Te cholerne dwie godziny jazdy to była dla mnie jakaś katorga! Ręce z nerwów trzęsły mi się jak oszalałe a przez panikę i histerie nie mogłam zdrowo i rozsądnie myśleć. Cieszę się jednak, że obyło się bez żadnego wypadku lub innych problemów.
Wpadłam do szpitala wcześniej znajdując go na GPS i pobiegłam w kierunku informacji.
— Dzień dobry, czy jest tu mój narzeczony Harry Styles? — zapytałam w panice.
— Dzień dobry chwileczkę. — Kobieta sprawdziła coś w komputerze uderzając w klawisze klawiatury. — Tak, mamy takiego pacjenta. Leży na oddziale intensywnej terapii niestety nie można tam wchodzić. Może pani jednak porozmawiać z lekarzem. Proszę udać się na trzecie piętro.
Nie podziękowałam kobiecie, tylko od razu rzuciłam się biegiem do windy.
Kiedy tylko stanęłam na odpowiednim piętrze rozglądałam się w poszukiwaniu przyszłych teściów.
— Przepraszam, intensywna terapia to gdzie? — zapytałam jakiejś pielęgniarki, która właśnie wyszła z sali obok mnie.
— Tutaj korytarzem prosto i za schodami w prawo.
— Dziękuję — próbowałam udać spokojna i opanowaną, ale moje nogi same poniosły mnie do biegu.
— Summer? — usłyszałam męski baryton, kiedy zderzyłam się z czymś torsem, niestety nie ten, którego tak bardzo pragnęłam teraz usłyszeć. Spojrzałam w górę i spotkałam się z ciemnymi oczami ojca Harry'ego.
— Pan Dasmond, dzień dobry — odpowiedziałam cała zdyszana.
— Biegłaś tu?
— Nie, znaczy tak jakby.
— Chodź — powiedział i w ojcowski sposób objął mnie ramieniem. Nie szliśmy długo, bo już chwilę później stałam w objęciach mamy mego ukochanego.
— Wie pani coś już? Rozmawiała pani z lekarzem?
— Może usiądziemy, uspokoisz się.
— Nie, chce wiedzieć tu i teraz!
— Rokowania nie są dobre. Lekarz powiedział, że jeśli przeżyje, będziemy mieli do czynienia z cudem — westchnęła, a w jej głosie słychać było masę wylewającego się bólu i żalu.
Poczułam jak w jednej sekundzie, moje serce łamie się na tysiąc kawałków. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, przez co automatycznie usiadłam na krześle patrząc się pustym, pozbawionym emocji wzrokiem w ścianę.Wszystkie czarne myśli, jakie towarzyszyły mi do tej pory przybrały na sile i bombardowały moja psychikę zostawiając w niej wielkie krwawiące rany. Z nadmiaru stresu i nerwów zaczęłam się trząść niekontrolowanie i wyć przeraźliwie przez płacz.
— Summer, spokojnie. Proszę cię uspokój się. — Anne* próbowała uspokoić mnie gładząc po plecach, ale histeria na tyle mnie sparaliżowała, że nie mogłam odpowiedzieć. Po prostu siedziałam i wyłam. W końcu kobieta postanowiła wezwać lekarza stwierdzając, że moje zachowanie nie jest naturalne i bez leków nie da się obejść.
— Panno Williams, czy wszystko w porządku? — Młoda pani doktor kucnęła przede mną gładząc delikatnie moje kolano. Spojrzałam na nią i pokiwałam przecząco głową. — Potrzebuje pani leków na uspokojenie?
Kiwnęłam głową na tak czując, że nie jestem w stanie sama opanować swojego organizmu i z pomocą kobiety wstałam, by udać się do gabinetu zabiegowego.
— Podamy pani leki na uspokojenie w kroplówce, będą stopniowo wyciszać organizm. Jest pani w ciąży? Choruje pani na coś, przyjmuje jakieś leki?
Patrzyłam na nią nie odpowiadając, nie mogłam. Strach o mojego ukochanego tak bardzo mnie sparaliżował, że miałam wrażenie jakbym wyłączyła się kompletnie z życia. — Pani Williams musimy to wiedzieć zanim podamy pani leki.
— Jestem w ciąży — wydusiłam po chwili resztkami sił.
Kobieta nic się nie odezwała i z pomocą pielęgniarki wybrała odpowiednią substancje, nakuła mnie zakładając wenflon i podłączyła kroplówkę ustawiając spadające krople na odpowiednie tempo. Zaprowadziły mnie na salę obok sali intensywnej terapii i kazały położyć się na łóżku.
— Pani doktor? — zwróciłam się do niej, kiedy troszeczkę ochłonęłam.
— Tak?
— Proszę nie mówić teściom, że jestem w ciąży. Jeszcze nie wiedzą chcemy z narzeczonym im razem powiedzieć. — Uśmiechnęłam się wyobrażając sobie siebie i swego ukochanego, w momencie obwieszczenia tej cudownej wieści.
— Oczywiście. Mam nadzieję, że będzie miała pani taką okazję — szepnęła, a ja doskonale wiedziałam, o czym mówi.
Wiedziałam, że miała na myśli mojego ukochanego tego, że może nie przeżyć. Kolejna fala gorąca zalała moje ciało. Wzięłam kilka szybkich głębokich wdechów na uspokojenie. Leżałam tępo wpatrując się w sufit i wspominając każdą możliwą chwilę z Harrym.
Pamiętałam dokładnie, jak pierwszy raz przyszedł do szkoły. Był taki pewny siebie, taki męski i przystojny. Nie uśmiechał się do żadnej dziewczyny, która na jego widok wręcz wywalała jęzor na brodę, uśmiechnął się do mnie bardzo krótko i przelotnie, ale pamiętam ten uśmiech jakby to było wczoraj. Wtedy nie wiedziałam, że znaczy to coś więcej niż tylko uśmiech do przypadkowej dziewczyny. Wiele razy widziałam jak mi się przyglądał a przyłapany rumienił się delikatnie i od razu odwracał wzrok udając, że rozmawia z kolegami o czymś niezwykle interesującym. Pamiętałam jak tamtego dnia nie spuszczał ze mnie wzroku, jak później próbował zwrócić na siebie moją uwagę. Doskonale też pamiętam ten wypad pod namioty, kiedy wskoczył za mną do wody. Boże, nie chce sobie wyobrażać, co by było gdyby on wtedy nie przyjechał. W to miejsce o tej godzinie. Podczas tamtego wyjazdu pojechaliśmy też do wesołego miasteczka idealnie pamiętam moment, w którym pierwszy raz mnie pocałował. Idealnie pamiętam również dzień moich urodzin. To, jak wtedy Harry się postarał wprawiło mnie w nie małe osłupienie. Każdy najmniejszy szczegół dopracowany w najdoskonalszy sposób. Nie wiem, co musiał wymyślić by wplątać w to moją przyjaciółkę, ale te wszystkie wspomnienia pozostaną ze mną do końca życia, niezależnie czy będzie w nim również Harry. Przez ten krótki czas dał mi wystarczająco wspomnień, bym uważała ten związek za najlepszy. Mimo wielu przykrych chwil, chciałam zapamiętać tylko te pozytywne. Zapamiętać wesołego, uśmiechniętego Harry'ego.Po moim ciele przeszły ciarki pod wpływem tyłu pozytywnych wspomnień. Wiem, że nie traktowałam go dobrze. Patrzyłam tylko przez pryzmat plotek jakie krążyły po szkole na jego temat. Nigdy nie pragnęłam sprawdzić, czy są one prawdą, ale im bliżej niego byłam, im bardziej go poznawałam wiedziałam, że to tylko stek bzdur. Może i spał z dziewczynami, ale na Boga! Co z tego? Związek z nim sprawił, że szybko zrozumiałam jaki wpływ, na zdanie innych o kimś mają plotki. Po co zadawać sobie trud i sprawdzać czy są one prawdą? Łatwiej w nie po prostu wierzyć.
— Summer? — Głos teściowej wyrwał mnie z rozmyślań. Spojrzałam odruchowo na kroplówkę by określić ile czasu już minęło. Ku mojemu zdziwieniu połowa płynu z opakowania już krążyła w moich żyłach.
— Tak? — spojrzałam na brunetkę starając się przybrać jak najbardziej przyjazny wyraz twarzy.
— Jak się czujesz? Martwię się i o ciebie.
— Wszystko jest w porządku. Przepraszam, że dałam się aż tak ponieść emocjom.
— Rozumiem dziecko. Chciałam z tobą porozmawiać.
Westchnęła i usiadła obok mnie na łóżku.
— Harry bardzo się przy tobie zmienił. Zaczął myśleć o przyszłości, stał się bardziej uczuciowy, tak pozytywnie na niego wpłynęłaś... — westchnęła uśmiechając się przy tym. — Zaczęłam myśleć o tym, że cudem jest twoje pojawienie się w jego życiu.
— Cudem bym tego nie nazwała, ale Harry również wpłynął na moje życie i to bardzo. Nie chciałam, by pani się tak o tym dowiedziała, ale może to być ostatni moment... — Nie dokończyłam. Wyciągnęłam w jej stronę dłoń z podpiętą kroplówką eksponując pierścionek zaręczynowy. Kobiecie zaszkliły się oczy i delikatnie pogładziła zewnętrzną stronę mojej ręki.
— Nie wiedziałam.
— Chcieliśmy państwu powiedzieć na obiedzie, zaprosić, jakoś inaczej to rozegrać niż robię to w tej chwili. Mam go zaledwie dwa dni, to świeża sprawa.
— Nic się nie stało, tak się cieszę, że mój syn pomyślał o tobie na poważnie. On cię naprawdę kocha Summer.
— Wiem, widzę to każdego dnia. On musi przeżyć. Musi.
— Wszystko będzie dobrze. Spróbuj się przespać. Dobrze ci to zrobi. Jak tylko czegoś się dowiem przyjdę do ciebie.
Kiwnęłam głową i odwróciłam się na drugi bok. Chciałam zasnąć, potrzebowałam tego by móc uspokoić się do końca. Musiałam oczyścić umysł z tych wszystkich czarnych myśli, by zastąpić je samymi pozytywnymi wizjami na przyszłość.Tylko ja i Harry.
Ja, on i nasza mała fasolka.
![](https://img.wattpad.com/cover/98722209-288-k623915.jpg)
CZYTASZ
To nigdy nie powinno się wydarzyć |H.S
FanfictionW TRAKCIE POPRAWY 43/61 Niemal wszystkie historie miłosne kończą się happy endem - gromadką dzieci, wspólnym mieszkaniem, życiem w dostatku, bla, bla, bla. Co się stanie, jeśli ta, przepełniona złością, wulgaryzmami i zwrotami akcji historia wcale n...