Rozdział 49

106 8 1
                                    

 Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Uklęknął przede mną i ucałował mój brzuch. Naprawdę nie wierzyłam, że kiedykolwiek zdobędzie się na taki gest biorąc pod uwagę chłód jaki od niego bił w ostatnim czasie. Nie mogąc powstrzymać emocji jakie się we mnie uzbierały pozwoliłam łzom wylecieć na policzki. Nie płakałam ze smutku, popłakałam się z radości, że pierwszy raz odkąd dowiedział się, że będzie ojcem zdobył się na taki czyn. Patrzyłam na niego i nie mogłam uwierzyć, że to właśnie z tym człowiekiem za niecałe pięć miesięcy będę mieć dziecko. Przez te cztery miesiące zdążyłam się już przyzwyczaić do myśli, że zostanę mamą, ale kiedy on pokazał jak zależy mu na tym dziecku moje serce rozpłynęło się niczym lód wsadzony do ognia.
Po wymianie kilku zdań usiedliśmy wspólnie w ogrodzie i podziwialiśmy zachód słońca.
— Summer?
— Tak?
— Jak spałaś zadzwonił Louis i zapytał, czy nie pójdziemy z nimi do kina? Chłopaki wybierają się ze swoimi, miałabyś ochotę iść?
— Jeśli do końca dnia zamierzasz być taki miły to z chęcią pójdę.
— To leć się przebrać, ja do niego zadzwonię. Mówili coś o godzinie dwudziestej.
Odruchowo spojrzałam na zegarek w telefonie, który wskazywał dziewiętnastą. Udałam się do pokoju w celu znalezienia jakiegoś wygodnego stroju. Po krótkim namyśle wybrałam zwykle czarne leginsy, białą bokserkę i kurtkę z jasnego jeansu.
Założyłam jeszcze wygodne czarne trampki za kostkę i wyszłam do ogrodu w poszukiwaniach mojego narzeczonego.
Niestety, nie było go w miejscu gdzie wcześniej wspólnie siedzieliśmy. Wróciłam więc do domu i odnalazłam go w łazience, do której drzwi nie zamknął dokładnie.
— Nie, nie dziś. Proszę cię nie dramatyzuj, odezwę się jak będę mógł cześć.
Gdy zakończył rozmowę odskoczyłam do korytarza, który znajdował się obok. Z kim mógł rozmawiać w taki sposób? Raczej nie był to Louis, z którym miał się umówić na konkretną godzinę. Nigdy raczej nie krył się z jakimkolwiek rozmowami przez telefon.
— Summer!? — zawołał, gdy wyszedł z łazienki.
— Idę! — otworzyłam i zamknęłam drzwi udając, że wychodzę z pokoju. Stał i czekał gotowy ubrany w czarne jasny, białą koszulkę i czarna skórzaną kurtkę. Podeszłam bliżej, gdy odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi głęboko w oczy poprawił sobie włosy a po moim ciele przeleciał bardzo przyjemny dreszcz. Nieświadomie przygryzłam wargę i wbiłam w niego wzrok. Wyglądał tak cholernie seksownie, tak bardzo przypominał siebie sprzed wypadku. Patrzyłam mu prosto w oczy dobre kilka minut stojąc w bezruchu. W pewnym momencie wyciągnął telefon i spojrzał w ekran. Zerwał się w moją stronę by po chwili wpić się w moje usta z taką siłą, że gdyby nie przytrzymał mnie ręką, upadłabym. Wślizgnął się swoim językiem do moich ust od razu wprowadzając dominację nad moim. Oddałam się temu pocałunkowi w całości. Oplotłam jego szyję rękoma i przyciągnęłam jeszcze bliżej siebie. Chwycił mnie mocno w talii i posadził na komodzie, obok której staliśmy. Chwyciłam jego talię swoimi nogami i byłam gotowa na to co miało za chwilę nadejść. Mimo, że jego ciągłe zmiany nastroju wzbudzały we mnie raczej złość i irytacje w tej chwili nie mogłam się powstrzymać od tego by go nie pragnąć. Pogłębił pocałunek wkradając się dłońmi pod mój biustonosz. Jęknęłam cicho, gdy dotknął mojej piersi. Spojrzał mi głęboko w oczy, jakby pytał o pozwolenie. Mimowolnie się uśmiechnęłam zagryzając dolną wargę co wziął za pozwolenie, ponieważ postawił mnie z powrotem na ziemię i delikatnie w międzyczasie kucając ściągnął moje leginsy do kostek pozostawiając mnie w białej koronkowej bieliźnie. Ucałował mój czuły punkt przez bieliznę i położył na nim dłoń na powrót stając ze mną twarzą w twarz. W moich oczach rodził się ogień podniecenia a w jego niestety znów widziałam pustkę. Zamknęłam powieki rozkoszując się tą chwilą i starając się nie myśleć o tym w jaki sposób na mnie patrzy. Gdy jedną dłonią odsunął materiał moich majtek wzdrygnęłam się nerwowo.
— Wszystko w porządku? — zapytał powoli lustrując mnie wzrokiem.
— Tak, ale nie będziesz taki jak wtedy?
— A czy zapowiada się, bym był?
Pokręciłam przecząco głową na co już nie odpowiedział tylko wkradł się do mojej kobiecości jednym palcem. Chwyciłam jego kurtkę i zacisnęłam na niej pięść. Jego dłoń zaczęła poruszać się bardzo powoli, jakby bał się, że zrobi mi krzywdę.
— Harry — sapnęłam.
— Wiem, że ci dobrze — skwitował z uśmiechem na ustach. Jego ruchy stawały się coraz pewniejsze i szybsze doprowadzając mnie tym do coraz większego podniecenia. Moją szyję zaczął obdarowywać namiętnymi pocałunkami potęgując zbierający się we mnie orgazm. Gdy czułam, że moje mięśnie zaczynają się zaciskać chwyciłam jego drugą dłoń a on splótł nasze palce między siebie.
— O Boże! — krzyknęłam, kiedy orgazm osiągnął swój szczyt i czułam go każdym centymetrem swojego ciała, kiedy dobiegł końca oparłam się czołem o klatkę piersiową mojego ukochanego.
— A ty? — sapnęłam starając się złapać oddech.
— Ja nie muszę — uniósł mój podbródek palcami drugiej dłoni i ucałował delikatnie mój nos. — Chodź, pewnie już czekają przed domem.
Powiedział i podarował mi przeloty uśmiech. Założyłam ponownie leginsy i napiłam się wody, która stała niedaleko w butelce. Wzięłam głęboki wdech próbując się uspokoić i ruszyłam za chłopakiem przed dom.

Miał rację, już czekali.

Wsiadłam do samochodu, w którym jechał Louis i Lexie a Harry ku mojemu zdziwieniu wsiadł do samochodu Liama.
Stwarzając pozory postanowiłam udawać, że tak właśnie miało być.
— Cześć! — przywitałam się ochoczo ze znajomymi.
— Co u ciebie? — zapytała Lexie. Tak dawno z nią nie rozmawiałam. Potrzebowałam jej wsparcia, jej osoby obok mnie. Kiedyś byłyśmy tak blisko siebie a teraz możemy od czasu do czasu zapytać "co u ciebie słychać". To chore.

— Jak widać, rosnę coraz większa. A co słychać u ciebie?
— Dużo zmian — powiedziała po czym odwróciła się z przedniego siedzenia w moim kierunku wyciągając dłoń.
— Nie żartuj! — powiedziałam zaskoczona. Na jej palcu znajdował się cudowny złoty pierścionek zaręczynowy z niebieskim kamieniem na środku. — Od kiedy?
— Jak byłaś w szpitalu u Harry'ego.
— Dlaczego mi nie powiedziałaś? Przecież mogłaś zadzwonić, napisać, cokolwiek.
— Wiesz jak chłopcy reagują, kiedy mamy kontakt — westchnęła patrząc na Louisa, który nerwowo zacisnął mocniej dłonie na kierownicy.
— Naprawdę? Lexie naprawdę? Kiedyś byłyśmy nierozłączne i mówiłaś mi o najmniejszej sprawie a teraz, kiedy twój ukochany ci się oświadczył ty przejmujesz się jakimiś zakazami? Tak bardzo się go boisz, że nie mogłaś mi wysłać jednego głupiego smsa?
— Summer nie o to chodzi...
— Nie — przerwałam jej. — Nie tłumacz się, nie chce tego słuchać. Szczęścia wam jedynie życzę.
Ani ja ani moja przyjaciółka przez resztę drogi do kina nie powiedziała już ani słowa. Po kilku minutach załapując się na każde zielone światło na skrzyżowaniach dotarliśmy pod budynek kina. Każdy opuścił samochód, kiedy stanęły na miejscach parkingowych.

— Summi? — Harry zawołał mnie do swego boku gestem ręki. Miałam tak podły nastrój, że nie miałam ochoty wiedzieć ani jego, ani jej w ogóle nie chciałam tam już być. Zachowałam jednak swoją złość dla siebie i złapałam jego rękę splatając swoje palce między jego. Wszyscy razem udaliśmy się do kas by zakupić bilety i coś do jedzenia. Wspólnie wybraliśmy film akcji opowiadający o parze agentów, która w życiu prywatnym była małżeństwem i musiała stawiać czoła nie tylko zadaniom z pracy, ale także zwykłym codziennym problemom.
Gdy każdy zaopatrzył się w prowiant, picie i wejściówki poszliśmy do wejścia. Harry nie odstępował mnie na krok co wydało mi się naprawdę dziwne, bo od wypadku ani razu się tak nie zachowywał. Rozglądał się ciągle dookoła jakby bał się, że kogoś tutaj spotka.

Ale kogo niby miałby tutaj spotkać?

Stanęliśmy w kolejce by okazać bilety i dostać się do sali. Po oczekiwaniu kilku minut i luźnych rozmowach dotarliśmy do niskiej dziewczyny o pięknych czerwonych włosach w jej pracowniczym ubraniu składającym się z krótkiej spódniczki i białej koszuli stała i wyciągnęła dłoń w kierunku mojego narzeczonego.
— Cześć Harry. — Uśmiechnęła się szeroko ukazując rząd białych zębów.
— Cześć — mruknął.
— Nie przedstawisz mi swojej wybranki, z którą dziś spędzasz wieczór? — zapytała mierząc mnie wzrokiem i na dłuższą chwilę zatrzymała się na moim brzuchu. — Myślałam, że w ojcostwo nie swoich dzieci nie chcesz się bawić.
Odchrząknęłam głośno na znak, że ja tutaj przecież stoję.
— Cześć. Jestem Summer, narzeczona Harry'ego i matka jego dziecka a ty to? — Uśmiechnęłam się zwycięsko w jej kierunku.  Dziewczyna na chwilę zaniemówiła poprawiła swoją spódniczkę i wyciągnęła do mnie rękę na znak, bym ją uścisnęła.
— Jestem Lily, była pracownica jego ojca.
Spojrzałam na jej wyciągniętą dłoń i swoją złapałam dłoń Harry'ego, która trzymała już jedną z moich dłoni. Speszona Lily zabrała bilet na film, który w dość dosadny sposób mój ukochany wyciągnął w jej stronę.
— Idziemy kochanie? — zwróciłam się do chłopaka.
— Miłego seansu — życzyła nam na odchodne.
Nasi znajomi patrzyli to na mnie to na Harry'ego czekając na rozwój sytuacji, ja jednak wolałam awanturę zostawić do domowego zacisza a w tej chwili rozkoszować się czasem z innymi ludźmi i skupiać się na filmie, na który właśnie wchodziliśmy.

To nigdy nie powinno się wydarzyć |H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz