Dni płynęły cicho, spokojnie, z dala od całego zgiełku miasta, szkoły i rodziców narzekających, że nie umyłam po sobie talerza, chociaż godzinę wcześniej wysprzątałam sama cały salon. Przestałam myśleć co będzie, kiedy wrócimy do szkoły, postanowiłam olać całą sprawę jak i osobę Harry'ego Styles'a.
Siedziałam nad brzegiem jeziora na pomoście chlapiąc stopami delikatnie wodą. Przyglądałam się ludziom kąpiącym się w wodzie, parom okazującym sobie uczucie i mojej przyjaciółce poznającej nowe osoby.
— Proszę, słodkie lody dla słodkiej dziewczyny. — Nick podał mi łakocia i usiadł obok mnie. Codziennie przychodził do nas i zabierał mnie na spacery, nad wodę, lub po prostu siedzieliśmy przy namiocie i rozmawialiśmy. Jest naprawdę miłym chłopakiem, polubiłam go. Miałam wrażenie, że próbuje mnie poderwać, lecz skutecznie się przed tym broniłam. Nie interesowały mnie tak zwane "wakacyjne miłości".
— Bez takich tekstów kochasiu — zaśmiałam się i zaczęłam rozkoszować słodkim smakiem lodów karmelowych, które uwielbiałam.Przyglądałam się ludziom dookoła, zastanawiając się, dlaczego ja nie mogę mieć wielu znajomych, chłopaka i adoratorów. Od zawsze byłam szarą cichą dziewczyną, która nigdy nie wychylała się z szeregu bo w siebie nie wierzyła, nigdy nie miała własnego zdania i była podatna na manipulacje. Może dlatego nikt nie chciał się ze mną przyjaźnić? Do dziś zastanawiam się, dlaczego Lex przy mnie jest. Dwa różne światy, dwa różne charaktery a jednak coś nas do siebie przyciąga. Uwielbiam ją, zawsze mogę liczyć na jej pomóc i dobra radę.
— Ej? Co ty taka zamyślona? Wskakuj do wody!— Lexie ochlapała mnie wyciągając po raz kolejny z rozmyśleń.
— To nie dla mnie! — odpowiedziałam zgodnie z prawdą, nie lubiłam się chlapać w wodzie,gdyż nie umiałam pływać i bałam się, że utonę. Dziewczyna wzruszyła ramionami i zanurkowała pod wodą.
— Pójdę wyrzucić śmieci — powiedział Nick i wstał udać się do śmietnika, wyrzucić kubki po kupionym w knajpce piciu i brudne chusteczki.
Wstałam, żeby poprawić kostium, w którym się opalałam i nagle poczułam na plecach mocne pchnięcie w strone wody, sekundę później świat znikał mi sprzed oczu a ja zanurzałam się pod wodę. Szarpiąc się i chlapiąc próbowałam wydusić ostatnie słowa: "Nie umiem pływać!".Dalej nie pamiętam już nic.
* Z perspektywy Harry'ego *
Przyjechałem z kumplami nad jezioro, które poleciła Cheryl, narzeczona mojego przyjaciela Liama. Chciała, żebym zapomniał o całej sytuacji z "dziewczyną ze szkoły" i poszukał kogoś w swoim wieku kto da mi to czego potrzebuję i nie będzie bał się pójść za mną w ogień. Swoją drogą, co w jej ustach miało znaczyć "kogoś w swoim wieku"? Summer, nie była dużo młodsza ode mnie, zaledwie trzy lata nie stanowiło to dla mnie żadnej bariery.
Wiem, że gdyby tylko ona coś do mnie poczuła, skoczyłaby nawet w przepaść za mną widzę w jej oczach to jaka jest delikatna, wrażliwa i uczuciowe, nawet jeśli sama się tego wyprze.
Wyszedłem rozprostować nogi po godzinnej jeździe za kierownicą dwustu pięćdziesięciu kilometrów, uwielbiam szybko jeździć, można zaoszczędzić tym sporo czasu i poczuć adrenalinę, którą kochałem czuć. Rozejrzałem się po okolicy, całkiem tu ładnie. Woda, drzewa i tyle. Wolałbym leżeć gdzieś na Dominikanie otoczony chętnymi panienkami, ale Liam uległ namowom dziewczyny by udać się w najzwyklejszy plener. Mieliśmy zamiar rozbić się niedaleko wody, więc udałem się poszukać odpowiedniego miejsca. W momencie, gdy byłem niedaleko pomostu, na którym siedziała jakby znajoma mi postać, przystanąłem na chwile i obserwowałem ludzi wokół.
Nagle jakiś koleś podszedł do dziewczyny, która sylwetką wydawała mi się kogoś przypominać, stałem daleko nie byłem pewien kim ona jest i wepchnął ją do wody śmiejąc się z tego w najlepsze, zaśmiałem się pod nosem i szybkim krokiem podszedłem bliżej. Lubiłem jak innym dzieje się krzywda, lub chociaż nieprzyjemne sytuacje. Zacząłem obserwować tą dziewczynę.— Kurwa! — krzyknąłem sam do siebie zapewne ściągając spojrzenia wszystkich wokół i zacząłem biec w jej stronę. To była Summer, mała niewinna Summer która nie umie pływać. Wyrzuciłem na brzeg wszystko z kieszeni, wbiegłem na pomost i skoczyłem za nią do wody.
Nie mogłem jej znaleźć, rozglądałem się, nurkowałem i przez to wszystko zaczynałem panikować. Wpłynąłem głębiej dzięki czemu dostrzegłem jej delikatne i kruche ciało, chwyciłem ją za rękę i wyciągnąłem na powierzchnie. Była dwa lub trzy metry pod wodą,z brzegu jezioro nie wydawało się być aż tak głębokie. Jakim skończonym idiotą trzeba być , żeby zrobić coś takiego. Wyniosłem ją z wody i ułożyłem na brzegu, nie oddychała.
Od razu zabrałem się do akcji reanimacyjnej, na szczęście długo nie musiałem działać, ocknęła się plując na moją twarz zimną wodą.
— Nic się nie stało kruszynko. — Pogłaskałem ją po głowie, była ledwo żywa. Przyjaciele za chwilę zebrali się wokół mnie. Podniosłem ją i zabrałem do samochodu, mamrotała pod nosem niezrozumiałe słowa. — Ubierzcie ją w moją koszulkę, zaraz wrócę.
Zaciskając dłonie w pięści oddałem pod opiekę przyjaciół małą Summi. Ruszyłem szybkim krokiem w stronę tego idioty.
— Zadowolony jesteś z siebie?— powiedziałem na początku spokojnie w jego stronę.
—Weź spierdalaj koleś, miało być zabawnie.— Odwrócił się plecami do mnie. Odwróciłem go do siebie łapiąc za ramie.— Kim ty kurwa jesteś, żeby traktować kobiety w taki sposób!? — Wymierzyłem pięścią w jego szczękę z niekontrolowaną siłą, zachwiał się na nogach i spadł z pomostu do wody, niestety na brzegu, z małą szansą utonięcia. Pięść delikatnie zapiekła, więc pyknąłem kostkami na rozluźnienie, było lepiej.
—Zadzwoniłem po znajomego lekarza z miasteczka niedaleko.— Louis uśmiechnął się w moją stronę jak tylko wróciłem do samochodu. Kiwnąłem do niego głową w podzięce i udałem się do dziewczyny. Leżała przykryta kocem w moim samochodzie.Po półtorej godziny od całego wydarzenia było po wszystkim. Lekarz powiedział, że nic poważnego się nie stało, nałykała się wody a z powodu paniki zemdlała, gdyby coś było nie tak Louis ma do niego zadzwonić. Teraz śpi, przeniesiona do swojego namiotu. Będę przy niej przez cały czas, nie pozwole żeby ktoś ją skrzywdził, miałem odpuścić, zrezygnować, uznać ją za nieosiągalną i trzymać się z daleka.
Nie mogę. Nie potrafię.
Zapłaciłem lekarzowi za wizytę i dojazd trzysta pięćdziesiąt dolarów nie szczędząc ani centa i wróciłem do mojej kruszynki.
— Dalej śpi? — Jej przyjaciółka przysiadła się do mnie na koc. Obejrzałem się w stronę namiotu by upewnić się w tym co chcę jej odpowiedzieć.
— Tak — odpowiedziałem krótko.
— Mogę Ci zadać jedno pytanie? — kiwnąłem głową twierdząco. — Dlaczego tak nagle zacząłeś się nią interesować? Nie od dziś chodzisz do naszej szkoły, a nie wyrażałeś jakiegokolwiek zainteresowania. Nie chciałabym, żebyś potraktował ją jak wszystkie poprzednie.Skrzywiłem się na jej słowa. Dlaczego wszyscy myślą, że każdą dziewczynę muszę traktować tak samo? Te, które pchają się jedynie na mojego kutasa, wyłącznie po dobry seks, mam traktować jak księżniczki? Śmiechu warte.
—Nie potraktuje jej tak. Odkąd przyszedłem do waszej szkoły, a raczej odkąd mnie do niej przydzielili przyglądałem się jej, próbowałem wiele razy zagadać, ale nie potrafiłem. Może wydać ci się to śmieszne, że ja Harry Styles nie potrafiłem zagadać do dziewczyny. Ona nie jest taka jak wszystkie. Starałem się pomagać jej na odległość, być przy niej, ale zachowywać dystans. Nie potrafiłem związać się na poważnie, nie potrafiłem, bo bałem się. Doskwierała mi samotność i ból, że nie potrafiłbym dać jej tego czego pragnie, więc zabawiałem się z różnymi dziewczynami w nadziei, że to pomoże.
— Pomogło?
— Nie. — Otworzyłem się przed nią, sam nie wiem dlaczego, może potrzebowałem to komuś powiedzieć? Wyrzucić z siebie wszystkie emocje z tym związane. Uśmiechnęła się tylko i odeszła gdzieś. Podniosłem się i położyłem obok Summer. Przyglądałem się jakiś czas jak spała, po czym sam zasnąłem.
CZYTASZ
To nigdy nie powinno się wydarzyć |H.S
FanfictionW TRAKCIE POPRAWY 43/61 Niemal wszystkie historie miłosne kończą się happy endem - gromadką dzieci, wspólnym mieszkaniem, życiem w dostatku, bla, bla, bla. Co się stanie, jeśli ta, przepełniona złością, wulgaryzmami i zwrotami akcji historia wcale n...