Molly po raz dwunasty już chyba zerknęła na Narcyzę Malfoy. Czy raczej Narcyzę Black, kobieta już kilkakrotnie poprawiała uczniów, którzy użyli niewłaściwego nazwiska. Bardzo chciała omówić związek tej kobiety i Charliego, ale na razie czekały na nią pilniejsze sprawy. Dilys przydzieliła każdemu sektor z przypisanymi do niego pacjentami. Każda starsza osoba miała do pomocy kilkoro młodszych uczniów. Molly nie mogła uwierzyć jak wiele potrafią te dzieci, znacznie więcej niż ona, gdy była w ich wieku. Niestety tak to już bywało z dziećmi dorastającymi w czasie wojny.
Jednak najbardziej zdumiał ją sposób, w jaki mówili o jej córce. O jej sile i odwadze. Jak wspólnie z Potterem poświęcali czas, by pomagać innym i jak Hogwart stał się znacznie bezpieczniejszym miejscem. Wszyscy uwielbiali Mugolski Wieczór z Filmami. Najwyraźniej co piątek zmieniali Gniazdo w salę, która wyświetlała mugolskie filmy. Molly, jak to matka, kilka razy próbowała podstępem wydobyć informacje o tym, jak Harry traktuje Ginny. Wywnioskowała, że ich związek jest może nieco bardziej intymny niż by chciała, ale najwyraźniej wypełniony wzajemnym szacunkiem i miłością. Musiała przeprosić za wiele, a nie miała najmniejszego pojęcia od czego zacząć.
Przybył kolejny pacjent, wyrywając ją z zamyślenia. Nie przez Fiuu, a przez specjalnie zaprojektowany świstoklik, który transportował ich przez osłony Hogwartu prosto do Gniazda Huncwotów. Nie spodziewała się, że tym pacjentem będzie jej syn, Ron. Popędziła do niego razem z Narcyzą i Dilys. Słynna uzdrowicielka od razu przejęła kontrolę nad sytuacją i zaczęła oceniać obrażenia. Molly nie spodobało się odstawienie na boczny tor. To w końcu jej syn i jej odpowiedzialność.
- Molly, pozwól nam uleczyć twojego syna. Muszę działać szybko, żeby uratować jego nogę. Do tego niezbędna mi chłodna głowa i spokojna dłoń trzymająca różdżkę! Przepraszam, ale jesteś zbyt mocno związana z pacjentem, żeby to zrobić.
- Proszę, uratuj nogę mojego dziecka – błagała Molly. Powstrzymywała się z całych sił, by nie ruszyć za nimi. Jednak strach sparaliżował ją i przykuł stopy do podłogi, więc jedynie stała i patrzyła na ich pracę ze swojego miejsca. To trwało dłużej niż oczekiwała i wiedziała, że musi czymś się zająć, albo zwariuje. Zaczęła chodzić tam i z powrotem. W pewnym momencie jej stopa uderzyła w przedmiot leżący na podłodze. Poczuła szarpnięcie za pępkiem i znalazła się pośrodku straszliwej bitwy.
Śmierciożercy wspierani przez wszystkie mroczne stwory, o jakich kiedykolwiek słyszała, walczyli z dziećmi, wspieranymi przez nadciągających Huncwotów i członków Zakonu. Molly musiała paść na ziemię, by uniknąć pikującego gargulca. Próbowała cisnąć w niego klątwą, ale stwór był szybki i wzleciał w niebo równie prędko, co z niego opadł. Nagle zimna, lepka łapa chwyciła ją za kostkę i Molly zawisła głową w dół metr nad ziemią. Wypaliła klątwę w trzymającego ją trolla, ale nie zrobiło to wrażenia na trzymającym ją gruboskórnym stworzeniu.
Trącił ją kilka razy palcem, jakby oceniał czy jest wystarczająco smaczna, by ją zjeść. Stwór ruszył w stronę ciemnego lasu, a przerażona Molly zaczęła wrzeszczeć na całe gardło. Nie mogła tak umrzeć, nie w potrawce jakiegoś potwora. Nagle noc wypełnił donośny bitewny okrzyk i z drzewa zeskoczyła goblinka. Zamachem potężnego miecza odrąbała łapę trollowi. Molly wylądowała na ziemi, a dłoń stwora wciąż zaciskała się na jej kostce.
Goblinka przetoczyła się między nogami trolla i szybkim machnięciem miecza przecięła mu podudzia. Bestia padła na ziemię, a wówczas wojowniczka wspięła mu się na ramiona i wbiła miecz w ucho tak mocno, aż wyszedł drugim. Zeskoczyła z walącego się na ziemię trupa i wylądowała przed Molly. Wyciągnęła do czarownicy zakrwawioną rękę, oferując pomoc przy wstawaniu. Wszędzie wokół niej gobliny pojawiały się jakby znikąd i ruszały na trolle. Wszystkie były kobietami i równie zawziętymi wojowniczkami jak ta, która pomogła Molly.
- Wstawaj, kobieto! – wrzasnęła goblinka ujęła czarodziejkę za rękę. Puściły się pędem przed polanę. Jak na taką małą istotę była zajebiaszczo szybka, jak powiedzieliby jej synowie. Molly ciężko było za nią nadążyć i przeklęła się w myślach za zaniechanie ćwiczeń fizycznych.
Na polanie sześcioro Śmierciożerców walczyło przeciwko Hermionie, Susan, Hannie i Lavender. Dziewczyny stały plecami do siebie i toczyły wyrównaną walkę. To jednak się skończyło, gdy u ich stóp eksplodowała ziemia i grupa została rozrzucona w różnych kierunkach. Śmierciożercy zaczęli ciskać na ślepo zabójcze klątwy w chmurę pyłu. Kiedy kurz opadł, ukazała się Susan, podtrzymująca obficie krwawiącą Hannę Abbott. W jej oczach lśniło szaleństwo.
Delikatnie położyła swoją najlepsza przyjaciółkę na ziemi i położyła na niej Świstoklik Huncwotów. Hanna natychmiast zniknęła. Następnie Susan udowodniła czemu nie należy wkurzać bratanicy Madam Bones. Wyczarowała trzydzieści sztyletów i cisnęła nimi w grupę trzech butolizów. Kiedy ci bezmyślnie wznieśli tarcze, ona ruszyła ku nim. W biegu dostrzegła wadę ich obrony. Może nie decydującą słabość, ale czasem trzeba wymierzyć kilka ciosów, nim powali się wroga.
- Celujcie wysoko, żeby nie opuszczali tarcz – poleciła Susan za pośrednictwem swojego zaklętego kolczyka. Lavender i Hermiona otworzyły gwałtowny ogień zgodnie z instrukcją. Susan zmieniła się w lisa i ruszyła ku wrogom poniżej nawałnicy klątw. Kilka metrów od przeciwnika zmieniła się na powrót w człowieka.
- Reducto! – krzyknęła Susan, padając na ziemię i celując pod krawędź tarcz. Trafiła butoliza pośrodku. Eksplodował, a na wszystkie strony poleciały fragmenty ciała i kości. Susan zdjęła trzech jednym uderzeniem, a ich tarcze ochroniły ją przed energią wybuchu. Całe szczęście, że uważnie słuchała historii opowiadanych przez ciotkę.
Za Lavender i Hermioną aportował się Śmierciożerca. Kopnął blondynkę w głowę i wymierzył różdżkę w serce prefekt naczelnej. Granger zawyła z bólu wywołanego przez Cruciatus. Nagle ból ustał. Hermiona zaczęła się zastanawiać, czy nie jest martwa. Dopiero po chwili ujrzała, że napastnik chwieje się na nogach, a część jego czaszki zniknęła. Kiedy zwalił się na ziemię, ujrzała za nim Draco Malfoya z wyciągniętą różdżką. Oczekiwała, że za chwilę znów uderzy ją Zaklęcie Niewybaczalne, ale on jedynie wyciągnął rękę i pomógł jej wstać. Hermiona nie mogła w to uwierzyć, ale potem przypomniała sobie, co zrobił dla Astorii. Przyjęła jego rękę i pomoc z uśmiechem.
- Ktoś zgubił matkę?! – krzyknęła Hesta, wychodząc z Molly na polanę. Nagle pojawił się jeden z Weasleyów, siedzący na czymś, co wyglądało na miotłę zdecydowanie zbyt drogą jak na jego możliwości finansowe. Molly zirytowało, jak rozrzutnie wydaje pieniądze, ale to jeszcze nic. Goblinka, która uratowała jej życia, wskoczyła na miotłę i namiętnie pocałowała Freda w usta.
- Co ci tyle zajęło, kochanie? – spytał Fred, przerywają pocałunek. Nie sposób było się naprawdę cieszyć pocałunkiem, kiedy tuż obok jego matka gapiła się na nich niczym gupik wyjęty z wody.
CZYTASZ
Harry Potter i Powrót Huncwotów
Fiksi PenggemarJames zginął, ratując żonę i syna. Mały Harry dorastał pod opieką Lily i Syriusza. Teraz, w wieku 17 lat, świetnie wyszkolony wojownik pojawia się w Hogwarcie, gdzie wstrząśnie czarodziejskim światem w posadach. Animagia, polityka, gobliny i... sukk...