Narcyza znudzonym tonem. Odgrywała niezadowoloną asystentkę, realizującą niechętnie polecenie swojego szefa. Nie byłoby dobrze wzbudzić jakiekolwiek podejrzenia na wstępie. Jednak reakcje jej rozmówczyni wskazywały na to, że kupuje jej kamuflaż bez cienia wątpliwości.

- Nie szuka kłopotów, jeśli o to pani chodzi. Po prostu… to kłopoty znajdują ją – odpowiedziała urzędniczka, przekopując akta.

- Doprawdy? Jeśli to dziecko miałoby sprawiać problemy, mój szef na pewno chciałby o tym wiedzieć – stwierdziła Narcyza z odrobiną troski w głosie. Chciała wyprowadzić rozmówczynię odrobinę z równowagi i zobaczyć co uda jej się wyciągnąć. Czuła nałożoną na to miejsce magię. Gdyby sama posłużyła się czarami, przyciągnęłaby do siebie niepożądaną uwagę. Nie, będzie musiała zrobić to tradycyjnymi metodami.

- Proszę mnie źle nie zrozumieć. Na pierwszy rzut oka wygląda na dobre dziecko, ale kiedy jest w pobliżu… dzieją się dziwne rzeczy. Wydaje się wywoływać w ludziach agresję. O, mam!

Kobieta podeszła do Narcyzy i wręczyła jej sporą teczkę. Czarownica przejrzała ją pobieżnie, zaskoczona ilością urazów, które odniosła dziewczynka. Zauważyła, że dr D. Knot zdiagnozował lub zdiagnozowała u niej Epsolhyrfenizm. Krótki opis wskazywał, że ta tak zwana choroba odpowiadała za spontaniczne zmiany koloru włosów Emmy. Ależ ci mugole łatwowierni! Wystarczy wpakować wystarczająco dużo liter do jednego słowa, a uwierzą, że to choroba.

- Czy ma często wypadki? Widzę tu dużo kontuzji.

- Pracuję tu dopiero rok. Powinna pani porozmawiać z panią Lancaster, która w zeszłym roku przeszła na emeryturę. Może dam pani jej adres razem z kopią akt? – spytała kobieta, próbując odsunąć od siebie odpowiedzialność. Była bardziej nerwowa niż powinna być po takim pytaniu i dalsze naciski mogły spowodować, że całkowicie się w sobie zamknie.

- Byłabym wdzięczna. Mój szef przykłada dużą wagę do szczegółów. Ma pani dane na temat biologicznych rodziców dziewczyny? Nie widzę tu nic takiego – rzekła Narcyza, wręczając urzędniczce teczkę. Ta złapała ją i gwałtownie przejrzała.

- Dziwne. Z reguły to jest zaraz na początku.

Kobieta szaleńczo przeglądała akta. Narcyza miała wrażenie, że urzędniczka należy do osób, które uwielbiają mieć wszystko w idealnym porządku i zaczynają czuć się niekomfortowo jeśli jest inaczej. Narcyza postanowiła skorzystać z okazji i spróbować wyciągnąć coś jeszcze, póki myśli jej rozmówczyni skupiały się na czymś innym.

Harry Potter i Powrót HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz