Syriusz i Daphne dotarli do granicy Dworu Greengrassów. Jej dom wyglądał tak jak zawsze i dziewczyna westchnęła z ulgą. Być może to tylko jakieś nieporozumienie? Niestety los rzadko bywał tak wyrozumiały, a ona powinna sobie z tego zdawać sprawę i nie łudzić się na próżno. Po chwili iluzja, jakoby jej dom pozostawał nietknięty i bezpieczny, została rozbita. Dach jej domu eksplodował trafiony jakąś potężną klątwą. Wstrzymała oddech słysząc odgłosy walki dobiegające z wnętrza budynku.
W takiej sytuacji osłony wokół ich domu powinny być zniszczone, ale ku przerażeniu Daphne okazało się, że pozostają nietknięte. Wiedziała co to oznacza i poczuła narastającą w piersi wściekłość. Jej ojciec powinien był wiedzieć lepiej. Złapała Blacka za rękę i przeprowadziła ich przez osłony, jakby ich tam w ogóle nie było. Kiedy minęli ochronne bariery wokół posiadłości puściła jego dłoń i wyciągnęła różdżkę. Syriusz chwycił ją za nadgarstek i obrócił, żeby spojrzała mu w oczy.
- Czy Harry nauczył cię jak robić tylne drzwi w osłonach? – spytał, a ona potwierdziła skinięciem. Rzuciła niezbędne zaklęcie, żeby ich wsparcie mogło wejść bez przeszkód. Skinęła ponownie głową, żeby dać mu znać, że skończyła.
- Zabierz nas do swojego pokoju. Prawdopodobnie nic tam się nie dzieje. Zmienimy się w nasze formy animagiczne. Jeśli będziemy mieli trochę szczęścia, a oni okażą się idiotami, pomyślą, że jesteśmy tylko zwierzętami domowymi i nie zaatakują nas. Znajdziemy twoją rodzinę i wyciągniemy ich stamtąd. Priorytetem jest ratunek, nie zemsta – przypomniał jej Syriusz, a z jego oczu wyzierała lodowata wściekłość. Zaczynała się zastanawiać, czy tłumaczy to jej, czy przypomina samemu sobie.
- A jeśli moja rodzina już nie żyje? – spytała wyzywająco Daphne. Przysunęła się do niego, aż stanęli nos w nos. To był jej dom, a nie Hogwart. Nie miał tu nad nią żadnej władzy. Spojrzało na nią coś śmiertelnie niebezpiecznego. Ponurak czekał w gotowości i łaknął krwi.
- Wtedy wszyscy zginą – odparł ochrypłym głosem, obnażając kły. Skinęła głową i wzięła go za rękę. Po chwili pojawili się w jej pokoju. Tak jak się spodziewała, od jej wyjazdu nic się tu nie zmieniło. Drzwi stanęły otworem, a Łapa i Hellcat wypadli w poszukiwaniu rodziny Daphne.
═══════════════════
- Kurczę, ależ ta dziewczyna zasuwa – stwierdziła z podziwem Susan Bones, która obserwowała postępy Furii w korytarzach Hogwartu na Mapie Huncwotów 3D. Była sobota z przyjemną pogodą, więc na korytarzach jedynie z rzadka pojawiali się ludzie. Jednak jeśli jakiś uczeń zauważył jaguara burzowego, który pędził z pełną prędkością, najprawdopodobniej nie zarejestrował niczego poza smugą. W tej chwili kropka oznaczająca Furię skakała między jednymi ruchomymi schodami a drugimi.
Susan przeniosła spojrzenie na pomieszczenie, w którym znajdowała się Astoria. Wokół niej widziała cztery inne kropki. Dwóch oczekiwała, ale pozostałe dwie stanowiły dla niej niespodziankę. Caldwell i Inglebee nie załapali się nawet na listę potencjalnych zagrożeń. To sugerowało, że mogą znajdować się pod wpływem Imperio. Nie miało to jednak znaczenia. Susan słyszała zbyt wiele historii swojej ciotki, żeby brać to teraz pod uwagę. Musiała traktować ich jako nieprzyjaciół, póki Astoria nie będzie bezpieczna.
Ponownie przesunęła spojrzenie w inne miejsce na Mapie 3D. W Wielkiej Sali kropkę Hermiony otaczały punkty symbolizujące innych prefektów. Wydawała im rozkazy, które miały się okazać bardzo przydatne Huncwotom. Kiedy kropki rozeszły się na wszystkie strony, Susan znów spojrzała na inny punkt Hogwartu. Ujrzała masę kropek innych Huncwotów, którzy zmierzali do Gniazda. Wyglądało na to, że jak zwykle geniusz i szaleństwo mieszało się u tej dziewczyny w równych proporcjach. Kto by pomyślał, że podskakiwanie przez korytarze i śpiewanie Pieśni Piratów wzmocnionej Sonorus może podziałać tak dobrze?
CZYTASZ
Harry Potter i Powrót Huncwotów
FanfictionJames zginął, ratując żonę i syna. Mały Harry dorastał pod opieką Lily i Syriusza. Teraz, w wieku 17 lat, świetnie wyszkolony wojownik pojawia się w Hogwarcie, gdzie wstrząśnie czarodziejskim światem w posadach. Animagia, polityka, gobliny i... sukk...