Epilog

180 12 5
                                    

Od ostatnich przykrych wydarzeń w moim życiu minął ponad rok.
Dziś patrzę na to jak na kolejny etap, który staram się zamknąć.
Rodzice bardzo mocno mnie wspierają, Harry już nie przychodzi pod mój dom, nie wypisuje, nie dzwoni.

W prezencie z okazji dwudziestych pierwszych urodzin dostałam od rodziny niewielkie mieszkanie w centrum. Pięćdziesiąt dwa metry kwadratowe tylko dla mnie.
Pracując jako manager małego sklepu z kosmetykami pozwoliłam sobie udekorować moje gniazdko w stylu skandynawskim z akcentami różnych kolorów w pomieszczeniach.
Dzisiejszy dzień, miał być taki jak reszta innych wstalam rano, wypiłam kawę i udałam się do pracy.
Niestety od minionych wydarzeń mój wygląd fizyczny niewiele się poprawił. Dalej byłam drobną, kruchą, chudą dziewczyna ukrywającą się za za dużymi ubraniami.
Mój zawód niestety zmuszał do zakładania sukienek lub eleganckiego wyglądu, więc wiele mankamentów mojego ciała było odkryte.
Dziś postawiłam na białą koszule z czerwonymi różami na rękawach i czarne obcisłe spodnie.
W sklepie byłam jak zwykle punktualnie o ósmej rano otwierając go kluczami zapasowymi jakie dostałam od właścicielki.
— Weź kasetkę, zajmij stanowisko ja zajmę się produktami. — zwróciłam się do Megan jednej z naszych pracownic. Jak co rano pomagałam dziewczynom z asortymentem. Przesuwałam kosmetyki do przodu, sprawdzałam daty ważności. Rano zwykle nie było klientów więc na spokojnie robiłam to co do mnie należało.
Jednak dziś piętnaście minut po ósmej usłyszałam dźwięk dzwonka przymocowanego do drzwi wejściowych. Odwróciłam się by powitać klienta, ale moim oczom ukazała się ta charakterystyczna burza brązowych loków, którą poznałabym wszędzie.
— Harry? — spojrzałam na niego zdezorientowana. Od dziesięciu miesięcy nie dał znaku życia a nagle pojawia się u mnie w pracy?
— Masz chwilę? — zapytał bardzo speszony. — Jasne. — odpowiedziałam wysilając się na wyluzowany ton. Otworzył drzwi przede mną pozwalając pierwszej opuścić budynek. Sklep znajdował się w parku, więc wokół widok był przyjemny dla oka jak i dźwięki dla ucha. Dużo zieleni, drzew, kwiatów, śpiew ptaków i cykanie świerszczy.
— Chciałbym cię przeprosić za każdą krzywdę jaka ci wyrządziłem.
— Przepraszałeś już tyle razy, że to stało się nudne.
— Mógłbym przepraszać jeszcze milion razy to i tak nie zmieni tego jak fatalnie się czuje.
— Nie zmieni, to fakt.
— Jak się czujesz?
— Nie wiem jakiej odpowiedzi się spodziewasz. — zaczęłam. — Gdybym powiedziała, że świetnie skłamałabym. Gdybym powiedziała, że tęsknię za tobą również bym skłamała. Może więc lepiej nie powiem nic.
— Rozumiem, nie oczekiwałem nawet tego, byś za mną tęskniła. Wiem jak bardzo cierpisz przeze mnie.
— Jedyne z jakiego powodu cierpię to strata dziecka. Pomimo, że byłoby częścią ciebie i już nigdy nie uwolniłabym się od twojej osoby. — starałam się być wobec niego szczera, ale jak najmniej brutalna. Doszłam do wniosku, że rzucanie w niego mięsem nie sprawi, że poczuje się lepiej a gnębienie jego osoby, nie było w tej chwili moim celem.
Niestety z każdą sekundą tego spotkania napięcie rosło a atmosfera stawała się bardzo gęsta.
— Czy jest coś, co chciałabyś mi po takim czasie jeszcze powiedzieć?
— Tak Harry. To nigdy nie powinno było się wydarzyć.

To nigdy nie powinno się wydarzyć |H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz