Rozdział 14

140 14 1
                                    

Nauczyciel zmierzył nas wzrokiem, w ostateczności rezygnując z odpytywania. Niestety bez sprawdzianu się nie obyło.
Nie byłam na przegranej pozycji, zadania były z kilkunastu lekcji wstecz, coś wiedziałam a w czymś pomógł internet, kiedy profesor był zapatrzony w dziennik. Nie uczyłam się ostatnio tego przedmiotu na tyle, by napisać na najlepszą ocenę.

—Znów cie przywiózł. -— Przyjaciółka jak zwykle zaczęła temat o Stylesie, jakby lepszych nie było.
— I co z tego?
—  A to, że szłaś z nim w objęciach! — krzyknęła ostatnie słowo przyciągając tym samym uwagę kilku uczniów na korytarzu.
— Może dać ci jeszcze megafon? — skarciłam ją wzrokiem i ironią w wypowiedzi.
— Oj przestań i tak cała szkoła wie.
—Nie znaczy to, że musisz jeszcze bardziej podsycać temat do plotek.— Wzięłam z szafki książkę do matematyki i sok.
— Będziecie razem, ja ci to mówię.
Nie komentowałam już jej słów, pozwalając sprawie na chwilę ucichnąć.
Matematyka zleciała szybko, na wielu obliczeniach, notatkach i pytaniach do Pani profesor.
—Zjesz ze mną lunch? — Męskie ramiona oplotły delikatnie moja szyję.
— Jeśli mnie puścisz. — Odłożyłam rzeczy do szafki zabierając pieniądze.
— Ja stawiam.— Złapał mnie delikatnie za rękę odwodząc od włożenia banknotów do kieszeni, po czym spojrzał mi głęboko w oczy uśmiechając się. Wiedział, że jeśli tak zrobi zapewne mu ulegnę. 

Miał rację. 

Odłożyłam je do szafki po czym jak upewniłam się, że zamknęłam szafkę ruszyłam za nim w kierunku stołówki. Do tej pory każdy posiłek w szkole jadłam z przyjaciółką lub sama, dziwnie czułam się robiąc to z kimś innym, w szczególności, że oczy większości szkoły zawsze były na niego skierowane. Czułam się skrępowana.

— Frytki i burgera z sokiem pomarańczowym. — Uprzedziłam jego pytanie gdy podeszliśmy do kucharki, która pracowała w naszej szkole od 10 lat.
—Witaj Summer, Harry — przywitała się ciepło. — Co dla was?
— Dla mnie makaron z sosem brokułowym a dla tej ślicznej damy frytki, burger i pomarańczowy sok. — Kobieta z uśmiechem nałożyła nam to co zamówił Harry co chwilę na nas spoglądając.
— Miło widzieć cie z kimś innym — zwróciła się do mnie. No tak, od zawsze byłam na stołówce z przyjaciółką, bez większej ilości popularnych znajomych dlatego mogłobyć to wielkim zaskoczeniem. Poczułam lekkie zażenowanie, że nawet szkolna kucharka zauważyła, że stroniłam od kontaktów z ludźmi.
— Będzie pani nas widywała bardzo często w swoim towarzystwie.— Harry uśmiechnął się szeroko do niej zabierając swoją tace z lady i wręczył odliczona kwotę pieniędzy. Bez słowa złapałam swoją i dreptałam małymi niepewnymi krokami za nim do stolika, przy którym już siedzieli jego znajomi.
Wszyscy ciepło się ze mną przywitali, jakbym nagle przestała być szarą myszką, której imienia nikt nie znał.
— Wy już tak na poważnie? — Chłopak z blond włosami i niebieskimi oczami szepnął w moją stronę.
— Co? Nie jesteśmy razem — odpowiedziałam zdziwiona pytaniem, zjadając się frytkami. Chłopak od razu się speszył i odwrócił w druga stronę, spojrzałam na Harry'ego. No tak, blondyn został skarcony wściekłym wzrokiem Styles'a.
Resztę posiłku spędziłam w niezręcznej ciszy, jego znajomi rozmawiali między sobą, z nim, śmiali się a ja siedziałam cicho jedząc niepewnie. To przecież było do przewidzenia. Nie stanę się nagle dusza towarzystwa w szkole, w której byłam gdzieś na szarym końcu łańcucha popularności.

***

— Przywiózł cie, zjadłaś z nim lunch co będzie następne?— śmiała się Lexie  wkładając książki do szafki po skończonych lekcjach.
— Nie jesteś zła, że musiałaś jeść sama?
— No coś ty! Byłam szczęśliwa patrząc na was, dorwałam jakiegoś przystojniaka w kolejce i przegadaliśmy całą długą przerwę.
— Naprawdę przesadzasz. — Szybko skończyłam temat, gdy zobaczyłam Harry'ego. Po śniadaniowej przerwie spędzałam czas z Lexie, pomachałam mu z uśmiechem, ale totalnie to zignorował. Zmieszana stałam i patrzyłam na niego. Przeszedł obok obojętnie, by chwilę później przy drzwiach przywitać się z jakąś blondynką pocałunkiem. 

—Chodź! — Przyjaciółka pociągnęła mnie za rękę w momencie gdy oboje wyszli ze szkoły. Stałam jak słup nie wiedząc co powiedzieć. Przez szybę szkolnych drzwi wejściowych obserwowałam jak szedł z dziewczyną do auta po czym odjechał z pieskiem opon.
— On sobie chyba kurwa żartuje w tym momencie — powiedziałam wściekła ignorując ludzi wokół, którzy również obserwowali sytuację.— Odwieziesz mnie do domu?
—Oczywiście. — Przyjaciółka pogłaskała mnie po ramieniu opiekuńczo. Nie odzywałam się do niej cała drogę zaciskając zęby i pięści z całej siły. Byłam wściekła, nie widziałam dlaczego, ale byłam cholernie wściekła. Zabolało mnie to? Byłam zazdrosna? Oh, na pewno o takiego dupka nie byłabym zazdrosna. Nie zasługiwał na zazdrość i moje nerwy.
—Dziękuję. Odezwę się.
—Dobrze. Trzymaj się maleńka. — Cmoknęłam Lexie w policzek w podziękowaniu i wysiadłam z auta. Wiedziała, że kiedy jestem w takim stanie nie warto zadawać pytań, drążyć, wpadać w dyskusję. Potrzebowałam milczenia, po prostu ciszy by móc to przetrawić.
Wpadłam do domu trzaskając drzwiami. Po braku awantury z tego powodu, widziałam że dom jest pusty jak zresztą zwykle. Rzuciłam wzięty rano plecak w kąt i opadłam na łóżko. Byłam na niego tak wściekła, że z chęcią bym go teraz udusiła własnymi rękoma. Najpierw udaje miłego, uroczego chłopaka, który stara się zdobyć moje względy a później idzie się bzykać z jakąś laska ze szkoły, jakie to kurwa romantyczne.
By zająć czymś umysł włączyłam muzykę i zaczęłam sprzątać pokój. Wyrzuciłam kilka starych ciuchów, które były już zniszczone, wyniosłam śmieci, zrobiłam zadanie domowe na matematykę, przygotowałam obiad dla rodziców nie wiedząc w sumie czy będą dziś w domu. Swoją porcje zjadłam przed telewizorem oglądając serial. Telefon milczał, żadnych wiadomości, kiedy nie byłam mu potrzebna.
Rodzice nie wrócili do godziny dwudziestej trzeciej więc,postanowiłam nie czekać u resztę obiadu schowałam do lodówki, nie łudząc się, że przyjadą. Wzięłam prysznic, zmyłam makijaż, ubrałam ulubioną dresową pidżame i oddałam się upragnionemu snu, zapominając o wszystkich przykrościach tego dnia.

To nigdy nie powinno się wydarzyć |H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz