Rozdział 59

116 8 0
                                    

— Przepraszam cię na chwilę.  — zwróciłam się do Dylana patrząc w stronę auta Harry'ego i widząc wyraźnie jego postać wpatrującą się w moją stronę.
Wstałam i najszybciej jak mogłam ruszyłam w stronę srebrnego Audi.
— Mogę wiedzieć, co ty tutaj do cholery robisz?! — krzyknęłam, gdy tylko szyba w drzwiach kierowcy opuściła się.
— Stoje. — wzruszył ramionami.
— Będziesz mnie teraz śledził?! Najpierw walisz ckliwymi tekstami, wysyłasz mi wspólne zdjęcie by wzbudzić we mnie poczucie winy a później stoisz pod moim domem i się na mnie gapisz?!
— Ty za to szybko znalazłaś sobie pocieszenie.  — spojrzał na mnie z cwanym uśmieszkiem.
— Żałosny jesteś.  — stwierdziłam i odwróciłam się na pięcie wracając do mojego poprzedniego rozmówcy. — Nie masz ochoty jednak pójść gdzieś razem?
— Wszystko, bylebyś się już nie denerwowała. —  powiedział po czym wstał i triumfalnie zarzucił na moją szyję swoją rękę i oboje równym krokiem ruszyliśmy w kierunku mojego auta.
Wcale nie miałam ochoty na randki, flirty czy bliższe relacje z facetami, ale w tamtej chwili myślałam tylko o tym by zrobić temu kutasowi na złość. Ukradkiem oka widziałam, że ciągle nam się przyglądał i zbliżał się powoli autem.
— Zapraszam. — powiedziałam otwierając samochód. Nie powinnam prowadzić w takim stanie osłabienia, by nie stwarzać zagrożenia na drodze w razie, gdybym się źle poczuła, ale chciałam jak najszybciej zniknąć z jego pola widzenia.
Siadając za kierownicą zapisałam pasy i uprawniając się, że Dylan siedzi obok ruszyłam z piskiem opon ruszając przed siebie z dużą prędkością. Zwinnie manewrowałam między samochodami by w jak najszybszym czasie dotrzeć do kina i zostawić auto na podziemnym parkingu.
— Czyli wolisz oglądać zamiast jeść? — zapytał Dylan, kiedy już zatrzymałam się na najniższym piętrze parkingu pod kinem.
— Dawno nie oglądałam jakiegoś dobrego filmu.
— Więc będzie film. — uśmiechnął się i wysiadł, by okrążyć auto i otworzyć mi drzwi.
— Cóż za gentleman. — zaśmiałam się zamykając auto pilotem.
Wspólnie udaliśmy się na piętro, na którym znajdowało się kino i jednogłośnie wybraliśmy film pod tytułem "Umrzeć i żyć jednocześnie" grane przez jednego z moich ulubionych reżyserów. Chłopak zadbał o przekąski na seans i o wyznaczonej godzinie pojawiliśmy się w odpowiedniej sali zajmując miejsca, które mieliśmy wypisane na biletach. W międzyczasie wysłałam mamie sms'a, że jestem w kinie i nie ma powodów do martwienia się.
Nie chciałam, by zachodzila w głowę co mogło mi się stać, skoro zniknęłam bez słowa z domu i nie ma mnie tak długo.

Cały sens siedziałam wpatrzona w ekran. Film opowiadał o dziewczynie, która przeżyła w życiu tyle złego by na zawsze pozbawić ja jakichkolwiek uczuć i zniszczyć doszczętnie psychikę. Egzystowała tylko wstając, jedząc i spiąc. Nie miała znajomych, hobby, zajęcia. Całe dnie albo czytała książki albo wpatrywała się bez celu w ścianę. Bardzo się z nią utożsamiłam. Miałam wewnętrzne wrażenie, że niedługo i moje życie będzie tak wyglądać.
Brak znajomych, powodów do życia, nadziei...
— Podobał ci się film? — zapytał Dylan, kiedy wyszliśmy z windy kierując się do samochodu.
— Tak. Myślałam, że to będzie jakiś gniot opowiadający o dziewczynie z depresją, która całe życie jedzie na lekach, ale tutaj było coś więcej. Doskonale rozumiałam co ona czuje.
— Może powinniśmy byli pójść na coś weselszego?
— Nie, czemu? Film był naprawdę dobry.
Uśmiechnęłam się do niego i otworzyłam samochód kluczykiem. — Dziękuję, że chciałeś spędzić ze mną dzień.
— Nie masz za co dziękować cała przyjemność po mojej stronie.
Uśmiechnął się szeroko i wbił wzrok w ulicę przed nami. Miałam wrażenie, że nie do końca mi ufa jako kierowcy auta.

W sumie, sama sobie też bym nie ufała w takim stanie.

