Rozdział #35

11.6K 285 384
                                    

Emma siedziała w milczeniu na swoim łóżku. Wciąż nie zdjęła sukienki, którą ubrała na pogrzeb swojej mamy. Spakowała się już i była gotowa wracać do Hogwartu. Przynajmniej teoretycznie. Miała wracać nie jako sierota, ale część rodziny i to szlacheckiego Rodu. Na jej nowym kufrze pyszniła się srebrna plakietka zawierająca jej imię, a wewnątrz mogła korzystać z w pełni umeblowanego mieszkania. Kufer podpisano Emma Rose Potter i dziewczynka nosiła to imię z dumą. To nazwisko oznaczało ludzi, którzy dali jej ten kufer i wiele, wiele więcej.

Cieszyła się wszystkimi nowymi rzeczami, które dostawała. Przez większość swojego życia musiała sobie radzić z niewielkimi zasobami. Jej pokój był wspaniały, lepszy niż mogłaby sobie wymarzyć. Ciągle jednak brakowało tam jej osobistych akcentów. Może jakieś plakaty i zdjęcia przyjaciół i jej nowej rodziny? Ludzi, których nigdy nie spodziewała się w swoim życiu? Zabawne jak wiele może się zmienić w tydzień.

Jednak ze wszystkiego co od nich otrzymała najbardziej ceniła bezwarunkową miłość i akceptację Harry'ego i cioci Lily. To był jej prawdziwy skarb. Teraz była częścią rodziny i tak jak oni zamierzała walczyć w jej obronie do ostatniego tchu. Czuła, że zostanie poddana próbie raczej prędzej niż później, ale nie miało to dla niej znaczenia. Stanie z tym twarzą w twarz, w końcu jest Gryfonką.

Gwałtowne pukanie do drzwi wyrwało ją z zamyślenia. Emma zawołała, żeby wchodzić. Drzwi otworzyły się i stanął w nich bardzo brudny Adam w czymś, co kiedyś było bardzo ładnym garniturem. Trzymał coś za plecami, a na twarzy miał szeroki uśmiech. Ta mina najwyraźniej była zaraźliwa, bo Emma zaczęła chichotać i potrząsać głową, widząc to zjawisko przed sobą.

- Ciocia Cissy przetrzepie ci tyłek za wybrudzenie nowego garnituru – zaśmiała się. Wzruszył ramionami, jak każde dziecko zrobiłoby w podobnej sytuacji. Niestety nie był już dzieckiem, a niemal nastolatkiem, ale z umysłem kilkulatka. Wyciągnęła różdżkę i rzuciła zaklęcie czyszczące, którego nauczyła ją ciocia. Adam zaczął chichotać, gdy magia zaklęcia go połaskotała. Po chwili znów był czysty.

- To było super, ale myślałem, że nie możesz…

- Cicho! Ciocia Lily nie musi się dowiedzieć, a poza tym wiem, gdzie masz łaskotki – przerwała mu Emma, wymachując ostrzegawczo różdżką. Adam odskoczył i otoczył rękami swoje żebra.

- Dziewczyny nie potrafią się bawić – sapnął.

- Nie musisz znosić comiesięcznych wizyt kuzynki czerwieni ani wypychać dzieci ze swojej pisi, więc i tak masz lepiej.

- Kto to jest i co to pisia?

- Eee… zapytaj Charliego albo Harry'ego. Nie, on się na mnie zemści. Nieważne, po prostu zapytaj Charliego. To co tam masz za plecami? – spytała Emma, desperacko usiłując zmienić temat. Najwyraźniej to podziałało, bo jego twarz rozpromieniła się, gdy zaczął myśleć o czymś innym. Dzięki Merlinowi, że tak łatwo go rozproszyć.

- A! Chciałem, żebyś poznała moją przyjaciółkę – krzyknął Adam i pokazał jej wielokolorową orchideę. Emma nigdy nie widziała podobnego kwiatu. Wyglądał jak coś, co można znaleźć tylko w tropikalnym lesie.

- Jest piękna – powiedziała Emma, ostrożnie dotykając płatka.

- Nazywa się Pixi, bo powiedziała mi, że urodziła się z łzy elfa.

- Rozmawia z tobą? – spytała z powątpiewaniem Emma. Adam pokiwał głową z niewinnym uśmiechem. Potem dziewczynka przypomniała sobie, że jej kolega lubi bawić się w ogrodzie. Biorąc pod uwagę jego rozwój, pewnie chodziło o jakiegoś wymyślonego przyjaciela czy coś w tym guście.

Harry Potter i Powrót HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz