Rozdział 33

115 10 0
                                    

Zamiast na zakupy ruszyłam do domu przyjaciółki. Miałam gdzieś zakaz Harry'ego i jego zdanie, że moja przyjaciółka nie jest odpowiednim towarzystwem dla mnie. Ona jako jedyna zawsze mnie rozumiała, zawsze wspierała i była wtedy, kiedy jej potrzebowałam. A teraz potrzebowałam jak nigdy. Zatrzymałam samochód przed kamienicą stając na wolnym miejscu. Udałam się bez namysłu na górę pukając w odpowiednie drzwi. Czekałam chwilę i zamiast drewna ujrzałam moja przyjaciółkę.
— Summer?
— Mogę wejść?
— Jasne, tylko... Jest u mnie Louis — stwierdziła zakłopotana.
— Nie ważne. Potrzebuję cię — jęknęłam i weszłam do środka. Nic od mojego wyjścia się nie zmieniło, może oprócz tego, że więcej tutaj męskich ubrań

 Czyżby przyjaciel mojego chłopaka się  wprowadził?

Usiadłam na sofie i przytuliłam do siebie poduszkę kładąc ją ówcześnie na kolanach.
— Summer? — Do salonu wszedł Louis z zaskoczoną miną. No tak, jak można nie być zaskoczonym skoro miałam zakaz spotykania się z własną przyjaciółką. — Coś się stało?
— Nic. Czy nie mogę się już spotkać z własną przyjaciółką?
— No... Możesz — zmieszał się trochę. Wiedział o tym co postanowił Harry.
— Nie wyglądasz za dobrze — stwierdziła moja przyjaciółka siadając obok i pocierając moje plecy dłonią. Miała rację. Moją twarz nie zdobiła chociażby odrobina makijażu, pod oczami widniały okropne sine wory, a cała sylwetka straciła kilka kilogramów przez stres i skromne jedzenie lub jego całkowity brak. Wstawanie o szóstej i sen o pierwszej w nocy nie wpływały na mój organizm pozytywnie. Westchnęłam i przytuliłam się do jej ramienia. Tak dawno jej nie widziałam. W szkole mój ukochany chłopak nie odstępował mnie na krok stwarzając pozory związku idealnego, nie miałam szans spotkać się z Lexie, jedynie machała mi z daleka ręką. Louis podał mi ciepła herbatę i obdarzył szerokim uśmiechem.
— Nie popieram tego, co robi mój przyjaciel. Kiedyś miał kobietę, bardzo ją kochał. Miał w tamtym czasie bardzo niespokojne życie. Lubił pakować się w tarapaty. Chciał się jej oświadczyć. — zatrzymał się na chwilę badając moją reakcje. Nie drgnęłam nawet. Kontynuował. — Niestety jego wybranka, nie zgodziła się. Był tak zły, że zostawił ją w miejscu, które wybrał na oświadczyny, dziewczyna nie miała szans wrócić na piechotę do domu.
Następnego dnia, dowiedział się że jego wybranka zaginęła. Nie odnalazł jej.
— Louis — upomniała go Lexie.
— Nie skarbie. Ona powinna znać prawdę. — Mojej przyjaciółce układało się w związku lepiej niż mi, zdecydowanie. Zaskoczyło mnie to, że ona wiedziała o czymś o czym ja nie miałam bladego pojęcia, wiedziała o ważnym fakcie z życia mojego faceta szybciej ode mnie. — Po kilku miesiącach odezwał się ten, który jej to zrobił. Porwał i zgwałcił. Harry wpadł w szał, bił go do tej pory, aż był pewien, że tamten nie żyje. Sami długo nie wiedzieliśmy o tym co się stało, nie powiedział nam, że zabił tego człowieka.
— Był w więzieniu? — zapytałam zmrożona jego wyznaniem. Harry zabił człowieka? Nie mogłam w to uwierzyć.
— Nie. Tamtego dnia przejeżdżali tamtędy pijani uczestnicy imprezy, która odbywała się niedaleko. Nie mieli świateł, kierowca miał prawie dwa promile alkoholu, przejechał po tym mężczyźnie. Chłopak trafił do więzienia, ciała nie zidentyfikowano, jego twarz była...
— Rozumiem — jęknęłam nie chcąc słuchać dalszej opowieści. On zabił człowieka i jeszcze ktoś niewinny poszedł siedzieć. No, może nie tak do końca nie winny, nie siada się po pijaku za kierownicę, jakąś winę w tym miał. Byłam zszokowana wyznaniem Louisa, Harry chyba nigdy by mi o tym nie powiedział. Byłam też w szoku, że Louis zaufał mi na tyle, by powiedzieć o tak strasznej rzeczy. — Ale, dlaczego mi o tym mówisz?
— Dwa tygodnie temu była rodzica jej śmierci. On ją naprawdę bardzo kochał.

— Dlaczego ciągle podkreślasz, jak bardzo ją kochał.
— Próbuje ci przekazać, że dlatego jego zachowanie jest aż tak drastyczne. W tamtym roku dwa miesiące chodził pijany. Dziwię się, że tego roku nie pije.
— Nie obchodzi mnie to! To go nie usprawiedliwia od takiego traktowania mnie.
— Tak, to z pewnością — powiedział krótko.
Położyłam się na kolanach przyjaciółki biorąc ostatni łyk herbaty. Po raz kolejny dziś z moich oczu popłynęły łzy. Czułam tak wielką bezsilność, że nie byłam w stanie nawet powstrzymać płaczu. Nie byłam gotowa na tak drastyczne zmiany w życiu. Chciałam odejść, ale go kochałam, więc jaki sens był wywoływać jeszcze większą burze awantur? Miałam w duszy cichą nadzieję, że on się zmieni na tego Harry'ego, którym był przed dwoma tygodniami, na tego, którym obiecywał być.


Otworzyłam oczy. W pomieszczeniu było ciemno i cicho. Podniosłam się od razu i przetarłam czerwone od płaczu oczy. Spojrzałam za okno, było już ciemno. Cholera, musiałam zasnąć. Zajrzałam dyskretnie do sypialni przyjaciółki nie wiedząc czego się spodziewać. Spała wtulona w tors swojego chłopaka. Spojrzałam na godzinę było grubo po północy. Na ekranie widniało trzydzieści nieodebranych połączeń od Harry'ego i dziesięć sms'ów. Westchnęłam głośno na myśl jaka awantura czeka mnie w domu. Bezszelestnie wyszłam z mieszkania przyjaciółki po drodze zjeżdżając szybko do całodobowego marketu i kupując kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Udałam się do mieszkania starając bezdźwięcznie wejść do środka. Zamknęłam drzwi i postawiłam siatkę w kuchni. Rozpakowałam produkty, które od razu trzeba było włożyć do lodówki. Po schowaniu wszystkiego poszłam do sypialni.
— Gdzie ty kurwa byłaś?! — krzyknął Harry, gdy tylko mnie zobaczył.
— U Lexie — przestraszyłam się jego krzyku, chociaż mogłabym powiedzieć, że był to bardziej wrzask niż krzyk.
— Powiedziałem ci, że masz się z nią nie spotykać! Ja ci już nie wystarczam?!
— Ty możesz się spotykać z przyjaciółmi a ja nie?
— Ja mam prawdziwych przyjaciół.
— Uważasz, że Lexie nie jest moja prawdziwa przyjaciółką? — milczał. Tak jak myślałam, chciał mieć mnie tylko dla siebie, żebym robiła za jego prywatna dziwkę i gosposie. — Mam prawo do spotykania się z ludźmi i nie możesz mi tego zabronić.
— Mieszkasz w moim domu i będziesz robiła to, co ja będę mówił. Chodź tutaj.
Poklepał miejsce obok siebie na łóżku.
— Kpisz sobie chyba. Dobranoc — syknęłam i chwyciłam koc z fotela ruszając do salonu. Ułożyłam się wygodnie na kanapie i zadziwiająco szybko zasnęłam.

Rano jak zwykle obudził mnie budzik, punkt szósta rano. Przeciągnęłam się niechętnie i spuściłam nogi na ziemię. Tak bardzo się nie wyspałam, nie to, że kanapa była niewygodna. Byłam zmęczona psychicznie, miałam dość.
Ziewnęłam i poszłam na górę po świeże ubrania. Bezszelestnie wzięłam z szafki czarne jeansy i białą koszule w kropki i udałam się do łazienki. Gorący prysznic zmył ze mnie chociaż małą cząstkę nerwów. Ubrałam się i jak rutyna nakazywała w dni powszednie szłam robić śniadanie dla nas obojga. Brunet jeszcze spał, co dawało mi dodatkowe pół godziny spokoju. Zrobiłam kanapki z zakupioną wczoraj szynką i ciepłą herbatę. Zjadłam połowę swojej porcji a wydzieloną dla Harry'ego zaniosłam do pokoju.
— Wstawaj — szturchnęłam nim mocno. Mruknął coś i przyciągnął mnie do siebie. — Puść mnie, śniadanie masz na biurku. Smacznego.
Powiedziałam szorstko i wyswobodziłam się z jego uścisku. Chwyciłam z blatu jeszcze książki i zniknęłam wychodząc na korytarz. Spakowałam potrzebne dziś w szkole rzeczy do torebki i szybko wróciłam do jeszcze bardziej szarej rzeczywistości. Chodziłam po domu zbierając rzeczy do kosza na pranie. Gdybym tego nie robiła, chłopak prędzej by kupował nowe ubrania za pieniądze rodziców niż nastawił pranie.
Zebrałam wszystko co udało mi się znaleźć i odstawiłam do łazienki segregując kolorami. Ułatwi mi to czynność, którą będę musiała wykonać po szkole. Sprawdziłam godzinę na zegarku wiszącym w korytarzy, była siódma dwadzieścia. Dziś zajęcia zaczynały się nieco później, więc zdarzyłam jeszcze wyciągnąć kurczaka z zamrażalnika na obiad i pozmywać po śniadaniu, przed tym upewniając się, że mój ukochany wstał. Poprawiłam ubranie i przejrzałam się w lustrze. Zdecydowanie moim oczom przydałby się makijaż. Sprawdzając na zegarku czy mam jeszcze chwilę, pobiegłam do łazienki gdzie podkreśliłam mocno rzęsy tuszem oraz usta delikatnie różowa szminką. Wybiła godzina wyjścia, spotkałam się z chłodnym spojrzeniem chłopaka w salonie.
— Ładnie wyglądasz — zmierzył mnie wzrokiem. Sama sobie to również przyznałam w myślach chwilę temu patrząc w lustro. Moje czarne spodnie idealnie opinały moje nogi  podkreślając ich kształt, koszula z miękkiego i aksamitnego materiału wpuszczona w spodnie prezentowała się bardzo elegancko i schludnie, do tego delikatny makijaż i rozpuszczone brązowe włosy idealnie dopełniały resztę.
Założyłam na nogi trampki i razem udaliśmy się do jego samochodu. Zajęłam miejsce pasażera czekając na bruneta. Zasiadł obok mnie i od razu odpalił silnik. Unikałam jego wzroku przygotowując się na odgrywanie idealnej, popularnej pary w szkole. Nigdy bym się nie spodziewała, że on zmieni się tak bardzo, kiedy tylko tu zamieszkam. Przedtem miałam go za czułego, troskliwego, kochającego chłopaka. Teraz już nie wiedziałam kim on właściwie jest.

______________________________
Zachęcam was do komentowania :) jeśli widzicie jakieś błędy logiczne czy interpunkcyjne zapraszam do wyrażenia opinii.

To nigdy nie powinno się wydarzyć |H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz