Rozdział 3

256 18 0
                                    

***

Weekend minął spokojnie, w pracy, na szczęście już bez Harry'ego. Zarobione w ciastkarni pieniądze odłożyłam do słoika, w którym zebrałam już spora sumę. Staram się nie wydawać, gdyż zbieram na własny samochód i mieszkanie.

Dziś poniedziałek co oznacza szkołę. Niechętnie wstałam z łóżka kierując się do łazienki. Gorąca kąpiel, trochę makijażu, susznie włosów wszystkie te babskie drobnostki, które sprawiają, że czujemy się dobrze. Ubrałam wcześniej przygotowane czarne legginsy i białą bluzę na tyle długą by mogła zakryć moje pośladki. Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy i przejrzałam na szybko portal społecznościowy.

"Zaproszenie do grona znajomych przez: Harry Styles "

Serio nawet tu mnie znalazł? Westchnęłam i akceptowałam. Od razu napisał,jakby tylko czekał ja akceptację.

Nie rozumiałam tego człowieka, skoro zarzucał mi bycie "taką" — cokolwiek to miało oznaczać, mógł chociaż wyjaśnić co miał na myśli

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie rozumiałam tego człowieka, skoro zarzucał mi bycie "taką"cokolwiek to miało oznaczać, mógł chociaż wyjaśnić co miał na myśli. Wylogowałam się, chwyciłam okulary i kurtkę. 
— Pa! — krzyknęłam na odchodne, nie wiedząc czy nawet ktoś jest w domu. Rodzice często wyjeżdżają, mama na wycieczki a ojciec w sprawach biznesowych przez co czuje się trochę jakbym mieszkała tutaj sama.

— Dlaczego musisz przyjeżdżać tak wcześnie?— zapytałam wsiadając do samochodu przyjaciółki.
— By spędzić z Tobą więcej czasu — zaśmiała się i ruszyła w kierunku szkoły. Pod budynkiem byłyśmy tuż przed dzwonkiem, postanowiłam po drodze namówić Lexie na Mc' Donalda, bo przecież nikomu jeden fast food jeszcze nie zaszkodził. Dokończyłyśmy jedzenie przed szkołą i udałyśmy się do niej. 
Kiedy zbliżałyśmy się do drzwi wejściowych, zobaczyłam tego, który tak bardzo irytował opartego o filar. Jak zwykle stał z kolegami, rozmawiali o czymś.

* Z perspektywy Harry'ego * 

Tak jak jej obiecałem, czekałem na nią pod szkołą do ostatniej chwili. W momencie, gdy zadzwonił dzwonek miałem odchodzić, ale Zayn szturchnął mnie delikatnie dając znak, że jednak przyszła. Oparłem się o filar bacznie się jej przyglądając.
— Czemu tak nagle cię zainteresowała? — zapytał przyjaciel.
— Od zawsze mnie interesowała — odpowiedziałem delikatnie się do niej uśmiechając. Nie odwzajemniła. No, ale czego mógłbym się spodziewać?
— W kłamstwie jesteś słaby — skwitował mnie blondyn o imieniu Niall.
— Słaby to jesteś ty, w jego wykrywaniu. 
— Dlaczego w takim razie teraz, a nie wcześniej? 
— Samo patrzenie mi nie wystarczało, chciałbym złapać  z nią jakiś kontakt, ale cokolwiek zrobię ona się złości — westchnąłem i razem z przyjaciółmi udaliśmy się na lekcje.
Wszyscy nagle dziwią się, dlaczego teraz, wcześniej cię nie interesowała i tym podobne.

Szkoda, że nikt nie pamięta mojej ostatniej kobiety. Nie jestem zwykłym chłopakiem. Mam prawie 21 lat a przeszłość jak kryminalista, ciężko to przyznać przed samym sobą. Trzy lata temu byłem zakochany jak nigdy. Uważałem, że to miłość po grób, dziś z perspektywy czasu, to było szczeniackie zauroczenie, ale nie o tym teraz.
Miała na imię Angel, myślałem, że to mój prywatny anioł zesłany, by wyciągnąć mnie ze wszystkich kłopotów — nie żebym był bardzo wierzący, to czysta metafora.
Byliśmy ze sobą rok, w dzień rocznicy posunąłem się na bardzo odważny krok i oświadczyłem się jej. Odrzuciła tłumacząc, że nic już do mnie nie czuje. Ze stoickim spokojem wręczyłem jej jednak pierścionek, wsiadłem do auta i z piskiem opon odjechałem, nie zwracając najmniejszej uwagi, że byliśmy 60 kilometrów od jej rodzinnego miasta.
Tamtego dnia w wiadomościach usłyszałem, ze została porwana. Uruchomiłem wszystkie możliwe kontakty, by dowiedzieć się kto to zrobił, jednak nikt nie wiedział. Nie miał żadnych informacji, jakby dziewczyna rozpłynęła się bez śladu.
Po pół roku dostałem list , w którym była wiadomość gdzie, kiedy i o której mam się spotkać z jej porywaczem. Postanowiłem nic nie mówić kumplom i udać się na miejsce sam,bo przecież ta sprawa dotyczyła tylko mnie.
Jak tylko  tam dotarłem on stał z jakąś kopertą. Podszedł do mnie i wręczył mi ją bez słowa. Otworzyłem ją, kilka zdjęć. Niepewnie zacząłem je oglądać. Upadłem na kolana a dźwięk łamanego serca było słychać chyba aż w Chinach. Jej półnagie zdjęcia, cała we krwi, podarta sukienka, siniaki na całym ciele i jej pusty martwy wzrok. Kilka pojedynczych łez spłynęło mi po policzku. Zacisnąłem oczy najmocniej jak się dało i wstałem. Dłonie złożyłem w pięści i pewny siebie zbliżałem się do mężczyzny. Poznałem go.
— Ty... — zaśmiał się na moją prośbę zbesztania go słownie. Uderzyłem pięścią w jego twarz, zacząłem okładać go najmocniej jak się dało, kopać, pluć na niego, kolejno uderzeniami łamać mu kości, po 15 minutach furii zauważyłem, że przestał się ruszać. Kopnąłem go jeszcze parę razy, wściekły, zdyszany i spocony stanąłem patrząc na jego ciało. Był to wysoki, dobrze zbudowany pełen tatuażu mężczyzna i najdziwniejsze było to, że nie bronił się zbytnio przed moim atakiem. Krople potu spływały po mojej twarzy, próbowałem się uspokoić biorąc głębokie wdechy. Upewniając się ze nie żyje kopnąłem go ostatni raz i odszedłem zaplamiony jego krwią. Od tamtej pory nie miałem kobiety. Zdarzyło mi się kilka romansów, wyłącznie w celach spełniania pragnień fizycznych. Sprawa na policji została zakwalifikowana jako niewyjaśniona, wszystkie ślady takie jak na przykład zakrwawiona koszulka, opony, które zostawiły ślady spaliłem.
Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek na przerwę, naprawdę tak szybko minęło 45 minut?

* Z perspektywy Summer *

Całą lekcje siedział wpatrując się w okno, nawet nie drgnął. Zaczęło zastanawiać mnie o czym tak intensywnie myśli.
— Zaczekajcie moi drodzy. — Nasza wychowawczyni zagrodziła nam drogę wyjścia z sali.—Zbieramy podpisy na bal. Lista wisi na tablicy obok sekretariatu. Zapisy będą trwać tylko przez dwa dni.
Przyjaciółka od razu bez słowa pobiegła zapisać nas obie. Wiem jak ten bal jest dla niej ważny, nawet nie  protestowałam, chciałam być obecna w tak ważnej dla niej chwili. Stałam z nią pod tablicą, kiedy zapisywała nasze nazwiska. Poczułam za sobą czyjąś obecność i te cudownie pachnące perfumy. 
— Idziesz? — Nachylił się do mojego ucha, czułam jego oddech na szyi.
—Tak — odpowiedziałam przełykając głośno ślinę. Znajdywał się tak blisko mnie, że zdębiałam. To on czy jego perfumy tak powodują? 
Odsunął się, zapisując się obok mojego nazwiska, po czym bez słowa odszedł z kolegami. 

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że miejsce jego zapisu nie jest przypadkowe.

Posłałam przyjaciółce pytające spojrzenie, na co ona odpowiedziała uśmiechem. Zaśmiałam się pod nosem i udałam za nią do samochodu.  Podwiozła mnie pod sam dom jak zwykle i pożegnała ciepłym uśmiechem.  
Podchodząc pod drzwi postanowiłam sprawdzić skrzynkę pocztową, zamówiłam kilka babskich dodatków z internetu na których przybycie czekałam.

Nic w środku nie było, oprócz białej złożonej karteczki. Wzięłam ją i rozwinęłam. " :) " Taka sama treść jak ze szkolnej szafki. To jakieś żarty? I co to ma niby znaczyć? Zmięłam kartkę i wyrzuciłam do śmieci wchodząc w tym samym czasie do domu. Jak zwykle pusty. Rzuciłam torebkę na krzesło w moim pokoju i opadłam powoli na łóżko, wciąż zastanawiając się o co chodzi z tajemniczą karteczką. 

***

Zajęcia zaczynały się o godzinie jedenastej, dlatego pozwoliłam sobie dłużej pospać. Obudził mnie telefon od przyjaciółki, jak zwykle podekscytowanej po porannej kawie. Przetarłam oczy i patrzyłam tępo w sufit. Ostatnie sytuacje w moim życiu nie wniosły do mojej psychiki nic dobrego, leżałam zastanawiając się, dlaczego zgadzam się na kolejne imprezy z przyjaciółką, które za każdym razem kończą się tak samo?
Jednak ta impreza była inna. Był tam on, ten który nigdy na nikogo nie zwracał uwagi, no chyba, że chciał kogoś przelecieć. Jego delikatność idąca w parze z chamstwem potrafiła zadziwić. Dlaczego to zrobił? Czyżbym była jego następną ofiarą, którą owinie sobie wokół palca wykorzysta i zostawi? Niedoczekanie jego, nie należę do tego typu dziewczyn. Z drugiej strony zawsze wybierał wyzywające i popularne dziewczyny jako swoje zdobycze, dlaczego miałby chcieć zakręcić się wokół kogoś kto istnieje jakoś w tej szkole dzięki przyjaciółce? No tak, co to dla niego taka szmata, która rozkłada nogi przed każdym. Takie jak ja to dla niego czyste wyzwanie. Może po prostu byłam jakiegoś rodzaju zakładem?
—Śniadanie!— Z rozmyślań wyciągnął mnie krzyk mamy z kuchni. Założyłam na siebie miękki i puszysty szlafrok zwlekając się do kobiety. Przywitała mnie ciepłym i promiennym uśmiechem, zawsze była radosna i zarażała wszystkich swoim optymizmem. Nie miałam pojęcia skąd brała tyle energii i miała taki świetny humor.
— Dzień dobry mamuś— przywitałam ją siadając przy stole, na którym czekały na mnie już naleśniki z syropem klonowym. Pałaszowałam je ze smakiem, bo moja mama potrafi na prawdę dobrze gotować, mimo że większość czasu spędza w podróżach — to od zawsze było jej marzeniem. Zwiedzić trochę świata, poznać inne kultury, zwyczaje, tradycje, zdobyć nowe przepisy, doświadczenie. Zjadłam szybko całą porcję, pocałowałam mamę w podzięce za posiłek i poszłam do siebie przygotować się do zajęć. 
Założyłam na siebie zieloną koszulkę wpuszczoną w jasne jeansy z kilkoma dziurami. Do torebki spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i usiadłam na krótką chwilę na łóżku przeglądając media społecznościowe.
— Summer ktoś do ciebie. — Mama weszła do pokoju niepewnie. To na pewno nie była Lex, mama  ją znała, nie zareagowałaby w taki sposób. 
—Kto taki może mnie odwiedzać o 10 rano?— zaśmiałam się odkładając telefon.
— Jakiś chłopak.— Mama wydawała się być radosna, mi za to uśmiech momentalnie zszedł z ust. Chwyciłam torebkę i poszłam do drzwi wejściowych nie wiedząc czego mogę się po nim spodziewać.

To nigdy nie powinno się wydarzyć |H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz