30.

1K 55 7
                                    

- Możesz mi powiedzieć, po co to zrobiłaś?! - niemalże krzyknęłam, podchodząc do zdezorientowanej trójki.

- Nie rozumiem o czym mówisz. - powiedziała blondynka, udając niewinną.

- Po co kazałaś jej kłamać? - zapytałam, wskazując na rudowłosą dziewczynę.

- Luna, z nią nie warto się kłócić. - powiedział Matteo chwytając mnie za rękę.

- Lunita, nie wiem co sobie ubzdurałaś, ale zastanów się nad tym co mówisz zanim zaczniesz kogoś oskarżać. - powiedziała Ambar, patrząc na mnie jak na wariatkę.

- Nie wymyśliłam sobie tego! Dobrze wiem, że Jazmin nie zrobiłaby mu tego bez Twojego rozkazu. Po co to wszystko robisz?

- Jeszcze pytasz? Pojawiłaś się i zniszczyłaś całe moje życie! Wtargnęłaś do mojego domu, Rollera, szkoły i odbiłaś mi chłopaka. Sprawię, że poczujesz się jak ja. Nikt nie będzie mnie tak traktował, a w szczególności Wy! - krzyknęła.

- Będziesz się mścić za coś, na co nawet nie miała wpływu? - zapytał brunet z niedowierzaniem.

- Może mi powiesz, że została zmuszona do związania się z Tobą?

- Zerwałem z Tobą dużo wcześniej! Nie możesz jej o wszystko obwiniać. Nie przyszło Ci do głowy, że zrobiłem to, bo miałem dość Twojego chorego zachowania? - powiedział, coraz bardziej zdenerwowany.

- Dziwne, że zaczęło Ci to przeszkadzać dopiero, gdy ona się tu zjawiła.

- Ta rozmowa jest bez sensu.

- Boisz się. - powiedziała, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.

- Ja? Proszę Cię.

- Oboje wiemy, że mam rację. Za dużo o Tobie wiem i nie chcesz, żebym powiedziała to komuś jeszcze. - powiedziała, spoglądając w moją stronę.

- Nic o mnie nie wiesz. Nie masz pojęcia jaki jestem.

Chłopak chwycił mnie za rękę i skierował się w stronę schodów. Wyszliśmy na drugie piętro i usiedliśmy na ławce.

- Nie mam już na nią siły. - powiedziałam, ukrywając twarz w dłoniach.

- Nie przejmuj się. Jeszcze tylko rok i wyjedzie na studia do Paryża. - powiedział brunet, obejmując mnie jedną ręką.

- Skąd wiesz? Może zostanie tutaj i dalej będzie uprzykrzać nam życie. - spojrzałam na niego, jednocześnie chwytając go za rękę.

- Zawsze chciała tam studiować, więc wątpię, żeby z tego zrezygnowała.

- Może to doświadczenie zmieni ją na lepsze. A Ty wiesz już gdzie pójdziesz? - zapytałam, zdając sobie sprawę, że nigdy o tym nie rozmawialiśmy.

Chłopak milczał przez chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią.

- Jeszcze nie. Rozważam wiele opcji. - odezwał się w końcu.

*Matteo*

Nie wiedziałem co jej powiedzieć. Tak naprawdę wybrałem już szkołę, ale nie chcę jej teraz zawracać tym głowy. W jej życiu ostatnio dużo się dzieje i ostatnie o czym powinna myśleć to mój wyjazd.

- Spotkamy się dzisiaj? - zapytała, przerywając panującą między nami ciszę.

- Chciałbym, ale muszę się zająć pracą. Tamara chce otworzyć zapisy na konkurs i muszę zacząć planowanie.

- A jutro?

- Nie mam nic w planach, więc bardzo chętnie się z Tobą zobaczę.

- To świetnie... - powiedziała i zamyśliła się nad czymś.

- Wszystko okej? - zapytałem, chwytając ją za rękę.

- Tak, po prostu miałam dziwny sen, który ciągle mnie zastanawia. - powiedziała, wpatrując się we mnie wyraźnie zmartwiona.

- Opowiesz?

- Śnił mi się mój pokój i mnóstwo dymu. W pewnym momencie usłyszałam wołanie jakiejś kobiety. Zeszłam na dół, żeby znaleźć mamę i dowiedzieć się co się dzieje. Gdy to zrobiłam, zobaczyłam płomienie w salonie. Ogień odciął mi drogę ucieczki, dlatego schowałam się w kącie. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się, że byłam jeszcze małym dzieckiem. W pewnym momencie do salonu wszedł dziwnie znajomy mężczyzna i wyprowadził mnie na zewnątrz. Powiedział do mnie po imieniu, tyle że to nie było moje imię. - zaczęła opowiadać, chcąc zdradzić mi jak najwięcej istotnych rzeczy.

- W takim razie jak Cię nazwał?

- Nie pamiętam. Ciągle próbuję je sobie przypomnieć, ale bez efektu.

- Nie myśl tyle o tym. Twoje sny zawsze były bardzo dziwne.

- Niczego nie rozumiesz? Myślę, że to było coś więcej niż zwyczajny sen. Mam wrażenie, że to kiedyś naprawdę się stało.

- Twój mózg wymyśla różne historie, bo bardzo chcesz poznać swoją przeszłość. Sądzę, że to jedynie wytwór Twojej wyobraźni, która chce jakoś zagłuszyć Twoje rozważania na ten temat.

- Może masz rację... Może po prostu za bardzo się w to zaangażowałam i sama wymyślam niestworzone historie. - powiedziała zawiedziona.

- Ja uciekam. Muszę jeszcze powtórzyć temat. - pożegnałem się z nią i nie czekając na odpowiedź, ruszyłem z powrotem m parter.

Minąłem kilkunastu uczniów i oparłem się o ścianę. Upewniając się, że z takiej odległości nikt mnie nie usłyszy, wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem odpowiedni numer. Po trzech sygnałach usłyszałem znajomy głos.

- Cześć tato. - przywitałem się.

- Dobrze, że dzwonisz. Mój przyjaciel skontaktował się z odpowiednimi osobami, ale niczego nie znalazł. Obawiam się, że osoby, które oddały ją do adopcji dobrze zadbały o to, aby nigdy nie odkryła swojej przeszłości.

- W takim razie co teraz? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nic się nie da zrobić? - zapytałem, chcąc usłyszeć przeczącą odpowiedź.

- Jasne, że nie. Po prostu potrwa to dłużej niż mi się wydawało i będzie trochę bardziej skomplikowane, ale niczym się nie przejmuj. Skup się na nauce, a tą sprawę zostaw mnie. - powiedział i zakończył połączenie.

To wszystko wydawało mi się bardzo dziwne. Po co rodzice Luny mieliby ukrywać jej prawdziwą tożsamość? Dlaczego nie chcieli, żeby dowiedziała się kim jest? Tyle pytań krążyło po mojej głowie, a ja nie potrafiłem odpowiedzieć na żadne z nich. Czułem się totalnie bezsilny. Nie mogę pomóc mojej dziewczynie w poznaniu własnej przeszłości i muszę patrzyć jak się z tym męczy. Nie wiem co robić, żeby jakoś ją wesprzeć.

Gdy zabrzmiał dźwięk dzwonka, wróciłem do rzeczywistości i ruszyłem do klasy. Dotarłem na miejsce i po zajęciu miejsca obok mojego przyjaciela, ponownie wróciłem do myślenia o rozmowie z tatą.

*Luna*

Nie mając nic lepszego do roboty, od razu po lekcjach udałam się do domu. Zdecydowałam się pójść pieszo, żeby trochę odetchnąć od tego wszystkiego. Potrzebowałam czasu na pozostanie samą ze swoimi myślami.

Szłam przed siebie, nie zwracając uwagi na otaczających mnie ludzi. Skręciłam w odpowiednią uliczkę i znalazłam się pod bramą. Otworzyłam ją za pomocą pilota i mijając piękny ogród, weszłam do środka tylnymi drzwiami.

- Wróciłam! - krzyknęłam na wejściu.

- Luna! Dobrze, że już jesteś. - powiedział tata, wychodząc z kuchni.

- Wszystko okej? - zapytałam, widząc jego minę.

- Chodzi o to, że mamy Ci z mamą coś do powiedzenia.

Czyżby mieli zamiar w końcu powiedzieć mi prawdę?

__________________

30! Dziękuję wam bardzo mocno, za ponad 4 tysiące wyświetleń i 700 gwiazdek! Nadal w to nie wierzę! Jesteście naprawdę wspaniali. Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu i zostawicie po sobie jakiś ślad.

Kocham ❤

Amor Cambia Todo | Lutteo ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz