Pojechałam pod dom jeszcze bardziej wściekła niż przed chwilą. Wpadając do domu jak burza, rzuciłam zakupy na kanapę i poszłam na górę, nie wiedząc w sumie dlaczego. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie. Dlaczego nie mogę mieć spokojnego i nudnego życia jak inne nastolatki w moim wieku? Czemu nie mogę pracować za marną pensje i mieszkać jeszcze z kochającymi rodzicami.
Moi rówieśnicy poszli na studia, mają kochających i szanujących ich partnerów, spełniają marzenia, podróżują.A co mam ja?
Ja nie mam nic.
Moje życie będzie teraz obracać się wokół pieluch i usługiwaniu Harry'emu. Na zmianę będzie mnie wołać dziecko i mąż. Nie wierzę, że Harry pozwoli mi urodzić dziecko, nie nazywając się Styles...
Ale czy ja tego chciałam?
Nie zorientowałam się nawet ile czasu minęło. Usłyszałam trzask drzwi wejściowych, więc szybko zerwałam się na równe nogi i wytarłam mokre od łez oczy i policzki. Pociągnęłam jeszcze kilka razy nosem i usłyszałam, jak przekręca się klamka w drzwiach sypialni. Stanęłam przed oknem stwarzając pozory, że podziwiam okolice.
— Skarbie.
Odwróciłam się w jego stronę i ujrzałam wielki, czerwony bukiet róż. Ledwo mieścił mu się w dwóch dłoniach. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc po prostu patrzyłam na niego oczami pełnymi łez. Tworzyły w tej chwili idealny obrazek wzruszonej kobiety. Niestety moje łzy były z całkiem innego powodu, ale muszę przyznać, że stoję tu pełna podziwu i w szoku. Podszedł do mnie i wręczył mi kwiaty. Wzięłam je i wręcz zarzuciłam na ramię, by być w stanie je utrzymać.
— Kocham cię. Przepraszam za wszystko. Przepraszam za to, że jestem takim dupkiem.
— Jesteś — stwierdziłam, ale on nie odpowiedział tylko skradł mi pojedynczego buziaka. Uśmiechnęłam się mimowolnie na taki gest.
—Chodź. Musimy się szykować na obiad do twojej mamy.— skradł mi drugiego całusa i przyniósł odpowiedniej wielkości wazon, a ja dalej stałam i patrzyłam w przestrzeń nie mogąc wyjść z podziwu. Wstawiłam kwiaty do wody, kiedy to co się właśnie dzieje zaczęło do mnie docierać.
Podeszłam do szafy i bez dłuższego namysłu postanowiłam wybrać coś eleganckiego. Sięgnęłam po białą spódnice do kolan z wysokim stanem i czerwona koszulkę z krótkim rękawem. Dodałam do tego tego samego koloru lakierowane szpilki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, makijaż wykonałam delikatny,ale z mocnym podkreśleniem rzęs i ust czerwona szminką.Na umówioną godzinę, byliśmy pod domem moich rodziców.
— Wszystko w porządku kochanie?
—Tak — mruknęłam. — Po prostu to miejsce przynosi mi więcej przykrych wspomnień, niż miłych.
Uśmiechnął się smutno i wyszedł z samochodu, by po chwili otworzyć drzwi pasażera i pomoc mi wysiąść. Poprawiłam spódniczkę i trzymając ukochanego za rękę ruszyłam do drzwi wejściowych domu. Poprawiłam spódnicę jeszcze raz i nacisnęłam na dzwonek.
—Dzieci, jesteście.— Mama przywitała nas dosłownie kilka sekund po dźwięku dzwonka.
—Mamo —westchnęłam na jej określenie i weszłam do domu odwieszając płaszcz. W domu unosił się cudowny zapach pieczonego kurczaka mieszany z mocnymi perfumami mamy. Całą trójką udaliśmy się do salonu, gdzie stał pięknie przyozdobiony stół, w różowe tulipany, najdroższy zestaw talerzy mamy, najlepszy komplet kieliszków do wina i kilka przystawek oraz przekąsek. Na środku blatu stał złoty świecznik, na którym paliło się pięć świec.
Mama nigdy od tak nie wyciągała takich drogich kompletów na stół.Tu na pewno było coś nie tak.
— Dlaczego są cztery nakrycia? — spojrzałam na moją rodzicielkę i dopiero teraz dostrzegłam, że ubrana była w jej ulubioną, dopasowaną czerwona sukienkę za kolana z dekoltem w prostokąt.
—Summer. — Poważny głos ojca dotarł do moich uszu. Odwróciłam się i spojrzałam na mężczyznę stojącego na schodach w śnieżno-białej koszuli i czarnych spodniach od garnituru.
—Tato— odpowiedziałam równie oschle.
—Może usiądźmy — zaproponował.
Nie czułam się ostatnio dobrze psychicznie, więc postanowiłam opanować złość i przemilczeć sprawę. Wiedziałam jednak, że rozmowa z mamą na pewno się odbędzie.
Usiadłam naprzeciwko swojego chłopaka i od razu złapałam go prowokacyjnie za rękę. Mama podała na stół obiad. Każdy nabrał sobie na talerz odpowiednią ilość.
W odpowiedniej kolejności nałożyłam sobie ziemniaki, sałatę i kurczaka. W pomieszczeniu panowała bardzo napięta atmosfera. Wszyscy jedli w ciszy, zakłócały ją jedynie dźwięki obijania się sztućców o talerze.
—Co u ciebie słychać Summer? —zapytała mama po dłuższym czasie.
—Wszystko w porządku.
— Kochanie — odezwał się Harry, kiedy talerze wszystkich zebranych były już puste. Spojrzałam na niego onieśmielona jego zwrotem przy moim ojcu.
— Zapewne zastanawiasz się, dlaczego spotkaliśmy się tutaj wszyscy razem, pomimo napiętych relacji między tobą a rodzicami.
Patrzyłam na niego zmieszana, faktycznie zastanawiałam się dlaczego on i mama byli bardzo dziwni w ostatnich dniach. A już najbardziej dziwiło mnie, co robi tutaj ojciec i dlaczego nie skoczył jeszcze mojemu ukochanemu do gardła.
—Poprosiłem twoją mamę, by wszystko przygotowała na ten ważny dzień. Gdybym ja to zrobił, domyśliłabyś się.
Wstał i podszedł do mnie klękając na jedno kolano. Patrzyłam na niego oczami pełnymi przerażenia.
—Harry...
—Nie — przerwał mi. —Daj mi dokończyć. Od dnia, kiedy zobaczyłem cię pierwszy raz w szkole chciałem dla ciebie jak najlepiej. Kiedy odważyłem się do ciebie zagadać, jakoś okazać ci zainteresowanie miałaś mnie gdzieś. Byłaś taka urocza udając, że jestem Ci obojętny. Taka urocza, kiedy odrzucałaś każdy mój gest. A kiedy już pozwoliłaś mi się do siebie zbliżyć wykorzystałem każda sytuację by pokazać ci, jak bardzo mi zależy. Z dnia na dzień, kochałem i kocham cię coraz bardziej. Summer, tak bardzo mi na tobie zależy. Chciałbym spędzić z tobą resztę życia, każdą następną minutę i godzinę.
Przepraszam, pewnie brzmie jak idiota. Nie jestem dobry w takich przemówieniach.Patrzyłam na niego zszokowana. Rodzice patrzyli podekscytowani na całą sytuację bez słowa.
— Summer Williams zgodzisz się zostać moją żoną?
Otworzył przede mną małe pudełeczko x pierścionkiem w środku. Spojrzałam na niego oczami pełnymi łez.
Faktycznie, nie był dobry w przemówieniach.
—Tak— szepnęłam a po policzku spłynęło mi kilka pojedynczych łez. Rodzice zaklaskali w dłonie a Harry nałożył mi na palec cudowny złoty pierścionek ze srebrnym kamieniem. Dłoń cała mi się trzęsła a z oczu leciało więcej łez.
Czasem tak bardzo go nienawidziłam, że chciałam zostawić, ale kiedy znów pojawiała się w nim ta czułość, miłość i delikatność nie mogłam myśleć o niczym innym niż spędzenie z nim reszty życia. Wstał i pocałował mnie naprawdę czule. Rozpłakałam się już na dobre, wtulając się w jego klatkę piersiową.
— Gratuluję kochanie! — Mama uścisnęła mnie, kiedy tylko oderwałam się od ukochanego.
—Jeszcze nie mogę w to uwierzyć.
—Życzę ci wszystkiego dobrego, ale jako ojciec uważam, że to o wiele za wcześnie — stwierdził mój tata nie wstając ze swojego miejsca.Gdy dotarliśmy późnym wieczorem do domu Harry rzucił się na mnie, kiedy tylko drzwi mieszkania się zamknęły. Przywarł do mnie opierając moje ciało o ścianę i zaczął obdarowywać namiętnymi pocałunkami. Podwinął mi spódniczkę dotykając delikatnie moją kobiecość. Jęknęłam między pocałunkami, bo wiedział co lubię. Kiedy moje odzienie zaczęło mu przeszkadzać bez namysłu pozbył się go rzucając na podłogę pozostawiając mnie w samej bieliźnie.
—Boże jak ty seksownie wyglądasz w czarnej bieliźnie.
Skwitował patrząc na mnie wzrokiem pełnym pożądania. Podniósł mnie i nakazał gestem ręki, bym oplotła go nogami w pasie. Ruszył w kierunku naszej sypialni nie przestając mnie całować.
Kiedy już tam dotarł rzucił mnie na łóżko i sam pozbył się swoich ubrań. Uklęknął na łóżku pokazując gestem bym do niego podeszła. Wiedziałam co miał na myśli, nie lubiłam tego robić, ale dziś był taki wspaniały wieczór, że nie chciałam go psuć. Usiadłam przed nim i chwyciłam jego męskość w dłoń. Przesunęłam nią w dół i w górę co Harry skomentował cichym jękiem. Ucałowałam jego główkę nie przestając obserwować twarzy mojego ukochanego, na której aż malowała się przyjemność jaką przeżywał. By dać mu jej jeszcze więcej wzięłam jego penisa powoli do buzi. Nie byłam w tym doświadczona i bałam się, że zrobię coś nie tak. Położył rękę na moich włosach głaskając je.
—Dobra dziewczynka — sapnął.
Uśmiechnęłam mimowolnie i spróbowałam wsadzić go głębiej do buzi, co okazało się błędem i odkaszlnęłam za chwilę z odruchem wymiotnym. —Skarbie, nie musisz. Jest dobrze tak jak robisz.
Pogładził mnie po ramieniu i zsunął ramiączko stanika. Położyłam się i czekałam na jego ruch. Pozbył się mojej bielizny będąc przy tym niezwykle zmysłowy. Zassał się na mojej piersi pozostawiając na niej ciemno-różową malinkę.
—Moja.
—Tylko twoja— odpowiedziałam. Dorwał się w końcu do mojej kobiecości powodując u mnie gęsią skórkę. Bawił się językiem w każdym jej czułym miejscu trzymając mnie za biodra rękoma nie pozwalając mi tym samym by przez moje wicie się z przyjemności jego punkt zabaw uciekał mu sprzed ust. Bawił się, lizał i zasysał ją dopóki nie wybłagałam, że wolę dojść od jego penisa niż języka. Dzięki moim namowom, w końcu wszedł we mnie. Tak bardzo go pragnęłam. Zarzuciłam nogi na jego plecy mocno go nimi oplatając. Poruszał się rytmicznie w średnim tempie patrząc mi prosto w oczy. Wbijałam paznokcie w jego plecy z rozkoszy głośno przy tym jęcząc.
— Tak bardzo cię kocham— szepnęłam, kiedy zbliżył się do mojej twarzy, by po raz kolejny dziś obdarować mnie serią namiętnych pocałunków.
— Ja też cię kocham Summer.
Jęknęłam, kiedy wbił się we mnie nieco mocniej. Drapałam to zostawiając głębokie ślady na całej długości jego pleców. Dawał jasne znaki, że mu się podoba co motywowało mnie jeszcze bardziej do takiego zachowania. Gdy tempo jego ruchów się zdecydowanie przyspieszyło zaczęłam jęczeć jeszcze głośniej dając mu znak, że za chwilę osiągnę orgazm.
Nie trzeba było nam długo. Oboje doszliśmy z głośnym jękiem.
— Moja narzeczona.
—Mój narzeczony.
CZYTASZ
To nigdy nie powinno się wydarzyć |H.S
FanfictionW TRAKCIE POPRAWY 43/61 Niemal wszystkie historie miłosne kończą się happy endem - gromadką dzieci, wspólnym mieszkaniem, życiem w dostatku, bla, bla, bla. Co się stanie, jeśli ta, przepełniona złością, wulgaryzmami i zwrotami akcji historia wcale n...