Narcyza siedziała w swojej kuchni. Popijała herbatę i chyba już po raz dwudziesty czytała list od Draco. Zapewne potrafiłaby wyrecytować całość z pamięci, ale wpatrywała się w każde słowo, jakby lada moment miało zniknąć na zawsze. Szukała też każdej możliwej ukrytej wiadomości w tekście. Tak ją to pochłonęło, że aż podskoczyła, gdy Charlie usiadł koło niej i pocałunkiem starł świeżą łzę z jej policzka.
Jego przenikliwe oczy barwy cynamonu spoglądały na nią z troską i jakimś uczuciem, któremu obawiała się nadać nazwę. Co prawda całe życie pragnęła, żeby mężczyzna patrzył na nią z takim właśnie oddaniem, jednak wciąż nieco ją to przerażało. Było między nimi pożądanie, namiętność i spektakularny seks. Jednak tkwiło w tym jeszcze coś. Charlie zwracał uwagę na jej potrzeby, rozumiał jej problemy i fenomenalnie dogadywał się z Adamem. Nawet ten prosty gest, który wykonał przed momentem, sprawił, że palce u stóp jej się podwinęły, a żołądek wykonał salto. Zgodzili się, by nie definiować wyraźnie natury łączącej ich relacji, ale im więcej czasu z nim spędzała, tym częściej wydawało jej się, że jedynie sami siebie oszukują.
- Czy to łzy szczęścia? – spytał Charlie, głaszcząc ją po policzku. Przycisnęła się do jego ciepłej dłoni. Zamknęła oczy i pokiwała głową. Kiedy je otworzyła, Charlie zbliżał się do niej po pocałunek, więc spotkała się z nim w pół drogi. Nie było w tym pasji, ale rozgrzał ją i sprawił, że czuła się potrzebna. – Przechodzi na naszą stronę?
- Jeszcze nie, ale jest nadzieja – odpowiedziała Cissy z pełnym nadziei uśmiechem. Wiedziała, że jej kochanek nie będzie dopytywał się nieproszony. Nie oczekiwał niczego więcej, niż ona była mu skłonna dać. Zasługiwał na więcej, a ona pragnęła ofiarować mu więcej. Jednak jeszcze nie teraz. Nie czuła się gotowa na zrezygnowanie ze swojej nowoodkrytej niezależności.
- Wszystko w swoim czasie, cierpliwości, skarbie – zapewnił ją Charlie z domyślnym uśmiechem, który zawsze napełniał ją wiarą. Jeden z powodów dla których tak mocno zakochiwała się w tym wspaniałym mężczyźnie siedzącym w jej kuchni.
- No tak, ty masz cierpliwość świętego. Będę musiała ci uwierzyć na słowo – odpowiedziała Narcyza, splatając z nim żartobliwie palce. Ukryty sens tych słów okazał się bardziej odsłonięty niż planowała.
- Pierwszy raz ktoś porównał mnie do świętego. Z reguły jestem po drugiej stronie spektrum – odparł ze śmiechem. Zignorowała go i przeciągnęła kciukiem po szczecinie na jego policzku.
- Nie dla mnie – wyszeptała i znów nachyliła się w jego stronę. Charlie wyciągnął rękę i zatknął jej kosmyk włosów za ucho. Od tego gestu włosy na karku stanęły jej dęba.
- Tańczyłem z wieloma dziewczętami, ale walcowałem tylko z jedną kobietą – wyszeptał, jego usta o włos od jej warg. Cissy przysunęła się, ale on odsunął się, żeby się z nią przekomarzać. – Teraz nie pogodzę się z niczym innym. Dla niej mogę poczekać.
- Ty diable o gładkim języku, czyżbyś próbował się dostać do moich majtek? Powinnam cię ostrzec, że nie mam żadnych na sobie – odparła i przyciągnęła go do siebie. Ich usta spotkały się, a fala euforii sprawiła, że oboje odpłynęli ku szczęśliwej nieświadomości. Żadne nie wiedziało do końca, czy to Narcyza wstała, czy Charlie wciągnął ją na swoje kolana. Kiedy się rozdzielili, blef porządnie wycałowanej kobiety został sprawdzony i kręcił się na jednym z jego palców.
- Teraz faktycznie nie masz majtek – triumfalnie oznajmił Charlie, kręcąc nimi tuż poza jej zasięgiem.
- Jak ty to zrobiłeś? - zdziwiła się Narcyza i zaczęła go gonić po całym pomieszczeniu. Charlie, wykorzystując refleks wykształcony na quidditchu i doprowadzony do perfekcji przez smoki, wciąż umykał w ostatniej chwili. – Szlag, Charlie! Adam może tu wejść w każdej chwili.
CZYTASZ
Harry Potter i Powrót Huncwotów
FanfictionJames zginął, ratując żonę i syna. Mały Harry dorastał pod opieką Lily i Syriusza. Teraz, w wieku 17 lat, świetnie wyszkolony wojownik pojawia się w Hogwarcie, gdzie wstrząśnie czarodziejskim światem w posadach. Animagia, polityka, gobliny i... sukk...