Cześć.
Nazywam się Summer Williams i opowiem wam moją historię.
* kilka lat wcześniej*
Mimo nienagannego wyglądu, wysokiej kultury osobistej i poczucia humoru nie jestem zbyt popularną osobą. Ludzie nie interesują się mną, bo wolę poczytać książkę niż iść na imprezę, chociaż pod naciskiem jedynej przyjaciółki Lexie, ulegam i daję się ponieść zabawie. Jestem uczennicą ostatniej klasy w Londyńskim liceum. Zostało ostatnie 6 miesięcy szkoły i 2 miesiące do moich dziewiętnastych urodzin. Leżąc na łóżku i patrząc w sufit rozmyślałam o tym jak ten czas szybko leci.
Tak szybko leci, że za chwile spóźnię się na zajęcia.
Zwlekłam się w końcu z łóżka i poszłam do łazienki przygotować się do wyjścia. Szybki prysznic, tusz do rzęs i błyszczyk powinny wystarczyć, nie przepadałam za mocnym malowaniem się do szkoły. Jak zwykle o 7:40 pod moimi drzwiami czekała Lexie. Udałyśmy się jej samochodem pod szkołę. Dzień zaczynał się spokojnie i nudno jak każdy inny. Rutyna każdego dnia sprawiała, że wszystko stawało się nudne i nijakie. Dni były szare a rozrywka nie występowała często.
***
— Ostatnie zajęcia na dziś — westchnęła radośnie Lexie i usiadła obok mnie. — Masz jakieś plany na wieczór?
— Proponujesz coś? — uśmiechnęłam się. Wiedziałam że coś kombinuje.
— Ja, Ty, impreza, dziś.
— Wiesz, że nie chodzę na imprezy — westchnęłam trochę zawiedziona. Niby nie podobało mi się życie imprezowiczki, ale zdecydowanie brakowało mi jakiejś rozrywki w nastoletnim życiu. Ciągła szkoła i praca w ciastkarni nie były zbyt ciekawe ani zabawne.
— Nie daj się prosić, rozerwij się nudziaro!— zaśmiałyśmy się obie.
— Pomyślę. — Wywróciłam oczami, nie odpuści dopóki się nie zgodzę, byłam tego pewna.
Lekcja się zaczęła, matematyka.
W momencie, gdy zapadła cisza w klasie, drzwi otworzyły się z impetem a do sali weszło pięciu chłopaków, których każdy dobrze znał. Pięciu tak różnych, a jednak tak sobie bliskich. Grupka, która niedawno dołączyła do klasy. Każdy z nich przystojny jak grecki bóg. Trzech brunetów, blondyn i szatyn. Nie mieli tu chyba wielu znajomych bo na zajęciach zawsze siadali obok siebie, a na przerwach wychodzili ze szkoły znikając wszystkim z oczu. Chłopak z bujnymi lokami na głowie uśmiechnął się w moim kierunku zalotnie, co nie umknęło Lex, która odrazu mnie szturchnęła. Zajęli swoje miejsca i lekcja mogła w spokoju trwać dalej.
Jak zwykle skupiona rozwiązywałam zadania, które podał nauczyciel, lecz dziś coś mnie rozpraszało, nie pozwalało się skupić.
Czułam na sobie czyjś wzrok, przeszywający mnie od stóp aż do czubka głowy. Odwróciłam wzrok w stronę jednego z nich. Siedział i patrzył na mnie, ale niestety jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, więc nie dało się odczytać lub domyślić dlaczego na mnie patrzy.Czemu się tak gapi?
Chłopak, za którym wzdychała połowa szkoły siedział i gapił się na mnie czterdzieści pięć minut. Jak tylko zadzwonił dzwonek spakowałam się i w pośpiechu wyszłam.
— Gapił się na ciebie! — Lex skoczyła na mnie z radości pchając mnie do przodu.
— I co z tego? Mógł równie dobrze patrzeć na ciebie, siedziałaś obok. — Wzruszyłam ramionami i szłam w kierunku swojej szafki.
— Oh, błagam Cię, sama siebie próbujesz oszukać — oburzyła się trochę.
— Wcale nie! — Zatrzymałam się. — Dlaczego uważasz, że nagle miałby na mnie patrzeć? Odkąd się tu przenieśli słowa ze mną nie zamienił a nagle miałby się mną zainteresować?
— Może dostrzegł jaka jesteś piękna — skomentowała i zaśmiała się nerwowo, dla rozliźnienia sytuacji.
Wzruszyłam tylko ramionami i otworzyłam swoją szkolną szafkę. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że wypadła z niej mała pognieciona karteczka. Podniosłam ją z ziemi i rozwinęłam. Nie było na niej nic oprócz narysowanego uśmiechu " :) ".
CZYTASZ
To nigdy nie powinno się wydarzyć |H.S
FanfictionW TRAKCIE POPRAWY 43/61 Niemal wszystkie historie miłosne kończą się happy endem - gromadką dzieci, wspólnym mieszkaniem, życiem w dostatku, bla, bla, bla. Co się stanie, jeśli ta, przepełniona złością, wulgaryzmami i zwrotami akcji historia wcale n...