Rozdział 50

113 9 1
                                    

Niestety film nie był tak świetny jak mówiły o nim recenzje. Przez większość czasu nudziłam się po prostu patrząc w ekran.
Nie mogłam przestać myśleć kim była ta dziewczyna i dlaczego w taki sposób odezwała się do Harry'ego.
Po prawie dwóch godzinach wszyscy opuściliśmy salę kinową i udaliśmy się do samochodów stojących na parkingu przed budynkiem. Panowała dość napięta atmosfera, pomimo ogólego zadowolenia ze wspólnego wieczoru. Harry trzymał się na dystans i rozmawiał ciągle, z którymś ze swoich przyjaciół.
— Summer? — zwróciła się do mnie Lexie.
— No? — spojrzałam w jej stronę. Puściła dłoń swojego narzeczonego i podeszła do mnie kładąc znacząco swoją rękę na moim ramieniu.
— Ja znam tą dziewczynę.
— Jak to ją znasz?
— Ona bardzo często przesiadywała pod naszą szkołą, kiedy byłyśmy w drugiej klasie. Od kiedy Harry przyszedł do naszej klasy pojawiała się tam dzień w dzień. Jest od nas starsza jeśli się nie mylę o rok.
— To niewiele mi mówi. Nie pamiętam jej, ale bardzo zastanawia mnie, dlaczego tak się do niego zwróciła.
— Wiesz, Harry lubił zaliczać wszystko co się rusza.
— Już nie przesadzaj — fuknęłam, mimo że kiedyś miałam dokładnie takie samo zdanie o nim. — Byle czego by nie ruszył.
— No tak — stwierdziła ze śmiechem przewracając oczami. — A ty, jak się czujesz?
— Tak jak wyglądam, nie za dobrze.
— Psychicznie czy fizycznie?
— Tak i tak.
Nie odpowiedziała już nic tylko pogładziła moje ramię. Wsiedliśmy do samochodu w takim samym schemacie jak wcześniej i ruszyliśmy w kierunku mieszkania Harry'ego.
— Summer, nie przejmuj się tą sytuacją. — Po krótkiej ciszy zwrócił się do mnie Louis.
— Łatwo wam wszystkim mówić.
— Jego przeszłość zostanie z nim na zawsze.
— Przeszłość jest dość uszczypliwa —  stwierdziłam obserwując zmieniający się krajobraz za szybami.
— Gdyby cię facet zostawił po tym, gdy mu się oddałaś też byłabyś zła.
— Usprawiedliwiasz go. Byłabym zła, ale tylko na siebie za to, że oddałam się takiemu kutasowi.
— Nie usprawiedliwiam go, jedynie próbuje załagodzić sytuację.
— Tej sytuacji Louis nie da się od tak załagodzić. Jeśli gaśnie ci ognisko nie rozpalisz go z powrotem samymi chęciami, jeśli w pobliżu nie będzie nic, co można by do tego ognia podrzucić.
Po moich słowach zapadła cisza w samochodzie. Tak spędziliśmy jeszcze kilka minut zanim chłopak zaparkował obok podjazdu. Wiedziałam, że przyjaciele wyczuwali napięcie między mną a Harrym, zrozumieli też po tych słowach, że niewiele da się jeszcze uratować.
— Pamiętaj, że w każdej sytuacji możesz na mnie liczyć — dodała Lexie, gdy wysiadałam. Uśmiechnęłam się szeroko do niej i zamknęłam drzwi auta. Rozejrzałam się w poszukiwaniu mojego narzeczonego, gdy znalazłam go wzrokiem ruszyłam do drzwi otwierając je i czekając aż książę raczy przyjść.
— To nie tak jak myślisz — powiedział, kiedy tylko przekroczył próg domu.
— Tak zaczyna się większość rozstań — rzuciłam sarkastycznie.
— Kiedyś się z nią spotykałem, nie jakoś długo, ale dziewczyna się mocno zaangażowała. Wiesz jaki byłem kiedyś.
— Niewiele się zmieniło — ponownie rzuciłam sarkazmem.
— Summer! Zmieniłem się dla ciebie i nie udawaj, że tego nie widzisz! Wracając do tematu, kilka razy wylądowaliśmy w łóżku po czym dowiedziałem się, że ma dziecko!
— Straszne, dalej nie wiem skąd takie zachowanie.
— No jak to skąd?! — zdenerwował się. — Nie każdy miał możliwość sprawdzić, jak bardzo zmieniłem się przez ponad pół roku! Skoro wiedziała jaki byłem kiedyś i tylko takie zdanie o mnie miała widząc nas razem co innego miała powiedzieć? Spławiłem ją, bo miała dziecko a nagle pokazuje się z laską w ciąży... No Summer pomyśl sama.
— Nie odezwałeś się nawet słowem.
— Miałem wszczynać awanturę z pracownicą kina, żeby wszystkim popsuć wieczór?
— Mogłeś się chociaż odezwać, kim dla ciebie jestem. Czyżbyś się tego wstydził?
— Teraz to jesteś śmieszna!
— Super —  syknęłam splatając ręce w złości na piersiach.
— Gdybym się wstydził kazałbym ci usunąć dziecko i bym cie zostawił.
— Czasem mam wrażenie, że właśnie tego chcesz, że podczas takich kłótni to usłyszę. 
— Co? — Złość z jego twarzy zeszła w ułamku sekundy a ją zastąpił głęboki ból wydobywający się z głębi serca.
— Spójrz na swoje zachowanie. Odkąd obudziłeś się ze śpiączki jesteś nie do zniesienia! Wszystko ci nie pasuje, unikasz mnie albo chcesz się bzykać. Cokolwiek między nami się nie dzieje ja muszę to inicjować! Męczy mnie to wszystko. Nie interesujesz się nawet dzieckiem! Nie wymagam już zainteresowania mną, rozumiem uczucia mogą się wypalić, ale powiedz mi ile razy zapytałeś jak się czuje? Kiedy mam wizytę u ginekologa? Po tym jak zemdlałam lekarz zalecił jak najszybszą wizytę u prowadzącego moją ciąże nawet to cie nie obchodzi.
— Uważasz, że cię nie kocham?
— Mówię ci tylko to, co czuję. W jaki sposób odbieram twoje zachowanie od jakiegoś czasu.
— Przecież wiesz, że cię kocham.
— Nie Harry. Nie wiem. Pozwolisz, że się już położę. Jestem zmęczona.
— Nie uciekaj ode mnie. Połóż się w naszej sypialni.
— W twojej — poprawiłam go i zostawiłam samego w salonie, w którym toczyła się cała kłótnia. Zamknęłam dokładnie łazienkę do której weszłam i pozwoliłam emocjom owładnąć moje ciało. Z moich oczu wypłynęło kilka łez, które w mgnieniu oka wytarłam i zmyłam makijaż. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Blada cera, sine worki pod oczami, wyraz twarzy jakby ktoś wyssał ze mnie życie(i to wcale nie było maleństwo, które w sobie nosiłam). Nalałam wodę do wanny i wlałam do niej kilka olejków zapachowych, kojących i odżywczych. Rozebrałam się i powoli weszłam do ciepłej cieczy. Zanurzyłam się po szyję i spojrzałam pustym wzrokiem w sufit.
Gdyby ktoś rok temu, powiedział mi jak będzie dziś wyglądać moje życie uznałabym go za idiotę. Niestety, to co działo się obecnie było smutną prawdą, której nie potrafiłam odwrócić w happy end.
Nawet moja wieloletnia przyjaciółka, nie starała się nakłonić mnie do walki o ten związek, tylko stwierdziła, że mogę na nią liczyć w razie czego.

Czy to naprawdę jest już koniec?

Los napisał dla mnie scenariusz samotnej matki? Kobiety, która nie potrafi radzić sobie z niczym w życiu? Porzuconą i skrzywdzoną?
Nie chciałam takiego życia. Jeszcze dwa lata temu miałam plany, na przyszłość, na siebie, rozwój, karierę. Od zawsze marzyłam o przystojnym mężczyźnie, który będzie w stanie zapewnić mi wszystko czego pragnę zaczynając od uczcić i szacunku przez możliwość samorealizacji po cudowne wakacje na Dominikanie. Marzyłam o znalezieniu przyjaciela, który później stanie się miłością mojego życia i ojcem moich dzieci. A co mam? Mam humorzastego gnojka, który nie widzi nic prócz swojego czubka nosa.

— Summer? — Moje użalanie się nad sobą przerwało pukanie w drzwi.
— Co?
— Wszystko w porządku? Siedzisz tam już godzinę, martwiłem się, że coś się stało.

Naprawdę minęła już godzina?

— Wszystko w porządku, nie musisz się martwić.
— Zamówiłem dla nas pizze, chodź właśnie przyszła.
— Zaraz.
Po raz kolejny, najpierw zachowuje się jak dupek a później udaje kochającego mężczyznę i ojca. I ja mam wziąć z nim ślub, jak radzą rodzice? Po co? Po to by już do końca życia znosić jego zmiany nastroju a za jakiś czas tłumaczyć sobie, że jestem z nim tylko ze względu na dziecko?
Niestety. Nie należę do tego typu człowieka, który będzie się zmuszał do czegoś ze względu na innych.
Teraz niestety musiałam się zmusić do wyjścia z wanny, bo mała fasolka domagała się kolacji. Z głośnym westchnięciem i pluskiem wody wyszłam z wanny i wytarłam się dokładnie zakładając jedynie szlafrok, pod wpływem emocji nie pomyślałam o zabraniu czystych rzeczy do przebrania.
Otworzyłam wcześniej zamknięte na zamek drzwi i udałam się do kuchni, w której jak domniemałam leżała ciepła pizza, która aż prosiła się o zjedzenie. Od razu chwyciłam za jeden z kawałków i w kilka chwil go pochłonęłam.
— Widzę, że ktoś tu jest bardzo głodny.
— Harry?! — podskoczyłam wypuszczając z dłoni ostatni kęs ciasta. — Wystraszyłeś mnie.
— Wybacz, nie chciałem — zaśmiał się i wziął drugi kawałek z ośmiu.
— Dobra — skwitowałam posiłek, który zamówił. Nie kupił klasycznej pizzy z brokułem i fetą. Tym razem postawił na misz masz. Na cieście znajdowały się oliwki — których swoją drogą wcześniej nie wzięła bym do ust— pomidory, salami, rukola i cebula.
— Przepraszam Summer. Gdybym mógł, oświadczyłbym ci się jeszcze raz na dowód mojej miłości.
— Pierścionek nie zmieni twojego zachowania.
— Może ślub zmieni? — powiedział wyjmując małe czarne pudełko, by po chwili je otworzyć i pokazać mi dwie przepiękne złote obrączki z inicjałami naszych imion.

ŻE CO KURWA?!

_______________________________________
Dziękuję wam za tyle wyświetleń i gwiazdek! Zachęcam również do zostawienia opinii o opowiadaniu w komentarzach. Pochwały i konstruktywna krytyka mile widziana.

To nigdy nie powinno się wydarzyć |H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz