Rozdział 44

129 12 0
                                    

PAMIĘTNIK

Dzień 45
Minęło już kilka dni odkąd Harry się obudził. Mówi coraz więcej, ale to nie jest ten głos, którego wyczekiwałam tyle czasu.
Lekarze robią badania, prześwietlenia, kilka wizyt lekarzy lub ordynatora dziennie. Rozmawiają z nim, sprawdzają odruchy bezwarunkowe. Z pozoru wszystko wydaje się być świetnie, z dnia na dzień coraz lepiej.
Ze mną też wszystko w porządku. Dziecko rozwija się prawidłowo, dwa razy byłam już na USG tutaj na miejscu w Cambridge.

Dzień 47
Minęło czterdzieści siedem dni, odkąd Harry trafił do szpitala. Codziennie u niego jestem, ale to już bardzo męczące. Z jego strony nie ma żadnej wdzięczności. Nie oczekuję jej przecież w jakiś pokłonach, ale mógłby nie zachowywać się tak, jakby mnie nie chciał.
Wypytywałam go czy wszystko pamięta.
Mówił, że tak. Mój wypadek, ciąża, zaręczyny i moment wyjazdu od ojca z firmy.
Rozmawiam z nim już normalnie, czasem ma wahania i nie wie co powiedzieć. Przypominam mu wtedy dane słowo, ale on bardzo się denerwuje. Ma wrażenie, jakby wszyscy traktowali go jak dziecko, a przecież my się tylko o niego martwimy. Czy to coś złego?
Jestem już w końcówce piętnastego tygodnia ciąży. W trzecim miesiącu już powoli zaczyna być widać mi brzuszek. Unikam obcisłych koszulek, by dać szansę Harry'emu na powiedzenie rodzicom o dziecku. Źle się czuję trochę z tym, że sama musiałam powiedzieć im o zaręczynach. Zastanawia mnie, dlaczego nie zorganizował wspólnej kolacji? Z jego i moimi rodzicami? Nie wiem.

Dzień 50
Męczy mnie już to wszystko. Ta rutyna każdego dnia. Wstawanie jak najwcześniej. Zakupy dla pani Carter, jedzenie w biegu, życie w biegu... Codziennie wizyty w szpitalu, znoszenie humorów Harry'ego. Prawie dwa miesiące siedzę tutaj i nie usłyszałam żadnego "tęskniłem", "kocham cie" czy "cieszę się, że jesteś". Kiedyś mówił mi to na okrągło, ale czy teraz po wypadku miało się wszystko zmienić? Wiem, doktor mówiła, że on może być inny, ale nie mówiła, że będzie bezuczuciowy jak kamień. Wstaje już, chodzi po sali. Wyszedł nawet na korytarz do automatu po herbatę. Za pozwoleniem doktor kupuje mu owoce, soki do picia, ale zazwyczaj ich nie je... Pieniądze na jego karcie się skończyły, więc muszę ciągnąć od teściów. Boże jak mi wstyd... Wysłałam wiadomość do szefa jakiś czas temu, że nie będę dostępna przez długi czas i jeśli będzie potrzebował kogoś wyłącznie za ladę mogę się zgodzić. Nie kupuje teraz nic co nie jest naprawdę potrzebne. Głównie jedzenie i coś do picia.

Dzień 51
Dziś znowu u niego byłam. Znów był taki zimny i bez uczuć. Złapałam go za rękę i jej nie zabrał. Potraktowałam to jako swój własny mały sukces. Teściowie nie mogli dłużej zostać w mieście,więc wrócili do obowiązków. Zostałam tu sama, skazana na swój mózg, który był na wykończeniu. To zabawne trochę, że nazywam ich teściami. Nie sądzę, bym w najbliższym czasie wyszła za mąż. Wcale nie dlatego, że nie chce, tylko dlatego, że chyba nie będzie mi dane... Przez ten cały czas, kiedy Harry był w śpiączce, uświadomiłam sobie jak bardzo go kocham. Jak uwielbiam budzić się obok niego i słyszeć co ranek "dzień dobry kochanie". Uwielbiałam, kiedy uśmiechał się widząc mnie w kuchni ubraną w samą koszulkę. Byliśmy razem, już ponad pół roku a ja dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak bardzo ten człowiek jest dla mnie ważny. Widać było to, chociażby po tym, że codziennie przez te dwa miesiące jeździłam do niego, pomagałam pielęgniarkom, co prawda najpierw musiałam wybłagać ordynatora o pozwolenie na takie praktyki. Nie był zadowolony, bo myciem, przebieraniem i dbaniem o pacjenta miała zajmować się pielęgniarka oddziałowa, ale przecież to był Harry. Mój Harry.

Dzień 52
Nie wytrzymałam dzisiaj... Chciałam mu pomóc wstać, kurwa przecież nie robię nic złego. Nadarł się na mnie, że traktuje go jak dziecko, które wymaga specjalnej opieki. Kazał mi się wynosić, bo tylko go denerwuję swoimi codziennymi wizytami. Zabrałam swoje rzeczy i wróciłam do wynajmowanego pokoju u pani Carter. Położyłam się pod kołdrę i rozpłakałam z bezsilności. Tyle dla niego robię, tak bardzo się poświęcam, stawiam jego nad siebie i maluszka a w zamian słyszę, że mam się wynosić! Nie wymagam nie wiadomo jakich wdzięczności. Nie było go wśród żywych tyle czasu, miałam nadzieję na chociaż troszeczkę czułości z jego strony. Myślałam, że jak przeżyje będzie cieszył się z każdej następnej minuty życia, a okazuje się wręcz przeciwnie! Zachowuje się, jakby żałował tego, że się obudził. Nie mógł przecież serio tak myśleć. To cud, że się obudził! Cud, że chodzi, że mówi. Jest mi cholernie przykro.

 Dzień 53
Zostałam dziś w domu. Nie miałam ochoty jechać do niego i znów patrzeć, jak zachowuje się jakbym robiła mu krzywdę swoją obecnością. Wstałam grubo po dwunastej w południe i do godziny czternastej nie wychodziłam z łóżka. Sprawdzałam social media, odpisywałam jego znajomym, że wszystko jest w porządku. Wylegiwałam się w promieniach słońca, które wpadały przez okno znajdujące się obok łóżka. Oglądałam się też w lustrze. Jestem już na początku szesnastego tygodnia ciąży. Każdego dnia, odkąd dowiedziałam się, że będę mamą czułam się okropnie. Było mi słabo, ciągle mnie mdliło i nawet jeśli spałam całą noc nie przerwanie potrafiłam wstać zmęczona, to straszne!
 Brzuszek już cudownie wystaje a moje maleństwo ma dziesięć centymetrów. W wolnych chwilach dużo czytałam o ciąży, trymestrach, tygodniach i właśnie wchodziłam z nadzieją w drugi trymestr ciąży na to, że moje samopoczucie się zmieni. Zdążyłam się już przyzwyczaić do bycia mamą, oh pamiętniku to cudowne uczucie!

Dzień 54
 Poszłam dziś do szpitala po południu, dając półtorej dnia na przemyślenia, dla mojego narzeczonego.  Wywiązał się między nami taki dialog.
  —  Mam już tego dosyć! —  powiedziałam wścieka, gdy kolejny raz zignorował mój czuły gest.
—  Czego znowu?
—  Ty jeszcze pytasz? Nie widzisz swojego zachowania?!
—  Nie.
—  Jesteś nieznośny! Nieczuły i niewdzięczny!
—  Za co mam być wdzięczny? Za to, że trujesz mi dupę codziennie odkąd tylko otworzyłem oczy? Za to mam być wdzięczny?
—  Jesteś podły! Spójrz! —  powiedziałam pokazując mu pierścionek zaręczynowy, który dał mi dwa miesiące temu. 
—  Pamiętam życie sprzed wypadku.
—  Tak? A pamiętasz to? —  wskazałam na swój brzuch przykryty dziś jedynie obcisłą koszulką i sweterkiem na guziczki.
—  Summer... —  jego głos złagodniał a dłoń niepewnie spoczęła na moim ciele.
Nie wytrzymałam, po raz kolejny rozpłakałam się i wyszłam z sali na korytarz. Pielęgniarki za każdym razem pytały czy wszystko w porządku i czy potrzebuję czegoś na uspokojenie.
Wiedziałam, że taki stres i nerwy nie wpływają dobrze na dziecko, ale czasem nie mogłam się opanować i poddawałam emocjom. Na badaniach ginekologicznych zadawałam mnóstwo pytań o stres i nerwy jako wpływ na dziecko.

Dzień 60
Harry dostał wypis do domu z zaleceniem co tygodniowej kontroli w szpitalu w Londynie. Rodzice pojechali po niego do Cambrige, ponieważ ja dwa dni temu, wróciłam do domu. Nie mogłam znieść tego, jak on mnie traktuje, ciągłego płaczu i nerwów. Musiałam teraz bardziej dbać o dziecko, bo ono było moją wizją na przyszłość. Rozpoczęłam według książek i kolejnego badania drugi trymestr ciąży a na liczniku widniał już środek siedemnastego tygodnia. Naprawdę, to wszystko działo się tak szybko. Zajście w ciążę, nie było moim planem na tak świeży związek, ale jeśli się już stało, co było poradzić? Wzięłam odpowiedzialność za swoje czyny i myślałam już tylko o dziecku przecież do porodu zostało zaledwie pięć miesięcy! Po powrocie do rodzinnego domu Harry'ego posprzątałam w nim, opróżniłam i umyłam lodówkę by na wieczór zapełnić ją świeżymi produktami. Na powrót mojego narzeczonego przygotowałam klasyczny i łatwy obiad w postaci ryżu, warzyw i kurczaka na parze. Zostawiłam dla niego porcję na stole i urządziłam prowizorycznie dla siebie gościnny pokój. Przeniosłam tam kilka swoich ubrań, powlekłam pościel i upewniłam się, że klucz do tego pokoju jest dostępny w pokoju teściów. Nie miałam ochoty na spędzanie z nim dnia a co dopiero mówić nocy! Skoro on uważał, że ja swoją obecnością i troską robię mu krzywdę, nie zamierzałam praktykować tego dłużej. Przed jego wypadkiem i tak spałam dużo czasu na kanapie w salonie, więc odosobnienie od niego, nie było mi obce.

To nigdy nie powinno się wydarzyć |H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz