Rozdział 20

151 13 2
                                    

Stał za mną i czekał na odpowiedź. Kręcił nerwowo winem w kieliszku obserwując mnie. Jego tęczówki przepełnione były ciemno-brązowym kolorem, przez co wydawały się wręcz czarne. 
—Nie chciałabym aby ktoś wiedział, że zaprosiłeś mnie na bal.
—Dlaczego? — zapytał krótko i nerwowo.
—Nie chce robić sensacji, nie chce głupich komentarzy w moją stronę, nie ma się czym chwalić.
—Nie ma się czym chwalić?
—A jest? Zaprosiłeś nic nie znaczącą, szara myszkę której imienia nikt nie zna.
— Dla mnie nie jesteś szara myszką. — jego ton nieco złagodniał. Usiadł obok mnie podając napój. — Zaprosiłem cię bo chce, aby najpiękniejsza kobieta w szkole, była u mego boku tej nocy.
—Nie przesadzaj z tym komplementowaniem, bo uznam że ktoś cię podmienił. — roześmiał się i delikatnie mnie objął. Przyjaciółce na ten gest rozbłysnęły oczy. Jeszcze rano, byłam na niego zła, że znów nie odzywa się tyle czasu, znów mnie ignoruje, ale kiedy mówił o tym jak przygotowywał to wszystko, w jego oczach było tyle prawdy, tyle uczuć.  Znów było we mnie wiele mieszanych uczuć względem Styles'a. Nie widziałam jeszcze nigdy takiej wersji Harry'ego.

Może dlatego, że nigdy nie chciałam być z nim tak blisko?

Ten dzień mimo, że miał wyglądać całkowicie inaczej, był idealny, bez żadnych nieprzyjemności. Poznałam stronę Stylesa, której jak myślę, nie poznała żadna inna dziewczyna.  Dostałam wymarzony prezent od rodziców, a wieczór spędzam z przyjaciółką i największym dupkiem w szkole.
—Może zatańczymy?—zwrócił się do mnie dopijając ostatni łyk czerwonego wina. Zgodziłam się kiwnięciem głowy i pozwoliłam mu poprowadzić się na parkiet. Delikatnie położył dłonie na mojej talii przysuwając mnie dzięki temu bliżej. Chwyciłam go oplatając rękami jego szyję. Alkohol udzielił się nam obojgu, nie zwracaliśmy uwagi na bliskość jaką ciągle utrzymujemy. Wolna piosenka Ed'a Sheeran'a docierała do naszych uszu a ciała kołysały się delikatnie w rytm.
—Powiedz mi, dlaczego kiedy jesteś obok mój mózg mówi nie, a ciało tak bardzo krzyczy byś nie odchodził.— zapytałam bez zastanowienia.
—Czyli mówisz, że kiedy jestem obok nie chcesz abym odchodził?
—Nie odbieraj tego źle i nie wyobrażaj sobie zbyt wiele.
—Nie wyobrażam, wnioskuję tylko z tego co mówisz. —jego dłoń delikatnie gładziła moje plecy. Jego dotyk był tak przyjemny a za razem tak bolesny. Wiedziałam, że dziś jest dla mnie miły, zachowuje się jakbym była najważniejsza a jutro zobaczę go na szkolnym parkingu z inną.

Przecież zaprosił mnie na bal, nie zrobiłby tego po tym.

—Chciałabym, żebyś na co dzień nie był takim dupkiem.
—Nie jestem.
—Jesteś.
— To ty nie pozwoliłaś mi się do siebie zbliżyć.
—Jak mogłam pozwolić ci się do siebie zbliżyć, skoro jednego dnia byłeś miły a innego widziałam cie z nią, jak wsiadaliście do samochodu.— odsunęłam się tak, by spojrzeć mu w oczy.
—Teraz to ty nie zrozum mnie źle, ale mam swoje potrzeby.
—Co proszę?
—Jak każdy człowiek. Ty nie masz?
— No tak się składa, że nie.—odsunęłam się od niego na odległość dwóch kroków. Jak mógł być takim chamem wcześniej zarzekając się, że nie jest dupkiem.

 Oh Styles, jesteś cholerny dupkiem. 

Wyszłam przed dom siadając na schodkach, zostawiając go tam samego, bez słowa wyjaśnienia. Jak mogłam być taka głupia i uwierzyć w jego cudowna przemianę. To się nawet kupy nie trzyma, zależy mu na mnie ale musi sobie bzykać na boku, bo nie pohamuje swoich zwierzęcych żądzy.

—Summer, wszystko w porządku? —dosiadł się do mnie jeden z jego przyjaciół.

—Myślę, że nie powinieneś się tym interesować. 

—Chciałem być tylko miły, wiem że Harry czasem potrafi powiedzieć coś nie myśląc o konsekwencjach.
— On chyba nigdy nie myśli o tym co mówi. Pieprzony kutas.
— Aż tak źle? - chłopak o delikatnej urodzie, brązowych włosach i lekkim zarostem zbliżył się do mnie.— Louis.
—Summer, ale to już chyba wiesz.
—Wiem, że zabrzmi to tandetnie, ale on naprawdę nie jest taki zły.
— Oh przestań go tłumaczyć. Nie mam ochoty tu być, mógłby mnie ktoś odwieźć do domu?
—Poszukam kogoś.—powiedział i wrócił do ciepłego budynku. Po chwili pożałowałam tej decyzji, wiedziałam że chłopak od razu pójdzie do Styles'a i o wszystkim mu powie. Wstałam i wróciłam w poszukiwaniu przyjaciółki. Przedzierałam się przez ludzi tańczących na środku salonu. Dużo alkoholu, głośna muzyka ile już czasu minęło odkąd tu przyjechaliśmy?
— Summer!— głos bruneta doleciał do moich uszu.
—Daj mi spokój, poszukaj sobie koleżanki, którą możesz przelecieć.
— Wiesz, że nie o to mi chodziło.
— Inaczej nie da się tego odebrać.
— Proszę, nie denerwuj się, nie tak miał wyglądać ten dzień.
—Tak, zdecydowanie nie tak miało być. —pokiwałam głowa zrezygnowana. Zbliżył się najbardziej jak się dało, chwycił za talię i przyciągnął złączając nasze usta. Nie potrafiłam mu odmówić. Był taki delikatny i taki zmysłowy. Sama nie wierzę w to jak się dzisiaj zachowuje. W jednej chwili chcę wracać do domu i mieć w dupie Harry'ego, a za sekundę pozwalam mu się całować.
Chwyciłam go za ramię zaciskając na nim palce. Pogłębiał pocałunek z każdą sekundą. Byłam zachłanna jego ust, jego ciała. Wewnętrznie byłam wściekła na siebie, że tak bardzo nie potrafię oprzeć się jego urokowi.

Błądził rękoma po moich plecach potęgując fale gorąca, która mnie zalewała. Podniósł mnie jednym ruchem i pozwolił bym oplotła jego talię nogami. Zacisną dłonie na moich pośladkach kurczowo je trzymając. Ruszył w nieznanym mi kierunku, nie obchodziło mnie to. W tamtej chwili chciałam tylko jego, jego ciała, jego bliskości. Pchnął mnie delikatnie na drzwi dzięki czemu się otworzyły. Cisnął mną o ścianę przez co wydałam z siebie cichy jęk bólu. Nie przerywał pocałunków ani na sekundę. Powoli jedna dłonią zamierzał ku mojej kobiecości.

— Summer... —mruknął między pocałunki przejeżdżając palcem po mojej bieliźnie. — Chcesz tego?
Przerwał nasz namiętny pocałunek spoglądając mi prosto w oczy. Patrzyłam na niego nie odpowiadając. Czy naprawdę byłam na to gotowa? Powtórzył pieszczotę prowadząc nasz pocałunek niczym mistrz. Ułożył mnie delikatnie na łóżku pozbywając się sprawnie sukienki. - Jesteś taka piękna.
— Harry ja...
— Spokojnie, nie zrobię Ci krzywdy.
—Nie. —odsunęłam się od niego.— Nie chce żeby to tak wyglądało. Po alkoholu, na imprezie, z kimś kogo nie kocham. Przepraszam.
— Ej, nie masz za co przepraszać maleńka. Poczekam na ciebie tyle, ile będzie trzeba.—pogłaskał mnie po policzku i okrył kołdrą.— Jesteś śpiąca?
— Troszkę, odwieziesz mnie do domu?
—Kochanie każdy na tej imprezie pił.
— Przemyślałeś ten wieczór w najmniejszym szczególe. —roześmiałam się.
—W najmniejszym. — rozebrał się i położył obok mnie.
—Nie idziesz do gości?
—Nie, najważniejsza osobą dziś, jesteś Ty. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.

Ułożył się obok mnie obejmując i przyciągając do siebie. Może i byłam pijana, ale kiedy człowiek jest pod wpływem alkoholu wychodzą z niego jego najskrytsze pragnienia. Moim wewnętrznym pragnieniem była bliskość Harrego. Był cholernym dupkiem, który działał na mnie jak mało kto. Tyle czasu próbowałam oszukać sama siebie, a odkąd tylko przyszedł do mojej szkoły, myślałam o nim. Każda laska leciała na niego, może to tak bardzo odciągało mnie  jak najdalej. Po co być jedna z wielu? Skoro można olać wszystko i skupić się na czymkolwiek innym, by zapomnieć.
Jego ciepło, kiedy leżał obok działało tak kojąco. Po tym wieczorze, wszystko się zmieni.

To nigdy nie powinno się wydarzyć |H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz