Rozdział #52

5.3K 227 25
                                    

Normalnie Amelii Bones nie sposób nazwać bezduszną, ale potrafiła się tak zachowywać, jeśli wymagała tego sytuacja. Znała nieznośny, łamiący serce ból, który odczuwała osoba, trzymająca ukochanego w ramionach. Żałowała, że nie może zabrać bólu Tonks i Williama i dźwigać go na swoich barkach. Wolałaby, żeby dać im więcej czasu, ale ich ponura sytuacja na to nie pozwalała.

Siły Voldemorta ruszyły do ataku zarówno w mugolskim, jak i czarodziejskim świecie. Wobec tego musiała odłożyć aresztowanie Dumbledore'a. Natarcie miało taki zasięg, że cały jej Departament został wezwany do walki. Tak jak się obawiała, ich celem było rozdzielenie sił Ministerstwa i odsłonięcie głównych celów sił Śmierciożerców. A dokładnie Huncwotów i Rady Starszych, których Voldemort wziął na celownik. Bardzo chciałaby wysłać im pomoc, ale musiała najpierw zadbać o ludzkie życie.

Dwójka Huncwotów padła. Nie wiedziała ilu jeszcze doda do tej listy, nim ta noc się skończy. Nie miała pojęcia ile osób znajdowało się w zniszczonym domu Blacków podczas katastrofy. Jej ulubiona auror odchodziło od zmysłów z bólu, podobnie jak młody człowiek, do którego czuła coraz większy szacunek. Chciałaby dać mu czas na żałobę, ale jeśli polowy uzdrowiciel nie weźmie się szybko za jego rany, Weasley może dołączyć do swojej martwej narzeczonej. Czuła, że tego by właśnie chciał, ale nie mogła na to pozwolić, o ile było to w jej mocy.

- William... - przyklęknęła obok niego, kładąc mu delikatnie rękę na ramieniu. Odezwała się ciepło i łagodnie, żeby wiedział, że przyszła mu pomóc. Jednak gdy nie zareagował, powtórzyła bardziej stanowczo: - WILLIAM!

- Nie zabierajcie jej ode mnie – błagał łamiącym się głosem, tuląc do siebie potrzaskane ciało Fleur. Amelia matczynym gestem pogładziła go po włosach. Miała nadzieję, że w ten sposób pokaże mu, że nie stanowi zagrożenia. Z całych sił walczył z napływającymi mu do oczu łzami, a ona widziała podobne sytuacje na tyle często, by świetnie go rozumieć. Jeśli łzy popłyną, to Fleur naprawdę odeszła. Bill nie mógł znieść tej myśli, więc szaleńczo czepiał się nadziei, że jego wola wystarczy, by przezwyciężyć nieuniknione.

- Ona nie czuje już bólu i nie chciałaby, żebyś cierpiał niepotrzebnie. Fleur wolałaby, żebyś żył dla niej. Proszę, pozwól sobie pomóc – naciskała Amelia. Popatrzył w dół, na piękną twarz Fleur i załkał, widząc co jej zrobili. Zasługiwała, by odejść w lepszy sposób. Powinien być szybszy. Powinien ją uratować. Bill odsunął kilka jej złotych loków z pokrytej smugami twarzy. Próbował zetrzeć brud, ale jego pokryte krwią ręce tylko pogorszyły sytuację. Fleur nie była próżna, ale przykładała dużą wagę do wyglądu. Popatrzył błagalnie na Amelię.

- Nie chciałaby, żebyś ją taką zapamiętał. Może doprowadzimy ją do porządku, a moi uzdrowiciele zrobią to samo z tobą? – poprosiła Madam Bones, jakby odczytywała jego myśli. Potem dodała: - Zaraz ci ją oddamy, słowo.

Bill nie potrafił znaleźć sów wobec wszystkich uczuć, które się z niego wylewały, więc jedynie skinął głową. Nachylił się i pocałował Fleur na pożegnanie, a potem przekazał ją Amelii, które wzięła ciało z ogromną delikatnością. Dyskretnie wzniosła dźwiękoszczelną barierę między sobą i Billem. Młody mężczyzna nie musiał słuchać trzasku nastawianych kości. Tonks, trzymająca Remusa w ramionach, krzywiła się przy każdym dźwięku.

W przeciwieństwie do Billa pozwoliła, żeby łzy swobodnie ciekły jej po twarzy. Był jej mężem i zasługiwał na każdą kroplę. Wielokrotnie rozmawiali z Remusem, że jedno z nich może nie przeżyć. Nalegali, że drugie powinno żyć dalej i znaleźć nową miłość. Jednak Tonks wydawało się, że nigdy w życiu nie poczuje już niczego, poza palącą żądzą zemsty na tych, którzy uczynili to miłości jej życia.

Harry Potter i Powrót HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz