Rozdział 26

128 12 0
                                    


Do balu został jeden dzień. Jutro będę stała przed salą balową w sukni, którą pod nieobecność ojca zabrałam z domu. Harry od dnia powrotu z jeziora bezustannie próbuje się do mnie dodzwonić. Mama wysyła mi wiadomości, że stoi pod domem albo dobija się do drzwi nie wierząc, że — jak to mama nazywa — uciekłam z domu.  Odrzucam każde jego połączenie a sms'y pełne żalu, smutku i przeprosin usuwam od razu jak przyjdą. Przysyła kwiaty do mojego rodzinnego domu a w szkole się nie pojawia. Minęło zaledwie trzy dni a ja czuje się, jakby minęły trzy miesiące, przez jego natarczywość jestem tym wszystkim zmęczona. Gdybym nie pracowała całe trzy lata na dobrą maturę olałabym szkołę i zamknęła się w czterech ścianach próbując przetrawić sytuacje, które wydarzyły się ostatnio w moim życiu.

Tak cudownych urodzin, jakie urządził mi Harry nigdy nie miałam. Nigdy, nie czułam się taka ważna, kochana i potrzebna komuś. Sprawiał, że czułam się jak księżniczka tamtego dnia. On jest tak skomplikowanym człowiekiem, którego tak cholernie chce zrozumieć, ale nie potrafię. Tak bardzo chciałabym wiedzieć, cow nim jest, co się kryje pod tą maską oziębłego chama, ale kiedy on mnie tak traktuje, nie umiem walczyć z murami jakie wokół siebie wybudował. Otworzyłam się przed nim tamtej nocy, w namiocie. Pozwoliłam zrobić coś co było tak intymną rzeczą. 

Nie dla niego...

A on jak zwykle, nie potrafił pohamować swoich komentarzy i złośliwości.Siedziałam jak po każdych zajęciach odkąd jestem u przyjaciółki na parapecie pijąc ciepłą herbatę. Miała skromne ale spore mieszkanie, które mieściło dwa pokoje sypialniane. Zamknięte drzwi, cicha muzyka i ciepło napoju z kubka pozwalały mi się wyciszyć wpatrując na samochody za oknem.

— Summer. — Lexie wychyliła głowę zza drzwi. — Proszę, nie nienawidź mnie. 

Spojrzałam na nią zdezorientowana, gdy nagle drzwi otworzyły się szerzej a za nimi stał nikt inny jak Harry Styles. Przełknęłam głośno ślinę i odstawiłam gorący kubek na szafkę obok okna. Przyjaciółka wycofała się szybciej niż weszła czując narastające napięcie w pomieszczeniu. Stał i patrzył na mnie nie odzywając się ani słowem.
— Dlaczego mnie unikasz? — zapytał po dłuższej chwili milczenia.

— Nie unikam — zaśmiał się pod nosem.
— Więc jak nazwiesz olewanie mnie od trzech dni?
—Próbujesz mnie naśladować? Marna z ciebie kopia — parsknęłam stając na ziemi. 
— Martwiłem się, że coś ci się stało.

— Oh nie martw się, nikt inny też nie doprowadził mnie do orgazmu przez te trzy dni — puściłam mu oczko, a on nagle ruszył w moim kierunku, cofnęłam się krok i spotkałam ze ścianą. Minę miał poważną a jego oczy zrobiły się ciemniejsze. Kiedy tylko znajdował się na wyciągnięcie ręki, chwycił mnie mocno za ramie i przyciągnął do siebie przytulając.  Wtulił twarz w moje włosy ciężko oddychając. 

—Summer, kurwa — przerwał na chwilę przyciskając mnie do siebie mocniej.— Jestem takim dupkiem, za to co wtedy powiedziałem, tak bardzo cię przepraszam. Chciałbym być dla ciebie dobry, najlepszy ale nie potrafię, nie udaje mi się to.  Jutro jest bal, próbowałem dodzwonić się do ciebie chyba setki razy. Chciałem cię przeprosić.
— Nie musisz mnie przepraszać — odsunęłam się od niego.

— Ale...

—Nie Harry. Myślę, że wtedy w samochodzie powiedziałeś wystarczająco. Tak, masz rację, nie potrafię się zabawić, bo dla mnie takie rzeczy nie są zabawą. 
—Nie o to mi przecież chodziło. 
— Nie próbuj się tłumaczyć. Myślę, że nie powinniśmy być razem. 

— Czyli jednak byliśmy? — uniósł zabawnie brew do góry powodując u mnie minimalny uśmiech, który z całych sił stłumiłam w sobie.
— Nie! Tak! To znaczy... Nie zmieniaj tematu!
—Skarbie.
—Nie nazywaj mnie tak! —Mój głos się załamał a oczy zaszkliły. Wszystkie problemy ostatniego czasu narastały we mnie do takich rozmiarów, że nie mogłam sobie z nimi poradzić. Tak bardzo chciałam się odizolować od niego, ale tak samo mocno, chciałam mieć go obok cały czas. Nie potrafiłam zrozumieć sama siebie.
— Skarbie... Wiem, że nie jestem ci obojętny i ty mi też nie jesteś, ale błagam zrozum, że jest mi cholernie ciężko się zmienić. —Opadł na kolana patrząc na mnie. 
— Co ty robisz? Wstawaj.
— Summer Williams, błagam daj mi jeszcze jedną szanse. Nie zawiodę cię — przyciągnął mnie i wtulił w mój tułów. Czułam, jak mocno bije mu serce a ja nie mogłam dłużej udawać silnej.
Odrzucanie jego połączeń było naprawdę ciężkie. Z każdym telefonem chciałam odebrać i powiedzieć żeby przyjechał.
Nie potrafiłam tego zrozumieć, jak z takiej nienawiści do niego mogłam...

Go kochać?

Nie, nie mogę wyolbrzymiać tego, nie kocham go, przecież to kutas Styles, zawrócił mi w głowie swoim cholernym urokiem a ja po prostu za dużo sobie wyobrażam.
— Wstań proszę. — Chłopak spojrzał na mnie i wstał poprawiając koszulkę. — Jeszcze pomyśle, że chcesz mi się oświadczyć — zaśmiałam się.
— Wszystko w swoim czasie.— Delikatnie cmoknął mnie w czoło ponownie przytulając. W myślach wyklinałam na siebie jak tylko mogłam. Nie potrafię racjonalnie myśleć przy tym człowieku. Kiedy tylko go nie ma uważam, że nie jest mi do niczego potrzebny że przynosi więcej problemów niż przyjemności, a jak tylko znajdzie się gdzieś w zasięgu mojego wzroku, chcę do niego iść i bardzo mocno przytulić. 

Jak w ogóle, ktoś może tak na kogoś działać?

* * *

Resztę wieczoru spędziliśmy w łóżku oglądając filmy i jedząc zamówioną pizzę. Przy nim tak bardzo byłam zadowolona i spokojna. Zapominałam o wszystkich problemach czy przykrościach.
— Nie powiedziałaś mi jeszcze, dlaczego mieszkasz u Lexie, a nie w domu? — powiedział zakładając kurtkę i zmierzając do wyjścia. 
— Pokłóciłam się z ojcem tak bardzo, że kazał mi się wynosić — wzruszyłam ramionami.
— Kazał ci się wynosić z własnego domu? 
—Inaczej bym tu nie pomieszkiwała. Mama dzwoni codziennie i prosi żebym wróciła, ale ja będę nieugięta i poczekam aż odezwie się ojciec.  
— Mogłaś przyjść do mnie. 
— Nie, nie mogłabym przecież z tobą mieszkać.
—A to dlaczego? — Udał, że się oburzył. Muszę przyznać, że wyglądał cholernie uroczo.
— A to dlatego, że zamierzam mieszkać z chłopakiem dopiero po zaręczynach — puściłam mu oczko.

— Więc wyjdź za mnie— oparł się o drzwi i szelmowsko uśmiechnął.
— Do widzenia Harry — zaśmiałam się i otworzyłam mu drzwi. Palcem podniósł mój podbródek do góry i czule ucałował mnie w usta, by za chwilę zniknąć za drzwiami. Wzięłam głęboki wdech i oparłam się o ścianę przygryzając wargę przez uśmiech. Ten człowiek doprowadza mnie swoją obecnością do obłędu. Poszłam do kuchni zrobić sobie ciepłą herbatę, by później w spokoju przed snem oglądać serial.

— O Summer. —Spotkałam się ze smutnym spojrzeniem przyjaciółki, która robiła sobie jajecznice.
— Nie nienawidzę cię — cmoknęłam przyjaciółkę we włosy podkradając jej kawałek pomidora. —Potrzebowałam jego bliskości.
— Zakochałaś się. 

—A ty zwariowałaś.
— Nie zwariowałam, mówię prawdę!

Ja naprawdę się zakochałam?

To nigdy nie powinno się wydarzyć |H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz