Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do pokoju przez niezasłonięte zasłony. Leniwie i niechętnie otworzyłam oczy przekręcając się tyłem do światła. Spotkałam się z jeszcze śpiącą twarzą Harrego. Wzdrygnęłam się delikatnie. Pamiętając cały wczorajszy wieczór uśmiechnęłam się. Sama sobie się dziwiłam, jak po takiej dawce szampana i wina można cokolwiek pamiętać. Naciągnęłam na siebie kołdrę kiedy ciało Harrego zaczęło szamotać się na łóżku. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu sukienki. Pomieszczenie było duże, królowały w nim kolory biały i ciemny brąz.
Ciekawe połączenie.
Naprzeciwko łóżka stała wielka czarna kanapa z ciemno brązowym stolikiem do kawy, na którym były porozrzucane różne drobiazgi, jak długopisy czy zeszyty i paragony. Obok tego, była wielka brązowa komoda z kwiatami ustawionymi na blacie. Przy drzwiach wejściowych znajdowała się mała biblioteczka z różnego rodzaju książkami a zaraz obok niej fotel w ciemnych odcieniach brązu. Na ścianach wisiały różne obrazy a całość dopełniało duże białe łóżko stojące obok biurka. Lustrując pomieszczenie odnalazłam sukienkę na podłodze i wstałam by po nią sięgnąć.
—Wyglądasz cudownie.— na jego głos podskoczyłam do góry w pośpiechu zakładając na siebie ubranie.
— Nie zaskakuj mnie tak!
— Wczoraj nie miałaś nic przeciwko.—zaśmiał się.
—Wczoraj, było wczoraj, a dziś nie chciałabym do tego wracać.
—Czyli mam o wszystkim zapomnieć? —odchrząkną swoją chrypkę .
— Nie o to mi chodzi. Po prostu wczoraj trochę za dużo się wydarzyło, to wszystko.
—Niczego nie żałuję.
—Oh Harry, a czy ja powiedziałam, że żałuję?—poprawiłam ramiączko sukienki i usiadłam obok niego na łóżku. Leniwie przeciągnął się i złapał mnie za rękę. — Ja po prostu wiem, że wczoraj było pięknie i cudownie a dziś wszystko wróci do normy.—Co dla Ciebie znaczy do normy?
— Ty będziesz bzykał laseczki bo masz nie pohamowane żądzę ,a ja będę siedzieć w domu myśląc o tym jaki dla mnie byłeś czuły wczorajszego dnia.—Nie zamierzam tak robić. —zaoponował.
—"Mam swoje potrzeby" — uniosłam dłonie w górę, kreśląc palcami znak cudzysłowu.
- Przepraszam. - jego głos ucichł a oczy spoczęły na podłodze unikając kontaktu z moimi. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w ciszy wpatrzeni w przeciwne kierunki pokoju.—Jesteś głodna?Dodał po kolejnych minutach milczenia, poprawiając się do pozycji siedzącej.
—Chce mi się pić, ale jedzeniem nie pogardzę.
Uśmiechnął się i wstał podchodząc do komody. Stał przede mną w samych bokserkach we własnej osobie Harry Styles. Wbiłam wzrok w jego umięśnione plecy, a za chwilę, gdy się odwrócił w wytatuowaną klatkę piersiową. Przyglądałam się jego tatuażom w całości, jak i każdemu z osobna. Tak idealnie do niego pasowały, dostrzegłam w niektórych głębokie przesłania, nie do zrozumienia dla każdego. Mięśnie przy pasie składały się w idealne V a wszystko zdobił delikatny paseczek zarostu znikający za gumką czerwonych bokserek, na których mój wzrok zatrzymał się chwilę dłużej.
—Mam podejść bliżej, byś mogła przyjrzeć się lepiej? — odezwał się, a do mnie dotarło, że siedziałam na łóżku gapiąc się na stojące przyrodzenie bruneta. Odskoczyłam jak poparzona zalewając się czerwonym i gorącym rumieńcem.
— Ja... Przepraszam, nie chciałam.
—Nie tłumacz się, doskonale wiem, że zrobiłaś to naumyślnie.—nasunął na siebie czarne rurki i szarą luźną koszulkę. Wyciągnął rękę w moją stronę a ja niepewnie ją chwyciłam, w dalszym ciągu cała oblana rumieńcem. Zeszliśmy schodami na dół, tą samą drogą którą wczoraj upojeni szliśmy bliscy wskoczenia razem do łóżka. Przeszliśmy przez korytarz na którym wciąż wisiały balony i serpentyny, weszliśmy do kuchni. — Na co masz ochotę?
—Naleśniki z nutellą?
— Niestety nutelli nie posiadam, ale mam dżem truskawkowy i gorącą czekoladę.
— To musisz się koniecznie zaopatrzyć, bo często tu przychodzić nie będę. —zaśmiałam się a w jego oczach pojawiły się małe iskierki. Zgodziłam się na propozycję śniadania od Stylesa i usiadłam przy wyspie kuchennej obserwując jak przygotowuje posiłek.Między rozmową z Harrym wysłałam rodzicom wiadomość, że nic mi nie jest i jestem cała i zdrowa. Wczoraj, całkowicie wypadło mi z głowy by w ogóle brać telefon do rąk, mam nadzieję, że nie szykuje mi się wielka awantura z tego tytułu. Rozejrzałam się po kuchni ciekawa każdego detalu, mieniła się kolorem białym i zielonym. Wszystkie meble były drewniane w jednym odcieniu bieli a całość dopełniały zielone dodatki takie jak kwiaty, ścierki, sztućce czy pojemniki na przyprawy. Pomieszczenie było bogato wyposażone w sprzęt AGD.
— Gotowe. —brunet położył przede mną talerz z dwoma naleśnikami pięknie ozdobionymi bitą śmietaną i owocami jakie miał pod ręką. Musiało minąć trochę czasu odkąd tu przyszliśmy. Skarciłam się w myślach za wścibskie obserwowanie mieszkania tak długi czas. Rozsiadłam się wygodnie na krzesełku i wzięłam się za jedzenie. Konsumował swoją porcję ciągle mi się przyglądając.
—Czemu cały czas mi się przyglądasz?
—Nie mogę uwierzyć, że miałem okazje obudzić się obok Ciebie rano i zjeść z Tobą śniadanie.—Skoro zaplanowałeś wczorajszy wieczór w najmniejszym szczególe, nie powinno Cię to zaskakiwać.
— Wiesz Summer, byłem wręcz pewien, że kiedy zaproponuje Ci nocleg będziesz uparta i w ostateczności wezwę Ci taksówkę, którą wrócisz do domu.
—Fakt, sama nie sądziłam, że to możliwe. Chociaż, spędziłam już tutaj jedną noc.
—Tak, ale to nie to samo. Siedziałem całą noc przy Tobie i podawałem miskę kiedy była potrzebna.
—Oh, nie mów że... — wstrzymałam powietrze a moje ciało przebiegły nie przyjemne dreszcze.
—To nic takiego, potrzebowałaś mnie wtedy.
—Co za żenująca sytuacja. —klepnęłam się delikatnie w czoło z otwartej dłoni.
— A ja tak nie uważam.— podniósł delikatnie mój podbródek bym na niego spojrzała, gdy mój wzrok wbił się w blat wyspy kuchennej. — Czułem się wtedy potrzebny, jak nigdy. Nie odpłaciłaś się uprzejmością, ale samo to, że mnie potrzebowałaś w nocy, było dla mnie wystarczające.
— Powiedz mi, kto posprząta twój dom, to cudowne miejsce za lasem?
—Tak szybko zapomniałaś? Mam wszystko przemyślane. — puścił mi oczko.***
— Jak spędziłaś wczorajszy dzień?— tata dość chłodno powitał mnie, kiedy weszłam do domu.
—Miło. - rzuciłam luźno zdejmując trampki w przedpokoju.
—Dlaczego nie powiadomiłaś nas, że nie wrócisz na noc?
—Tato, z całym szacunkiem dla was, ale wczoraj skończyłam 19 lat, sama na siebie zarabiam pomimo przerwy w pracy, nie muszę wam się ze wszystkiego spowiadać. — spojrzałam na niego czule.—Dopóki mieszkasz w tym domu, musisz.
—Jeśli to dla Ciebie taki problem, jeszcze dziś mogę się wynieść.— spoważniałam a mój głos podbił o kilka tonów.
— Wiesz, że tego nie chce ale...
— Więc nie ma żadnego ale.—przerwałam mu i poszłam do siebie nie czekając na odpowiedź. Ojciec tak bardzo mnie denerwuje. Nigdy za bardzo nie mieszał się w moje życie a nagle, kiedy większość obowiązków przejął jego wspólnik a sam ojciec ma o wiele więcej czasu, próbuje karcić mnie za każde możliwe zachowanie, które jest wbrew jego przekonaniom. Nawet nie chce pomyśleć, co byłoby, gdyby dowiedział się z kim i jak spędziłam urodziny.
Weszłam na górę od razu udając się do łazienki w celu wzięcia prysznica. Zdjęłam czyste ubrania z suszarki i oddałam się przyjemnemu uczuciu spływającej wody po moim ciele. Ubrałam na siebie luźne szare dresy i białą zwyczajną koszulkę, spięłam mokre włosy w koka i wyszłam z łazienki.
—Summer!— głos przyjaciółki dotarł do moich uszu.
—Idę!— krzyknęłam w niewiadomym kierunku i ruszyłam do pokoju. Na łóżku leżała już Lexie z uśmiechem od ucha do ucha.
— Widziałam, widziałam!— zaklaskała szczęśliwa w dłonie.— Nie mam pojęcia co Cię tak cieszy. —skłamałam.
—Ty i Harry, Ty i Harry, Ty i Harry. — nuciła śmiejąc się.—Oj przestań! Nic takiego się nie wydarzyło.
—W szczególności wtedy kiedy siedziałaś u niego na rękach i szliście na górę?—zarumieniłam się wycierając włosy w ręcznik, który znalazłam w pokoju.
— No, może przez chwilę się całowaliśmy. — wzruszyłam ramionami.
—Z kim się całowałaś?— spojrzałam w stronę drzwi i moje oczy spotkały się z wrogim wzrokiem ojca.
CZYTASZ
To nigdy nie powinno się wydarzyć |H.S
FanficW TRAKCIE POPRAWY 43/61 Niemal wszystkie historie miłosne kończą się happy endem - gromadką dzieci, wspólnym mieszkaniem, życiem w dostatku, bla, bla, bla. Co się stanie, jeśli ta, przepełniona złością, wulgaryzmami i zwrotami akcji historia wcale n...