*Luna*
Zakryłam usta dłonią, widząc co się przed chwilą wydarzyło. Gaston także wydawał się zaskoczony tym co zrobił. W końcu kto by się tego spodziewał?
- Zwariowałeś?! - krzyknęła brunetka, podbiegając do chłopaka, który właśnie próbował się podnieść.
- Ja zwariowałem? Mam Ci przypomnieć, że spotykałaś się z nami w tym samym czasie?
- To nie tak. - westchnęła, wstając. - Ja Cię naprawdę kocham.
- A to co przed chwilą widziałem to dowód Twojej miłości do mnie? Nie bądź śmieszna.
Nawet nie chcę wiedzieć jak bardzo dziwnie wyglądała ta scena dla ludzi nas mijających. Gaston i Nina w trakcie poważnej kłótni, Federico z zakrwawionym nosem gdzieś z tyłu i oczywiście nasza trójka wpatrzona w nich bez pomysłu na jakiekolwiek działanie. Może i lepiej byłoby zostawić ich samych, ale w razie gdyby sytuacja z przed momentu miała się powtórzyć, Matteo musiał tu zostać.
- Naprawdę przepraszam. Ja po prostu... - zaczęła się tłumaczyć.
- Niech zgadnę. - powiedział, udając zamyślonego. - Pogubiłaś się w tym co czujesz i dlatego właśnie mnie oszukiwałaś.
- Proszę nie bądź taki.
- Może chcesz, żebym Ci podziękował?! - krzyknął. - Wiesz co? Żałuję każdej sekundy jaką zmarnowałem na ten bezsensowny związek.
- On wcale nie był bezsensowny. Zrozum, że... - nie było jej dane dokończyć, ponieważ brunet ponownie zabrał głos.
- Nie mam ochoty tego słuchać. Właśnie zrujnowałaś wszystko co nas kiedykolwiek łączyło, więc brawa dla Ciebie i cześć. - powiedział na odchodne, kierując się w stronę Rollera.
- Zaczekaj! - krzyknęła dziewczyna, zrywając się z miejsca. - Porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym. - odparł, po czym zniknął nam z pola widzenia.
Z jej oczu momentalnie zaczęły płynąć łzy. Miałam ochotę podejść do niej, żeby ją przytulić i jakoś pocieszyć, ale nie potrafiłam. Nie po tym co zrobiła, okłamując nas wszystkich, a przede wszystkim Gastona.
~
Do poniedziałku chłopak nie odezwał się ani razu. Może nie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale naprawdę się o niego martwiłam. Z resztą Matteo także odchodził od zmysłów. Gaston nie odpowiedział na żadną z jego wiadomości i zapewne cały ten czas spędził zamknięty w czterech ścianach. Chcieliśmy mu jakoś pomóc, ale skoro chciał być sam to musieliśmy w końcu uszanować jego decyzję. Z Niną także nie miałam kontaktu. Tyle, że to ja od niej nie odbierałam, a nie odwrotnie. Może nie było to właściwe rozwiązanie, ale jedyne jakie przychodziło mi do głowy.
- Hej. - przywitałam się z chłopakiem, gdy spotkaliśmy się na szkolnym dziedzińcu. - Widziałeś się z nim?
- Cześć. - odparł, składając krótki pocałunek na moim policzku. - Widziałem i wcale nie jest z nim tak źle jak myśleliśmy.
- Naprawdę? - ucieszyłam się.
- Jest dużo gorzej, niż nam się wydawało. Jest jak wyprany z uczuć, obojętny na wszystko.
Z początku myślałam, że Matteo być może spotkał swojego przyjaciela w złym momencie i dlatego wydaje mu się taki inny, ale myliłam się. Jeszcze nigdy nie widziałam Gastona w takim stanie. Podkrążone oczy, nieogarnięte włosy (co w jego przypadku było naprawdę niespotykane) i brak zainteresowania czymkolwiek wokół. Wszystkie przerwy brunet spędzał samotnie na bezczynnym siedzeniu w bibliotece, a na lekcjach prawie cały czas milczał, odzywając się tylko wtedy, kiedy było to konieczne.
A Nina? Najwyraźniej w ogóle nie przejmowała się tym co zrobiła z Gastonem i jak gdyby nigdy nic chodziła szkolnymi korytarzami u boku Federico. Nie mogłam zrozumieć co stało się z dziewczyną, którą znałam. Gdzie podziała się moja przyjaciółka, która nigdy nie postąpiłaby w ten sposób?
Po lekcjach jak zazwyczaj udałam się na dziedziniec w oczekiwaniu na Tino, którego wciąż nie było. Oprócz Ambar towarzyszył mi także Matteo, który obiecał pojawić się ze mną na dzisiejszym treningu. Bardzo dobrze wiedział, że nie miałam najmniejszej ochoty spędzać czasu z Federico, dlatego postanowił jakoś umilić mi ten czas, za co byłam mu ogromnie wdzięczna.
Po raz pierwszy od bardzo dawna byłam świadkiem normalnej rozmowy, która przebiegała między nimi. Zazwyczaj po prostu obwiniali się nawzajem o jakieś błędy z przeszłości i kłócili o każdą, nawet najmniejszą błahostkę. Tym razem jednak wspólnie zastanawiali się jak pomóc Gastonowi. Z początku trochę zdziwiło mnie zainteresowanie blondynki tą sprawą, ale przecież po tym czego była świadkiem w sobotnie popołudnie, chyba każdy postąpił by w ten sposób.
- Tak czy inaczej nie możemy stać bezczynnie i patrzeć na to jak się załamuje. Przecież to co się z nim dzieje jest po prostu straszne. - powiedziała, kręcąc głową. - Kto by pomyślał, że Nina tak się zachowa.
Chciałam podzielić się z blondynką moimi spostrzeżeniami, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, wspomniana dziewczyna zmaterializowała się obok nas w towarzystwie mojego partnera.
- Nie nauczyli Cię w domu, że nie wtrąca się w cudze sprawy? - zapytał drwiąco chłopak.
- Myślę, że to jednak w Twoim wychowaniu pominięto wiele istotnych kwestii. - powiedziała, wywracając oczami.
- Od kiedy tak bardzo przejmujesz się Gastonem, co? - zapytała Nina, a nasza trójka musiała się mocno starać, aby nie otworzyć ust z zaskoczenia.
- Od kiedy zachowałaś się jak skończona idiotka. - posłała jej sztuczny uśmiech i tym razem zwróciła się do mnie. - Idziemy?
- Jasne. - uśmiechnęłam się lekko, podążając za blondynką.
Nawet Matteo obdarował parę lekceważącym spojrzeniem i poszedł w nasze ślady.
- Jeszcze będziecie żałować tego co robicie! - krzyknął Federico za nami, ale bynajmniej nie obchodziło mnie, co miał do powiedzenia.
Jeszcze kilka minut czekaliśmy na pojawienie się Tino, który nadal nie nauczył się punktualności. Gdy w końcu zaparkował przed szkołą, pożegnałam się z Matteo krótkim buziakiem w policzek i zajęłam swoje miejsce w samochodzie.
Droga minęła nam zaskakująco szybko. Ku naszemu zaskoczeniu, Tino nie pomylił trasy, ani nie zatrzymał się nigdzie bez powodu. Mimo wszystko, widziałam jak bardzo Ambar była zdenerwowana jego zachowaniem. Chyba czego innego spodziewała się po rozmowie ze swoją chrzestną, która nigdy wcześniej nie lekceważyła niekompetencji.
O dziwo w Rollerze znalazłam się jeszcze kilka minut przed czasem. Co prawda moje relacje z Fede były w krytycznym stanie, ale czego nie robi się dla konkursu? Zajęłam miejsce w barze i zamówiłam szklankę mojego ulubionego soku pomarańczowego.
- Luna! Tutaj jesteś. - powiedziała Tamara siadając obok mnie. - Rozmawiałaś z Federico?
- O czym? - zdziwiłam się. - Coś się stało?
- Nie mów nawet, że nic nie powiedział. Jakieś pół godziny temu był tu z Niną i poprosił, abym wykreśliła go z listy.
- Federico zrezygnował? Nie, nie, nie! Co teraz? - zapytałam, nie wierząc w to co właśnie usłyszałam.
- Mogę dać Ci czas do jutra na znalezienie kogoś za niego, ale nie wiem czy nauczysz tą osobę układu do soboty. - powiedziała, obdarowując mnie smutnym spojrzeniem.
- Nie musisz. I tak nikogo nie znajdę, więc możesz od razu wykreślić mnie z listy. - powiedziałam, dając za wygraną.
Moje marzenie o konkursie właśnie się skończyło...
_____________________________
54! O dziwo udaje mi się dodawać rozdziały co 2 dni tak jak obiecałam, z czego ogromnie się cieszę i mam nadzieję, że uda się pozostać przy tym jak najdłużej. Tym czasem zachęcam do zostawienia gwiazdki czy komentarza i do następnego!
Kocham ❤
CZYTASZ
Amor Cambia Todo | Lutteo ✅
FanfictionLuna Valente to siedemnastoletnia brunetka o zielonych oczach, mieszkająca wraz z rodzicami w Argentynie. Jej pasją jest jazda i taniec na wrotkach. Rok temu musiała zostawić swoje poukładane życie w Cancun i wyjechać do Buenos Aires, gdzie nie znał...