Po kilkunastu minutach zatrzymałam auto pod jego mieszkaniem spoglądając na niego ukradkiem.
— Do zobaczenia mam nadzieję? — spojrzał mi w oczy i obdarował cudownym szerokim uśmiechem.
— Do zobaczenia. — starałam się oddać mu równie wesoły uśmiech, ale raczej wyszło ki coś w rodzaju grymasu. Zachichotał pod nosem i opuścił samochód kierując się w stronę drzwi wejściowych. Odpowiedziałam go wzrokiem i kiedy tylko zniknął z pola widzenia ruszyłam powoli skupiając się tylko i wyłącznie na drodze.
Dojazd do domu zajął mi kolejne kilkanaście minut, przez które poświęcałam maksimum swojego skupienia na tym by nie spowodować żadnego wypadku. Zaparkowałam auto w garażu i przez drzwi w nim się znajdujące weszłam do domu, w którym panowała głucha cisza.

Pewnie rodzice poszli na kolacje.

Rozebrałam się więc zostawiając płaszcz w przedpokoju i udałam się na górę odpocząć.
Mój organizm w dalszym ciągu potrzebował regeneracji, czego niestety nie potrafiłam mu dać. Jak nie mogłam spać to zadręczałam się cała sytuacją sprzed ostatnich kilkunastu dni.
Niestety w moim przypadku, marzenia o księciu z bajki na białym koniu legły w gruzach. Ktoś mogłby powiedzieć, że przecież mam dwadzieścia lat i całe życie przede mną, ale skąd ten ktoś miałby wiedzieć jak czuje sie matka, która straciła dziecko? Jak może czuć się osoba, która pokładała swoją przyszłość w mężczyźnie jej życia, który okazał się kutasem i poleciał na pierwszą lepszą? Jak po takich przeżyciach w tak młodym wieku miałam się pozbierać? Dziecko, rodzina, dom, ślub to pragnienie każdej dziewczynki od małego. Tylko czy każda dziewczynka marzy, by to dostać a później w brutalny sposób stracić?
Postanowiłam przestać rozmyślać nad tym i dostarczyć trochę witamin do swojego organizmu. Poszłam do kuchni z myślą zrobienia dla siebie sałatki owocowej. W kuchni na blacie leżała karteczka od mamy.

Słoneczko musieliśmy wyjechać pilnie na dwa dni, lodówkę masz pełną błagam dbaj o siebie, chcemy wrócić i zastać cie żywa. Kocham cie mama.

Przeraziło mnie ostatnie kilka słów, które przeczytałam. Oni naprawdę myśleli, że byłabym taka głupia by doprowadzić się do śmierci? Do jakiegoś rodzaju samobójstwa?
W życiu!
Miałam kochającą mamę, tatę i przyszłość przed sobą. Chwilowo była ona w bardzo czarnych barwach, ale wszystko może się kiedyś zmienić.
Jak chciałam tak zrobiłam i wróciłam do pokoju z miską pełną owoców. Może nie był to zbyt wartościowy posiłek, — chociaż są ludzie którzy żyją samymi owocami, — ale miałam ochotę na coś mega słodkiego.
A co jest bardziej słodkie i zdrowe niż owoce?
Wieczór spędziłam więc samotnie z miską słodkości oglądając jakiś serial w internecie. Oczywiście darowałam sobie produkcję o miłości i nie spełnionych pragnieniach, postawiłam na zagadki, morderstwa i tajemnice. Nim się zorientowałam zasypiałam z miską w ręku.

Kiedy obudziłam się rano słońce było już w zenicie. Przeciągnęłam się odstawiając pustą miskę na szafkę obok łóżka. Chwyciłam odruchowo telefon by sprawdzić czy nie ma na nim żadnych wiadomości.
No i niestety była.

OD:Harry
Dzień dobry. Przepraszam, że byłem taki nie miły. Wcale tak nie myślę. Kocham cie.

— Nie no, on jeszcze ma czelność pisać, że mnie kocha. Żałosne.
Powiedziałam sama do siebie i odłożyłam komórkę nie odpisując. Chciałabym wymazać sobie z pamięci jego i tą szmatę, która nie zasługiwała by mówić jej po imieniu.
Kiedy szybko emocje mi opadły wzięłam ciepły prysznic, umyłam włosy i dostrzegłam w lustrze, że naprawdę wyglądam jak wrak człowieka. Moje włosy, kiedyś błyszczące i lśniące dziś matowe, potargane i byle jakie.
Skóra, która kiedyś miała cudowny odcień złotego dziś była blada i widoczna była na niej każda żyłka.
Moje ciało, kiedyś pełne i kobiece, dziś cherlawe z wystającymi kośćmi w żaden sposób nie podkreślającymi mojej kobiecości.
Twarz kiedyś uśmiechnięta i różowa od rumieńców dziś blada z wielkimi sinymi workami pod oczami.
Westchnęłam oglądając w odbiciu ten obraz nędzy i rozpaczy. Szybko udałam się do pokoju i założyłam leginsy oraz największą bluzę jaka miałam by ukryć stan w jakim się znajdowałam.
Wszystko powoli traciło sens nawet jeśli mocno się starałam by tak nie było. Codziennie myślałam pozytywnie, starałam się brać obecny stan jako temat przejściowy w moim życiu, który miał się niedługo skończyć, ale to też nie pomagało. Nawet spotkania z Dylanem nie dawały mi żadnej ulgi, chociaż widać było, że chłopak stara się z całych sił poprawić mi humor.
Wszystko było do kitu.

To nigdy nie powinno się wydarzyć |H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz