Rozdział 24

124 13 1
                                    

— Więc mnie weź — szepnęłam prawie niesłyszalnie, a on niczym zwierzę, podniósł mnie do góry i ruszył w stronę otwartego namiotu. Nachylając się wszedł do środka z wielką delikatnością kładąc mnie na materacu, który znajdował się w pomieszczeniu do spania. Spojrzałam na niego niepewnym, ale pełnym podniecenia wzrokiem, nie potrafiłam już hamować w sobie tego pożądania, które narastało we mnie z każdym spotkaniem.  Bardzo szybko pozbył się mojej bluzy delikatnie przejeżdżając dłonią po mojej nagiej skórze. Syknęłam z przyjemności głośno wciągając powietrze. Odwrócił się na moment zamykając namiot, by nikt nam nie przeszkadzał. W mgnieniu oka znalazł się nade mną, ponownie złączając nasze usta w namiętnym i tym razem bardzo zachłannym pocałunku. Jego dłoń powoli zjechała na moją kobiecość i nacisnęła na nią.

Kurwa, jak ja go pragnę.

— Harry... — przerwałam mu czynność odsuwając się na chwilę. Jęknął niezadowolony i spojrzał na mnie. — Mówiłam ci, wtedy u ciebie... Chyba nadal nie chcę robić tego tak wcześnie. 
— Nikt ci nie każe skarbie — cmoknął mnie w czoło — ale myślę, że nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli dam ci trochę przyjemności. 
Zachłysnęłam się powietrzem, kiedy jego dłoń mocniej nacisnęła na moją kobiecość.  Drugą dłonią wkradł się pod mój biustonosz delikatnie gładząc moje sutki. Ogarniały mnie fale gorąca i nieznanego mi dotąd uczucia. Spojrzał mi w oczy w momencie, gdy ściągał mi leginsy. Widziałam w jego źrenicach, że wystarczyłoby słowo sprzeciwu a gotowy był przestać choćby w tej chwili.
— Koronka?— spojrzał na mnie zabawnie poruszając brwiami. Policzki oblał mi rumieniec a ciało zalała kolejna fala gorąca. Powoli obserwując mnie zdjął moją bieliznę. Wzdrygnęłam i odsunęłam się od niego zakrywając kocem, który leżał obok. —Coś nie tak?
— Ja... Nigdy tego nie robiłam, wstydzę się — szepnęłam najciszej jak się dało. 
—Przy mnie nie masz czego. Jesteś naprawdę piękna —powiedział i usiadł obok mnie. —Jeśli chcesz, przerwiemy, do niczego nie będę cię... — przerwałam mu pocałunkiem, siadając na nim okrakiem. W mojej głowie pojawił się impuls, dlaczego miałabym się hamować i ograniczać, skoro taka okazja mogłaby się długo już nie wydarzyć. Człowiek nie powinien żałować, żadnej ze swoich decyzji, więc ja swoją podjęłam pod wpływem chwili. Błądził swoimi dłońmi po moich plecach pogłębiając pocałunek z każdą sekundą.  Chwyciłam jego koszulkę i równie szybko jak on mojej, pozbyłam się. Znów mogłam przyjrzeć się jego idealnej sylwetce i tatuażom, które tak do niego pasowały. Pchnął mnie tak abym opadła plecami na materac i pokazała mu się w całej okazałości. Przygryzł wargę i nachylił się nad moimi kolanami delikatnie całując jedno z nich. Kierował się pocałunkami w stronę mojej kobiecości. Moje ciało napinało się bardziej z każdym pocałunkiem, z którym zbliżał się do miejsca docelowego. Kiedy dotarł, delikatnie je ucałował, na co moje ciało zareagowało mocnymi dreszczami. Wciągnęłam głośno powietrze zamykając oczy. 

Czułam jak się uśmiecha i językiem kreśli malutkie kółka wokół niej. Mój oddech przyśpieszał z każdą sekundą kiedy przyśpieszał jego język. Czułam go całym swoim ciałem, cały mój umysł skupiony był na tej jednej czynności.  Ciało wyginało się w łuk, kiedy do języka, dołączył palec, który bardzo powoli i delikatnie znalazł się w środku mnie. 
— Oh — jęknęłam głośno nie myśląc, że nie jesteśmy tu sami. 

— Jesteś taka cudowna —szepnął na chwilę odrywając się od poprzedniego zajęcia.  Jego ręka przyśpieszyła ruchy powodując na moim ciele wicie się w każdą możliwą stronę. Nie mogłam oddychać, serce waliło mi jak oszalałe a on tylko przyglądał mi się z uśmiechem. Wygięłam się w łuk dając mu satysfakcję z tego co robił. 

* * *

Rankiem obudziliśmy się dość późno, bo po 11 rano. Wszyscy spotkaliśmy się w miejscu już wygaszonego ogniska. Noc z Harrym nie minęła tak kolorowo jak mogło się wydawać. Do niczego więcej nie doszło a ja czułam jakąś pustkę, jakbym czegoś nie dokończyła. Przez cały czas nie wypuszczał mnie z ramion a ja zastanawiałam się tylko czy dobrze zrobiłam, mimo że poprzedniego wieczoru uznałam, że nie warto niczego żałować. 
— Było was słychać aż w trzecim namiocie —zaśmiała się przyjaciółka dosiadając do mnie nad brzegiem jeziora. 
—Daj spokój — zawstydziłam się odwracając głowę w drugą stronę.
—Doszłaś chociaż? — roześmiała się.
—Nie wiem jak to wygląda dokładnie, ale wydaje mi się, że nie. 
—Styles jest kiepski w te sprawy? — otworzyła buzie ze zdziwienia.
— Nie! — zaoponowałam. — Było miło, może za bardzo się denerwowałam.
—Nie zrzucaj całej winy na siebie. 
— Nie zrzucam, mówię przecież, że było fajnie,ale do niczego więcej nie doszło — wyjaśniłam widząc jej wzrok, jakby czekała na najmniejsze szczegóły. 
Resztę pobytu w lesie spędziłam zbierając wszystkie śmieci i pomagając chłopakom składać namioty. Harry dziwnie na mnie patrzył od rana, przez co czułam się bardzo nieswojo. 
— Summer! — krzyknął w moją stronę Harry. — Jedziemy!
Bez słowa zabrałam swoje rzeczy i wsiadłam do auta chłopaka.
— Dlaczego jedziemy sami?
—Bo wolę być z tobą sam na sam —wzruszył ramionami ruszając. 
—No tak— mruknęłam i wbiłam wzrok w krajobraz za oknem. Było mi przykro, że nie pozwolił jechać Lexie z nami, ja ją tu zabrałam a teraz wracałyśmy osobno i na dobrą sprawę, nie wiedziałam co się z nią dzieje. 
—Dlaczego się tak zachowujesz? 
—Jak? — spojrzałam na niego zdezorientowana.
— Jakbym ci krzywdę zrobił.
—To ty olewasz mnie od rana — parsknęłam.
—Nie olewam. 
—No tak, bo nie odzywania się słowem odkąd wstaliśmy nie można nazwać olewaniem —zaśmiałam się ironicznie.
— Nie moja wina, że nie potrafisz się zabawić — zawtórował mi śmiechem.
—Słucham? — Nie wierzyłam w to co powiedział, nie obchodziło mnie czy źle to ujął, albo może nie przemyślał tego co mówił, czy jednak zabrzmiało to tak jak miało, byłam cholernie wściekła. Oddałam mu się, pokazałam taką, jaką nikt wcześniej mnie nie widział, pozwoliłam mu na coś, co byłam pewna, że zrobię z kimś kogo kocham, pomimo że były to tylko pieszczoty.

—To ty nie potrafiłeś doprowadzić mnie do orgazmu —spojrzałam na niego rozbawiona ukrywając złość.
—Ja nie potrafiłem!? — wrzasnął i przyśpieszył gwałtownie auto.
—A czułeś żebym doszła? — zapytałam retorycznie.
—Skąd możesz wiedzieć czy doszłaś, skoro ty nie wiesz co to znaczy — zaśmiał się pod nosem. 
—Kutas!
—Gówniara!

Łzy napłynęły mi do oczu, więc automatycznie odwróciłam głowę w drugą stronę. Jak on mógł!? Pozwoliłam mu na coś dla mnie tak ważnego i intymnego, myślałam że mogę mu ufać, ale czego mogłam się spodziewać po Harrym Stylesie... Na pewno nie tego, że nagle jego chamska i wredna strona zniknie, będziemy żyć długo i szczęśliwie. Może wszyscy mają rację i jestem tylko naiwną małolatą, która wierzy w to, że zmieni kutasa w księcia z bajki?

Resztę drogi przemilczeliśmy w kompletniej ciszy nie odzywając się do siebie ani słowem. Spoglądałam tylko ciągle na godzinę wyświetlaną na ekranie telefonu i prosiłam w duchu, byśmy już dojechali. 
Po godzinie moja prośba się spełniła. Chłopak stanął pod moim domem i spojrzał na mnie czule. 
— Summer ja... Przepraszam.
—Pierdol się!— krzyknęłam mu w twarz i wysiadłam trzaskając drzwiami. 

To nigdy nie powinno się wydarzyć |H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz