— Louis też uważa, że nie powinnyśmy się sprzeciwiać Harry'emu.
—To jest chore — skwitowałam.
— Bardzo, ale Summer ja go chyba kocham.
— Jeśli nie chcesz robić cokolwiek wbrew Louisowi zrozumiem. Nie chce, żebyś miała przeze mnie problemy.
— Nie o to chodzi— westchnęła patrząc się w brudne talerze w zlewie.
— Nic nie szkodzi — podeszłam i przelotnie ją przytuliłam.
— Tu jesteś— Wyprany z emocji głos Harry'ego dotarł do moich uszu. Wzdrygnęłam się i spojrzałam w jego stronę. Rozkładał ręce w zachęcającym geście, tak jak wcześniej. Z cichym westchnięciem podeszłam do niego. Objął mnie jedną ręką mocno przyciskając do siebie.
— Moja— stwierdził cmokając delikatnie moje czoło.
—Twoja — mruknęłam zaskoczona jego czułym gestem.* * *
Wróciliśmy do domu późnym wieczorem. Oczywiście mój chłopak pod koniec dnia, nie mógł się obejść bez wypicia z kolegami. Odprowadziłam go do sypialni i położyłam do łóżka. Jak zwykle musiał się schlać jak świnia. Nie chciałam spać z nim jak jest pijany, więc jak za każdym razem wzięłam koc i oddelegowałam na kanapę w salonie. Szybki prysznic, wygodne ulubione dresy, ciepła herbata i książka. To idealny wieczór od jakiegoś czasu.
Było mi cholernie przykro, że przez tą całą zaborczość Harry'ego i Louis nastawiał moją przyjaciółkę przeciwko mnie. Jedyna osoba, na której mogłam polegać w dosłownie każdej sytuacji, teraz uważa, że sprzeciwianie się naszym partnerom to błąd. Gdzie podziała się ta dziewczyna, która na godzinę miała sto pomysłów, która ciskała szczęściem w każdą stronę i każdego dnia zarażała wszystkich wokół dobrym humorem? Tego dnia była taka smutna, taka bez życia.
Zamiast skupiać się, na świetnej powieści fantastycznej, którą trzymałam w ręku wolałam rozmyślać o moim jakże beznadziejnym życiu.Bo przecież było beznadziejne i to cholernie.
Uwięziona z facetem, który traktuje mnie jak swoją własność, jak psa na smyczy, do tego w ciąży, bez pracy jako kura domowa.
Nie tak wyobrażałam sobie moją przyszłość.
Moje rozmyślenia przerwał telefon. Zdziwiłam się, kto może dzwonić do mnie po dwudziestej drugiej w nocy.
— Halo? — odebrałam zaniepokojona widząc na wyświetlaczu telefonu słowo "mama".
— Cześć córeczko. Nie przeszkadzam?
— Nie. Coś się stało, że dzwonisz o tej porze? — Byłam zdziwiona tym, że odezwała się po tak długim czasie milczenia.
—Tęsknię za tobą. Chciałabyś może przyjechać do domu na obiad?
—Jeśli będziesz sama przyjadę.
— Będę.
— Przyjadę jutro o piętnastej.
— Kocham cię, do zobaczenia — powiedziała i nie czekając na odpowiedź się rozłączyła. Zaciekawiło mnie jej zachowanie, zazwyczaj gadała jak najęta nawet i kilka godzin a teraz nagle stała się konkretna i rozmowę zakończyła tak szybko, jakby się czegoś bała.* * *
Obudziły mnie promienie słoneczne wdzierające się do pomieszczenia przez niezasłonięte okna. Przeciągnęłam się z zamkniętymi jeszcze oczami i nakryłam kocem.
— Dzień dobry — usłyszałam ten cudowny baryton nad głową. Niechętnie otworzyłam jedno oko, by spojrzeć na właściciela tego idealnego zachrypniętego rano głosu.
—Tak, dobry —mruknęłam.
— Zrobiłem śniadanie, chodź.
Westchnęłam i wstałam. On ma jakieś zaniki pamięci? Wczoraj nachlał się ja świnia, jak zwykle odstawił swoją pokazówkę jaki to on pan i władca i nagle uważa, że jednym śniadaniem robionym na kacu odkupi swoje winy? Podeszłam zawinięta w koc do stołu. Było dziś wyjątkowo zimno pomimo, że miałam na sobie ciepłą bluzę i grube dresy.
Na stole leżały dwa talerze z doszczętnie spaloną jajecznicą, kanapki z sałatą i pomidorem oraz ciepła herbata.
— Śmierdzi tutaj spalenizną —stwierdziłam łapiąc się za usta. Poczułam jak fala gorąca zalewa moje ciało i czym prędzej pobiegłam do najbliższej łazienki. Nachyliłam się nad sedesem i zwymiotowałam resztki tego, co zostało w moim żołądku z wczorajszej kolacji.
Umyłam dokładnie zęby i orzeźwiłam się myjąc twarz zimną wodą.
—Summer wszystko okej? — W drzwiach łazienki pojawił się zmartwiony Harry.
— Tak, w porządku. Mógłbyś wyrzucić tą jajecznice? Zadowolę się kanapkami, ale nie zaniosę tego smrodu.
Skinął głową i szybko wrócił do kuchni. Postanowiłam wziąć szybki prysznic, by jakoś odświeżyć swoje ciało. Umyłam dokładnie włosy nie zapominając o różnych maskach i odżywkach do pielęgnacji.
Po skończonej porannej toalecie wyszłam owinięta jedynie w ręcznik. Zajrzałam ukradkiem do kuchni, biedny Harry stał przy oknie ze szmatką i próbował wywietrzyć pomieszczenie. Wyglądał zabawnie, ale z drugiej strony urzekło mnie to, jak się stara. Nie rozumiem tej jego biopolarności*. Postanowiłam do południa założyć jasno niebieskie jeansy z wysokim stanem oraz czarną krótką wpuszczoną w spodnie bluzkę z długim rękawem.
— Myślę, że już wszystko będzie dobrze. Zapraszam.
Znalazł mnie w sypialni i za rękę zaprowadził z powrotem do kuchni, gdzie miejsce jajecznicy zajęły kanapki, a miejsce kanapek zajęły świeże owoce.
— Postarałeś się.
— Wszystko dla moich dwóch księżniczek.
— A co jeśli dla księżniczki i księcia?
— Nie zależy mi konkretnie na płci. Ważne, żeby było podobne do ciebie i zdrowe. Takie piękne i delikatne.
— Komplemenciarz się znalazł — prychnęłam zabawnie i wzięłam się za jedzenie śniadania. Wykwintne ono nie było, ale naprawdę doceniam to, że sam wpadł na ten pomysł, sam wykonał i nie zaczął dnia od kłótni jak to miał w zwyczaju ostatnimi czasy.
— Muszę dbać, by moja kobieta czuła się dobrze.
— To zadbaj o to, by się mniej denerwowała. Stres nie wpływa dobrze na dziecko.
—Kurwa dlaczego znowu zaczynasz?! — uderzył w pięścią w stół, przez co tak się wystraszyłam, że upuściłam zjedzoną już w połowie kanapkę, która plackiem spadła na podłogę. — Oh Summer. Nie chciałem cię przestraszyć przepraszam.
W trybie natychmiastowym wstał i pobiegł do mnie mocno przytulając. Głaskał delikatnie moje mokre włosy i szeptał jak bardzo mnie kocha.
— Harry. Dzwoniła moja mama wczoraj, zaprosiła nas na obiad dzisiaj — odwróciłam jego uwagę od całej sytuacji zmieniając temat.
— Co za odmiana. Dobrze, pójdziemy.
Uspokoił się i wrócił na wcześniej zajmowane miejsce, tuż naprzeciwko mnie. W milczeniu zjedliśmy w całości śniadanie. Zastanawiało mnie tylko jedno. Dlaczego nikt nie zadwał pytań. Ani mama wczoraj, ani dziś Harry, kiedy dowiedział się, że jesteśmy zaproszeni do moich rodziców, z którymi dłuższy czas nie mam kontaktu.Coś mi się tu nie podoba.
Po zjedzeniu ostatniej mandarynki pomogłam mu sprzątać. Zanosiłam talerze do zmywarki, kiedy nagle poczułam jego ciepłe dłonie, które wkradły się pod moją bluzkę.
— Co ty robisz? — zapytałam, nieświadomie wypinając się pośladkami centralnie w jego krocze, kiedy odkładałam talerz do szuflady zmywarki.
— Summer — jęknął w moje ucho i jednym z winnym ruchem odwrócił mnie twarzą do siebie. Stał w samych spodniach a stojąca męskość idealnie się w nich odznaczała.
— Nie chce.
— Proszę — zamruczał.
—Harry proszę uszanuj to, że nie mam ochoty.
— Jasne! Zawsze, kiedy tobie się chce bzykać ja muszę lecieć do ciebie ze stojącym już na baczność kutasem!
Zaśmiałam się.
— A kiedy ja ostatni raz chciałam? Kiedy chciałam sama z siebie a nie pod twoim naciskiem?!
— No... Nie wiem. — Jego ton głosu powrócił do normalnej tonacji.
— Właśnie Harry. Ja nawet nie pamiętam kiedy to było. Chyba podczas naszego pierwszego razu.
Wyminęłam go mając świadomość, że słowa które przed chwilą usłyszał cholernie go zraniły. Uważam jednak, że lepsza najgorsza prawda, niż najlepsze kłamstwo. Nie widzę powodów, bym powiedziała mu, że chciałam się z nim kochać za każdym razem. Skoro on ma prawo nie chcieć, chociaż taka sytuacja zdarzyła się tylko raz, ja również mam do tego prawo.
Resztę naczyń ze śniadania posprzątałam sama. Jego, już nie było w domu.
Nie liczyłam na cud, że do rodziców pójdziemy razem. Zapewne wróci wieczorem nachlany mamrocząc jak to bardzo mnie kocha.
Po uporaniu się z bałaganem na stole chwyciłam kluczyki i ruszyłam do najbliższej drogerii by kupić sobie coś, co poprawi mi humor i kilka podstawowych produktów dla kobiet.
Wchodząc chwyciłam za koszyk i kolejno wkładałam do niego produkty odżywka, maseczki do twarzy, wkładki higieniczne, kosmetyki, perfumy i nie mogłam się powstrzymać włożyłam do niego również mały, żółty smoczek w różne wzorki. Wybrałam jeszcze papier toaletowy, bo przecież mój chłopak nigdy o czymś takim nie pomyśli i udałam się do kasy.
— 254 £ poproszę.— Miła ekspedientka odezwała się do mnie. Podałam jej kartę płatniczą i bez problemu wpisałam pin, który Harry podał mi raz po pijaku, bym poszła do sklepu i kupiła mu soczek, biedactwo. Wiedziałam, że w kryzysowej sytuacji wykorzystam to, żeby mieć co do lodówki włożyć, ale że wypadła taka sytuacja postanowiłam to wykorzystać do poprawienia sobie humoru.— Summer?
Odruchowo odwróciłam się w stronę, z której dobiegał głos wołający moje imię. Oczywiście za mną stał nie kto inny jak Dylan we własnej osobie.—Dylan, cóż za spotkanie —skomentowałam całą sytuację tak samo, jak za każdym razem, gdy go widzę.
—Co robisz na mieście sama bez swojego księcia?
—A co to w ogóle za komentarz?
Spięłam się cała. Być może Harry pokazał trochę swojej złości i dominacji nade mną wtedy pod szkołą, ale nie sądzę, że to dlatego Dylan zadał takie pytanie.
—Usiądziemy na ławce? —wskazał głowa drewniane siedzenie, które znajdowało się niedaleko. Bez słowa podążyłam za nim. — Młodzi ludzie gadają.
— Co gadają? — spojrzałam na niego zdezorientowana.
— Gadają o tym twoim Harrym.
— Ale co gadają?
— Klient z piekarni, z którym się zakumplowałem mówił, że po osiedlu chodzą plotki, że cię przetrzymuje w domu i bije —mówił powoli i rozważnie, jakby nie wiedział jak dobrać słowa.
—Dylan powiedz, wyglądam na kogoś kto jest przetrzymywany w domu lub bity?
—Nie —odwrócił wzrok w inną stronę, jakby czuł się winny.
—To na przyszłość, jak usłyszysz coś podobnego napisz do mnie. Zostawiłam ci numer jakiś czas temu w szafce w pracy jak prosiłeś. Na pewno wyjaśnię ci, że wszystko jest w porządku a mój związek jest tylko i wyłącznie z miłości a nie dlatego, że ktoś mnie zmusił. Muszę już iść. Cześć.
Nie czekając na jakąkolwiek jego reakcje wstałam i ruszyłam w kierunku swojego auta.
Za wycieraczką znalazłam kartkę z napisem "Pilnuj swojego chłoptasia". Czy to jakiś żart, który Dylan chciał mi zaserwować kierując się plotkami? Zmięłam kartkę i włożyłam do tylnej kieszeni. Odjechałam z parkingu wściekła z piaskiem opon._______________________________________
BIOPOLARNOŚĆ (inaczej: choroba dwubiegunowa) objawia się posiadaniem dwóch osobowości. W przypadku bohatera opowiadania jedna z osobowości jest bardzo delikatna, czuła, wrażliwa natomiast druga osobowość jest bardzo oschła, władcza i chorobliwie zazdrosna. "Istotą tego zaburzenia psychicznego są wahania nastrojów - cyklicznie pojawiające się na przemian fazy depresji i manii"
Poradnikzdrowie.pl
CZYTASZ
To nigdy nie powinno się wydarzyć |H.S
FanfictionW TRAKCIE POPRAWY 43/61 Niemal wszystkie historie miłosne kończą się happy endem - gromadką dzieci, wspólnym mieszkaniem, życiem w dostatku, bla, bla, bla. Co się stanie, jeśli ta, przepełniona złością, wulgaryzmami i zwrotami akcji historia wcale n...