Rozdział #59

3.2K 215 4
                                    

Sasha spojrzała w dół, na sztylet pogrążony w jej piersi po rękojeść. Uniosła wzrok i wykrztusiła:

- Mam serce po prawej...

Lily mrugnęła do niej, a potem wyrwała przeklęty kolczyk i odrzuciła najdalej jak to możliwe.

Gdy tylko Bllatrix wróciła do własnego ciała wyrwała z włosów dziwnie wyglądającą spinkę. Przekierowała magię i błyskawicznie transmutowała ją z powrotem we własną różdżkę. Wyszczerzyła się od ucha do ucha i wycelowała w tył głowy małej Potter. Zabije dziecko i zdeportuje się do swojego Pana. Zaklęcie tnące znalazło się na jej ustach, ale wówczas Lily pojawiła się tuż przed nią. Złapała Lestrange za nadgarstek, szarpnęła i zaklęcie nieskutecznie przeszło bokiem. Bella spojrzała w szmaragdowe oczy Potter i poczuła gwałtowny ból w piersi. Chwiejnie zrobiła kilka kroków w tył i spojrzała w dół. Z jej lewej piersi sterczał sztylet Le Fay.

- Chyba nie sądziłaś, że pozwolę ci umrzeć jak czarodziejce? Chciałam, żeby ostatnią myślą w twoim spaczonym umyśle było, że umarłaś jak mugolka z ręki szlamy – warknęła Lily. Belatrix nie mogła pozwolić, by uszło jej to na sucho i stanowczo wyciągnęła sztylet z własnej piersi. Myślała tylko o jednym. Zabierze Potter ze sobą. Ale ta kobieta nie okazałą cienia strachu, jedynie uniosła brew w rozbawieniu.

Bellatrix nie była kobietą, z którą można zadzierać i zamierzała to pokazać tej szlamie. Jednak za późno zorientowała się, że sztylet stał się korkiem blokującym dziurę w jej sercu. Zdołała zrobić tylko dwa kroki nim osunęła się do stóp kogoś, kogo uważała za niższą istotę. Ostatnią obelgą, jaką musiała ścierpieć Bellatrix Lestrange, była Lily Potter, która odwróciła się do niej plecami, jak do kogoś zupełnie nieistotnego.

═══════════════════

- Trzymać szereg! - ryknął Syriusz. Nowi i starzy Huncwoci oraz członkowie Zakonu stali ramię przy ramieniu naprzeciw Voldemorta i jego hordy. Wspólnie stworzyli imponujący mur tarcz. To jedynie opóźniło nieuchronne, ale dało Molly czas, by upuścić Świstokliki na najciężej rannych i wysłać ich do Gniazda po niezbędną pomoc medyczną.

- Musimy przenieść walkę do nich! – krzyknęła Hesta. Otaczali ją pozostali berserkerzy. Pozostało ich jedynie siedemnastu, ale na każdego ich poległego przypadło trzech zabitych wrogów. Mimo wszystko wciąż to Śmierciożercy mieli przewagę liczebną.

- Każdy kto potrafi rzucić pełnego Patronusa niech się wycofa i sformuje linię! – krzyknęła Daphne.

- Świetny pomysł, kochanie! Kiedy linia pęknie, niech ci co nie potrafią rzucić Patronusa sparują się z tymi, którzy potrafią. Pomogą im utrzymać koncentrację – powiedziała Gabriella do swojej pierworodnej, a potem odwróciła się do pozostałych.

- Zrobimy tak: najpierw patronusy żywiołów, potem Furia i berserkerzy. Patronusy powinny wbić się klinem w inferiusy i inne mroczne stwory, żeby berserkerzy mogli zaatakować bezpośrednio Śmierciożerców. Furio, to oznacza, że Wężogęby jest twój. Nie potrafi walczyć w bezpośrednim starciu fizycznym, więc wykorzystaj to. Zajmij go na tyle, by nie mógł nam posłać niczego paskudnego, ale jeśli nadarzy ci się okazja, wykorzystaj ją. Weasleyowie, zajmijcie czymś ich lotników – poinstruował Syriusz. Bardzo nie chciał posyłać Ginny samej, ale to była ich nadzieja, by przetrwać nim przybędzie wsparcie, po które posłała Gaby.

Ujął Gabriellę za rękę i poczekał chwilę, aż wszyscy zajmą pozycję. Jego ukochana spojrzała na niego z czułością.

- Nie tak wyobrażałam sobie pierwszą randkę – zażartowała.

- Kocham cię.

- O nie, nie waż mi się tu żegnać, Black. Powiesz mi to później, jak będziemy w łóżku nadzy i wyczerpani – zganiła go.

- Tak, Milady – Syriusz ukłonił się z szerokim uśmiechem.

- A żebyś wiedział, że tak, Milady – odpowiedziała. Pocałowała go szybko i zajęła miejsce pomiędzy rzucającymi patronusa.

- Na trzy! Raz... dwa... trzy!

Fred i George odpalili kilka smoczych fajerwerków w stronę gargulców, a potem sami wzbili się w powietrze. Smoczy patronus Charliego z czystego światła wzleciał, by związać dementorów walką. Tarcza opadła i dwanaście patronusów żywiołów, od płonącego Ponuraka Gabrielli do stalowego goryla Deana, ruszyło ku ścianie nadciągających inferiusów. Furia i berserkerzy szarżowali kilka metrów za nimi. Wojenny okrzyk goblinów i ryk jaguara zapewniały tych ukrytych za potworami, że nie zdołają zatrzymać tej szarży.

Patronusy żywiołów przebiły się przez inferiusy i stworzyły ciasną, ale solidną wyrwę w ich szeregu. Berserkerzy wbili klin w drugą linię, składającą się z trolli i innych mrocznych stworzeń. Im również udało się rozdzielić szyki wroga. Za nimi podążała srebrna smuga, która zręcznie unikała ognia klątw prowadzonego przez kolejną linię, składającą się ze Śmierciożerców, do tej pory schowanych bezpiecznie za plecami sojuszników.

Harry Potter i Powrót HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz