Dolores Umbridge siedziała przy stole w Dziurawym Kotle i bezmyślnie mieszała herbatę. Pogrążyła się w myślach, wspominając drastyczną odmianę do jakiej doszło w jej życiu. Dwa i pół roku temu była podsekretarzem u boku najlepszego Ministra Magii od przeszło stulecia, jej ukochanego Korneliusza. Półtora roku temu złapała Hogwart żelazną pięścią i pozbyła się świętoszkowatego dyrektora. Przywróciła szkole odpowiednią dyscyplinę i metody nauczania.
Dzięki swoim kontaktom w Świętym Mungu zdołała podać ówczesnej pani Knot truciznę podczas jej okresowych badań. Powoli działająca substancja znajdowała się w jej organizmie kilka miesięcy, nim kobieta zaczęła zdradzać pierwsze oznaki choroby. Wówczas było już jednak za późno, by nawet najlepsi uzdrowiciele ocalili jej życie. Jej organy wewnętrzne przestawały działać jeden po drugim. Niegdyś kuszące ciało tej młodej szmaty pomarszczyło się jak suszona śliwka. Wybaczyła swojemu ukochanemu jego chwilowy brak zdrowego rozsądku i poślubienie tej małej dziwki, którą interesowało tylko jego złoto. Ta kobieta omotała go swoimi zboczonymi praktykami i manipulowała nim przy każdej okazji. Trzeba było ją usunąć, a wówczas Korneliusz bez wątpienia zwróci się do Dolores po pociechę.
Tylko że wtedy Voldemort ujawnił swoje istnienie, a czarodziejski świat zwrócił się przeciwko niej i jej ukochanemu w ułamku sekundy. Korneliusz został zmuszony do rezygnacji z posady ministra, a ją wyrzucono z Hogwartu i zmuszono do przyjęcia posady zwykłej sekretarki. Sekretarki! A poprzedniego dnia została jeszcze przesłuchana, kiedy zmierzała do pracy, która była tak znacznie poniżej jej godności. Cholerne zmiany w Ministerstwie!
- Witaj, Umbridge. Czemu mnie nie dziwi, że to właśnie ty się ze mną spotykasz? – powiedziała elegancka blondynka, a jej głos ociekał niechęcią.
- Lady Greengrass, zawsze miło panią widzieć – odpowiedziała Doleres ze swoją zwykłą fałszywą słodyczą. Wskazała na puste miejsce, które druga kobieta zajęła z niechęcią, a potem kontynuowała: - Minęło dużo czasu.
- Obawiam się, że niewystarczająco dużo. To jak układają się sprawy w Ministerstwie? – spytała Gabriella z domyślnym uśmiechem. Umbridge zmarszczyła brwi, ale potem posłała jej uśmiech, który miał być czarujący, ale w rzeczywistości mógł przyprawić dziecko o koszmary.
- Uważasz, że to zabawne, że zostałam zdegradowana do zwykłej sekretarki, co? Że odesłano mnie, choć wciąż jestem w pełni sił? Niech szlag trafi Dumbledore'a i jego propagandę. Zmieniałam Hogwart na lepsze, a teraz muszę pracować na samym dnie.
- Co za ironia.
- Nie kpij z mojego bólu, kobieto! Wiesz jakie to upokarzające, gdy po tylu latach wiernej służby Ministerstwu zostałam rzucona na ścianę niczym pospolity kryminalista? Zostałam przeszukana i obejrzana w poszukiwaniu Mrocznego Znaku i to jeszcze przez tą obrzydliwą metamorfomag, mieszańca, dziwkę, która nosi pomiot wilkołaka! Ciekawe z kim musiała się puścić, żeby dostać miejsce w Korpusie Aurorów?
- Jak śmią umożliwić jej uczciwą pracę w oparciu o jej wiedzę i zdolności? Czy nie wiedzą, że jedynym celem istnienia jej i jej podobnych jest służba na plecach z rozłożonymi nogami? – spytała Gabriella, wywracając oczami.
- Wreszcie ktoś, kto pojmuje mój punkt widzenia! – Umbridge kompletnie przegapiła sarkazm Gabrielli.
- Muszę powiedzieć, że jesteś znacznie lepiej rozciągnięta, niż mogłoby się wydawać. Nie co dzień można spotkać kogoś, kto potrafi wsadzić sobie głowę w dupę*. Ale starczy tych grzeczności. Masz informacje, których żądałam?
- Tak, mam wszystkie informacje, które zebrali Niewymowni na temat Niewolniczej Runy DeKy przez wszystkie lata ich badań, łącznie z używaniem jej do kontroli niższych ras i wymuszaniu posłuszeństwa pożądliwych żon, które nie szanują swojej małżeńskiej przysięgi. Chociaż za ten brak szacunku, który mi właśnie okazałaś, powinnam podwoić ci cenę.
CZYTASZ
Harry Potter i Powrót Huncwotów
FanfictionJames zginął, ratując żonę i syna. Mały Harry dorastał pod opieką Lily i Syriusza. Teraz, w wieku 17 lat, świetnie wyszkolony wojownik pojawia się w Hogwarcie, gdzie wstrząśnie czarodziejskim światem w posadach. Animagia, polityka, gobliny i... sukk...