Rozdział #39

6.3K 252 50
                                    

Daphne wyciągnęła rękę, żeby dotknąć Patronusa swojej mamy, ale Harry w ostatniej chwili złapał ją za nadgarstek. Właśnie podnosił ją na nogi, kiedy pojawiła się czarna postać pędząca od Zakazanego Lasu. Poruszała się tak szybko, że wzrok za nią nie nadążał. Ze względu na pagórkowaty teren wokół Hogwartu kształt to się pojawiał to znikał. Daphne nie mogła oderwać od niego wzroku, sama nie wiedziała czemu. Dopiero kiedy istota wspięła się na ostatnie wzgórze oddzielające ją od Daphne i Harry'ego, młoda czarodziejka mogła jej się lepiej przyjrzeć.

Przez ułamek sekundy była pewna, że to jej mama pod postacią animaga. Jednak postać animagiczna jej mamy, choć głównie czarna, miała też sporo białego włosia. Jej syberyjski husky wyglądał na majestatycznego i zadbanego czworonoga. Tymczasem pies pędzący w ich stronę z szaleństwem w oczach pokryty był zmierzwionym czarnym futrem. Dopiero kiedy stwór stanął jak wryty przed Patronusem jej mamy, Daphne pojęła, ze to Ponurak. I to identyczny jak ten Patronus, łącznie z teksturą futra. Bliźniacze Ponuraki wpatrywały się w siebie, wreszcie ten czarny wydał z siebie żałobne wycie.

Ginny wylądowała ze swoją miotłą i odciągnęła uwagę Daphne od dwóch Ponuraków. Zaraz po niej pojawiły się wybiegające zamku profesor Potter i profesor McGonagall. Lily przeskakiwała po trzy schody na raz i wysforowywała się przed starszą czarownicę. By dotrzymać jej kroku, Minerva zmieniła się w kota i wskoczyła na ramiona nauczycielki Zaklęć. Może brakowało jej niegdysiejszej prędkości, ale jej umysł wciąż pozostawał ostry jak brzytwa. Harry rozstawiał zaklęcia prywatności, a Daphne z powrotem spojrzała w stronę Ponuraków i zamarła zdumiona. Patronus jej mamy zniknął, a w jego miejscu stał wściekły profesor Black.

- Czemu mnie to nie zaskakuje? – warknęła Daphne.

- Chcesz się przerzucać winą czy ratować swoją rodzinę? – odwarknął Syriusz równie uprzejmie. Próbował zachowywać tolerancję wobec bezustannego węszenia dziewczyny wokół historii jego i Gabrielli. Doskonale rozumiał skąd się to bierze, ale w tej chwili naprawdę nie miał czasu, żeby jej dogadzać. Kobieta którą kochał znajdowała się w niebezpieczeństwie i wszystkie inne sprawy nagle przestały mieć znaczenie.

- Oczywiście że ratować rodzinę, ale to nie koniec tej sprawy – zagroziła mu.

- Zapamiętam – odparł, wywracając oczami.

- Kto wezwał pomocy? – spytała Lily, zatrzymując się przy nich. McGonagall zeskoczyła z jej ramion i przybrała ludzką postać. Potem dodała zaklęcie niezauważajki dla lepszej ochrony tego miejsca.

- Gaby wysłała swojego Patronusa żywiołów w formie elektryczności – odparł Syriusz bez owijania w bawełnę. Zerwał spinkę z herbem Rodu Blacków, która przytrzymywała jego kucyka. Jego włosy opadły na ramiona, a w jego oczach płonął ogień. Daphne zaparło dech w piersi. Roztaczał wokół siebie aurę naprawdę niebezpiecznego mężczyzny. Rzucił spinkę Lily i powiedział: - Z Fiuu w moim biurze dotrzecie na miejsce, a przez osłony przeprowadzi was… Łaska Aidin.

Lily skinęła głową i zmieniła się w Nalę. Harry ją zakameleonował. Jedynie małe kawałki ziemi i trawy pryskające spod jej łap pozwalały się domyślać, że wielka lwica pędziła przez Błonia ile sił w nogach. W tej formie mogła szybciej dotrzeć na miejsce, a liczyła się każda sekunda.

- Łapo, weź ze sobą Hellcat. Zbiorę trochę oddziałów i sprzętu i dołączę do was tak szybko jak to możliwe – powiedział chrzestnemu Harry. Zdjął z siebie prochowiec ze skóry bazyliszka i narzucił go Daphne na ramiona. Wiedział, że ona musi ruszyć do walki, ale nie zamierzał jej na to pozwolić bez najlepszej ochrony, jaką mógł jej zapewnić od ręki.

- Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, po prostu włóż rękę w podszewkę i odpowiednia rzecz znajdzie twoją dłoń – poinstruowała ją Ginny, patrząc przyjaciółce w oczy. Harry i jego ojciec chrzestny również milcząco porozumieli się wzrokiem. Obaj byli już wcześniej w takiej sytuacji, ale ta konkretna dotykała dwojga ludzi, na których Harry'emu bardzo zależało. Skinął głową, a Syriusz wyszczerzył się w uśmiechu i położył Harry'emu rękę na ramieniu. Potem Harry wskazał w prawo i rzucił niewerbalne zaklęcie. Kawałek trawnika zmarszczył się jak woda. Zabierze Syriusza i Daphne za bramy Hogwartu.

Harry Potter i Powrót HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz