35.

970 66 13
                                    

*Luna*

- Co?! Proszę Cię... - zaczął, chwytając za framugę drzwi.

Niestety zauważyłam to nie w porę i mocno pchnęłam je w jego stronę. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, z trzaskiem uderzyły w jego rękę. Chłopak syknął z bólu, chwytając się za prawą dłoń.

- Tak Cię przepraszam! Naprawdę nie chciałam. - powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Nic mi nie jest, ale proszę nie kończ tego.

- Zaczekaj tu. - powiedziałam i pobiegłam do kuchni.

Wyjęłam lód z zamrażarki i przesypałam go do woreczka. Następnie zawinęłam go w szmatkę i wróciłam do pokoju. Usiadłam obok chłopaka na łóżku i przyłożyłam zawiniątko do jego ręki.

- Czy teraz zgodzisz się ze mną porozmawiać? - zapytał po krótkiej ciszy.

- Wątpię, że jest o czym.

- Przepraszam, że nie miałem dla Ciebie czasu, ale przygotowywałem coś bardzo ważnego.

- Co było tak ważne?! - prawie krzyknęłam.

- Nie mogę Ci powiedzieć. Nie chodzi o to, że Ci nie ufam, ale dowiesz się później. - powiedział, wpatrując się w moje oczy.

- Masz powiedzieć mi teraz. O co chodzi i co Nina ma z tym wspólnego? - zapytałam, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.

- Luna... To nie może zaczekać?

- Powiedz mi albo wyjdź. - powiedziałam, wskazując na drzwi.

- Przygotowywałem dla Ciebie niespodziankę i potrzebowałem Niny, żeby pomogła mi to zorganizować. Nie mam pojęcia co sobie wyobrażałaś, ale taka jest prawda.

- Naprawdę? Tak mi głupio. Chciałeś zrobić to dla mnie, a ja myślałam, że coś was łączy. - powiedziałam, a chłopak popatrzył się na mnie zdziwiony.

- Nina to tylko moja dobra koleżanka. Poza tym jak mógłbym podrywać dziewczynę najlepszego kumpla i Twoją przyjaciółkę? Przecież mam Ciebie i jestem z Tobą bardzo szczęśliwy. - powiedział i po odłożeniu lodu, chwycił mnie za rękę.

- W końcu dziewczyna, która prawie łamie Ci rękę drzwiami to prawdziwy skarb.

- Jeśli Cię to pocieszy, to powiem Ci, że jesteś pierwszą dziewczyną, która zrobiła mi coś takiego. - zaśmiał się.

- To nie Ty mnie powinieneś pocieszać, tylko ja Ciebie. Dalej boli? - zapytałam.

- Już prawie nie. - powiedział, zupełnie mnie nie przekonując.

Puściłam jego zdrową rękę i lekko dotknęłam tej poszkodowanej. Była już lekko opuchnięta i zaczerwieniona. Chłopak od razu ją cofnął i syknął z bólu.

- Właśnie widzę. Powinien zobaczyć ją lekarz. - powiedziałam, wiedząc, że z własnej woli w życiu się do niego nie zgłosi.

- Nie ma takiej potrzeby. Poza tym jeśli okaże się, że coś z nią nie tak, nie wystartujemy w konkursie.

- Myślisz, że bardziej zależy mi na konkursie niż na Tobie? - zapytałam, niedowierzając.

- To najważniejszy konkurs w roku.

- To pojedziemy za rok. Zbieraj się i jedziemy do lekarza. - powiedziałam stanowczo, zbiegając na dół.

~

Siedziałam z tatą na szpitalnym korytarzu, czekając na Matteo. Z racji, że chłopak jest już pełnoletni nie musieliśmy dzwonić po jego i tak zapracowanych rodziców, co było dużym ułatwieniem.

Amor Cambia Todo | Lutteo ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz