Rozdział 38

114 12 4
                                    

Patrzyłam na lekarza wyczekując na odpowiedź. W duchu modliłam się, by to co powiedział mi Harry było jedynie niewinnym szczeniackim żartem.

—  Z maleństwem wszystko w porządku, proszę się nie martwić —  odpowiedział mi wysoki, blond włosy mężczyzna o białej cerze i miodowych tęczówkach.
—  Czyli to prawda?
—  Jak najbardziej —  uśmiechnął się. — To dopiero maleństwo, jest pani w  czwartym tygodniu ciąży.
—  Moment. Jak to w czwartym tygodniu? —  podniosłam się do pozycji siedzącej, patrząc na lekarza z niedowierzaniem. — Nie powinnam być w jakimś drugim dopiero? 
Lekarz zaśmiał się i spojrzał na kartę pacjenta, którą miał ze sobą.
—  Nie, na pewno nie ma mowy o pomyłce. Zrobiliśmy test ciążowy, a kiedy okazał się pozytywny dodatkowo USG. To na pewno  4 tydzień.
Miałam wrażenie, jakby ktoś walnął mnie młotkiem w głowę. Świat przed oczami zaczął wirować, a ja musiałam zrobić się blada jak ściana, bo mina lekarza nie świadczyła o niczym dobrym.  
  —  Wszystko w porządku? —  zapytał starszy blondyn odkładając kartki na szafkę i wyjmując stetoskop. Oddychałam powoli starając się uspokoić. —  Nie ma powodów do nerwów panno Williams. 
—  Mówi to pan tak, jakby codziennie informował dziewiętnastolatki, że są w ciąży.
—  Poniekąd tak jest —  roześmiał się i zakończył badanie. — Gdybym był potrzebny, proszę mnie szukać w gabinecie. Chyba muszą państwo sobie wyjaśnić kilka spraw. 
Powiedział i wyszedł z uśmiechem przyczepionym na twarzy. Spojrzałam przerażona na mojego chłopaka.
—  Czwarty tydzień? Przecież zawsze stosowaliśmy prezerwatywy.
—  One nie dają sto procent pewności —  złapałam dłońmi swoją twarz, chowając się przed całym światem. 
  —  Co my teraz zrobimy? —  zapytał siadając obok. —  Jesteśmy za młodzi.
—  Jeśli myślisz o tym, co ja myślę, że ty myślisz to po moim trupie! —  spojrzałam na niego zszokowana, że śmiał takie coś zasugerować. Może i fakt, byliśmy za młodzi, ale to nie upoważniało nas do takich czynów! Jak się popełnia błędy trzeba za nie zapłacić, nawet najwyższą cenę. 
—  Niczego nie sugerowałem —  zmarszczył brwi.
—  I dobrze, ale pytanie co teraz zrobimy, jest dobre... Nie chce jeszcze nikomu mówić.
—  Tak, to dobry pomysł. Sami musimy oswoić się z tą myślą.

* * *

Resztę pobytu w szpitalu, jak obiecał tak zrobił. Nie puszczał mnie nawet na chwilę. Po otrzymaniu wypisu kazał mi czekać na siebie i w trybie ekspresowym wrócił do szpitala w samochodzie z bukietem róż. Dużo rozmawialiśmy przez te dwa dni. Niby obiecał poprawę, ale jakoś nie mogłam w to uwierzyć. Chociaż wczoraj, pozwolił Lexie przyjechać do mnie i siedzieli razem w jednym pomieszczeniu! Przyjaciółce jeszcze oszczędziłam tej nowiny, która dalej wywoływała we mnie strach i przerażenie. 
Gdy tylko dotarliśmy do domu wysiadłam z auta z wielkim bukietem róż, który składał się z dziewiętnastu białych i czerwonych kwiatów. Harry oczywiście pobiegł otworzyć przede mną drzwi.

Gentleman się znalazł.

Weszłam do domu od razu odkładając kwiaty do wazonu z wodą i zostawiając je w salonie na stoliku. 
  —  Chcesz herbaty?! —  krzyknął do mnie Harry z kuchni. 
  — Tak.
Usiadłam na kanapie łapiąc się jedną ręka za brzuch. Tam, w moim ciele rozwija się właśnie mała fasolka, która będzie w przyszłości moim dzieckiem. Moim, dziewiętnastoletniej Summer Williams. To brzmi niedorzecznie. Jak ojciec się dowie, rozniesie chyba w złości pół Londynu. 
Na samą myśl o tym, że rozmowa z rodzicami będzie musiała się odbyć po moim ciele przeszły dreszcze. 
—  Proszę —  powiedział Harry stawiając herbatę na stoliku, jednocześnie wyrywając mnie z rozmyślań. —  Może wybierzemy się na zakupy?
—  A co ty chcesz kupować? Wszystko czego nam potrzeba mamy. 
—  Wiesz... —  mruknął nieśmiało. —  Mamy dzidziusia w drodze.
—  Wylizuj Styles. Na takie rzeczy mamy jeszcze osiem miesięcy, ja nawet nie przyzwyczaiłam się do tej myśli.
—  Za szybko?
—  Zdecydowanie, ale widzę, że ty już się przyzwyczaiłeś do bycia ojcem.
— Nie zmienimy już tego, trzeba ten fakt zaakceptować —  wzruszył ramionami jakby to było coś normalnego. Naszą rozmowę przerwał telefon chłopaka. Odebrał.
Nie mówił nic konkretnego, same potakiwania i zgadzanie się z czyimś, jak myślę pomysłem. Patrzyłam na niego zaciekawiona, co takiego mówi mu osoba po drugiej stronie telefonu. 

To nigdy nie powinno się wydarzyć |H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz