65.

693 58 26
                                    

- Ja... - zawahała się przez moment. - Przed chwilą wstałam.

- Nie wyglądasz. - powiedziałam, próbując znaleźć sens w tym wszystkim.

- Po prostu... - urwała, zapewne nie mając pomysłu na dobre kłamstwo.

- O co chodzi? Nie chciałaś widzieć się z Matteo?

Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko westchnęła ciężko, siadając na łóżku. Zrobiłam to samo, oczekując odpowiedzi na zadane przed momentem pytanie.

- To nie tak... - odparła, nawet na mnie nie patrząc.

- A jak? Od wczoraj jesteś jakaś dziwna. Coś się stało, kiedy u niego byłaś? - dodałam, przypominając sobie zachowanie brunetki po jej powrocie.

- Nie mogę Ci powiedzieć. - westchnęła znowu. 

- Ale dlaczego? Co się wczoraj stało? - ponowiłam pytanie, coraz bardziej zaniepokojona.

- Nie chcę o tym rozmawiać. - odparła krótko.

- Widzę, że coś jest nie tak. Dusisz w sobie negatywne emocje i pozwalasz im niszczyć Cię od środka. Jeśli sama sobie nie radzisz, pozwól innym sobie pomóc. - dodałam po chwili milczenia.

*Luna*

Łzy cisnęły mi się do oczu. Chciałam jej o wszystkim powiedzieć, ale bałam się, że przyzna rację jego ojcu. Nie chciałam słyszeć, że rujnuję życie najważniejszej osobie w moim życiu. Jedyne czego pragnęłam to odnaleźć rozwiązanie, które uszczęśliwi nas oboje. 

- Chcę zostać teraz sama. - odezwałam się w końcu.

- Jak wolisz... - westchnęła. - Zostawiam notatki i już mnie nie ma, ale pamiętaj, że jeśli będziesz chciała porozmawiać, możesz na mnie liczyć. 

Gdy drzwi się za nią zamknęły, pozwoliłam łzom swobodnie spływać po moich policzkach. Miałam nadzieję, że po uwolnieniu tych skrywających się we mnie emocji, poczuję się lepiej. Niestety, z każdą chwilą było coraz gorzej.

Do wieczora musiałam przestać użalać się nad beznadziejnością obecnej sytuacji i zabrać za lekcje. Gdyby nie notatki, które zrobiła dla mnie Jim, męczyłabym się z tym o wiele dłużej, dlatego koniecznie musiałam jej za nie podziękować jutro w szkole. Kolejne kłamstwa o moim złym samopoczuciu nie wchodziły w grę, więc musiałam przygotować się na kilka długich godzin tam spędzonych. 

~

W szkole pojawiłam się zadziwiająco wcześnie, jak na mnie. Zarówno dziedziniec jak i szkolne korytarze świeciły pustkami, zmuszając mnie do samotnego siedzenia na jednej z ławek. W końcu znudzona takim rozwiązaniem, udałam się do biblioteki, aby pouczyć się trochę na dzisiejsze lekcje. Nie było to dużo ciekawsze, ale przynajmniej wnosiło coś pożytecznego. 

- Tutaj jesteś. - usłyszałam czyjś głos za sobą. - Szukałam Cię.

Chciałam się odwrócić i zobaczyć z czyich ust wyszły wypowiedziane przed momentem słowa, ale nie mogłam. Jakaś dziwna siła sprawiała, że nie byłam w stanie się ruszyć i wciąż stałam tyłem do tajemniczej osoby.

- Kim jesteś? - zapytałam, wciąż walcząc ze swoim ciałem, które ani trochę nie chciało ze mną współpracować.

- To nie jest teraz istotne. - zapewniła od razu. - Jestem tu, żeby powiedzieć Ci coś ważnego. 

- Nie możesz mi się pokazać? Dlaczego? - dopytywałam.

- Nie mamy na to czasu! Musisz coś wiedzieć, zanim podejmiesz decyzję.

Całą siłę, jaką w sobie miałam, skupiłam na zmuszeniu się do wykonania jednego, prostego ruchu. Kiedy wreszcie udało mi się odwrócić, zobaczyłam jedynie pustą bibliotekę. Po osobie, która jeszcze chwilę temu chciała powiedzieć mi coś ważnego, nie było nawet śladu. Mimo to, wiedziałam, że nie mogę się poddać. Zaczęłam przeszukiwać całe pomieszczenie, chcąc w końcu znaleźć mojego ostatniego rozmówcę. W końcu, tuż przy samych drzwiach udało mi się na kogoś trafić. 

- Musimy pogadać. - powiedział chłopak, ciągnąc mnie za rękę. 

- Puść mnie! Matteo, to boli! - krzyknęłam.

- Czemu jesteś taką egoistką?! - pchnął mnie na ścianę, sprawiając jeszcze większy ból. - Wciąż udajesz, że tak bardzo Ci na mnie zależy, a tak naprawdę myślisz wyłącznie o sobie!

Jedyne co widziałam w jego brązowych oczach, to ogromna złość, której najwyraźniej byłam przyczyną. Wpatrywał się we mnie wściekłym spojrzeniem, nasilając ogromne cierpienie, jakie mi sprawiał.

- Dobrze wiesz, że tak nie jest. - odparłam, zalewając się łzami. - Kocham Cię.

- Kłamiesz! To przez Ciebie nie wykorzystałem tej szansy! Zniszczyłaś wszystko, na co pracowałem przez tyle lat! Nigdy Ci tego nie wybaczę!

Ze snu wyrwał mnie odrobinę zaniepokojony głos mamy. Otworzyłam oczy, zdając sobie sprawę, że wydarzenia z przed chwili, wcale nie miały miejsca. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej, wycierając mokre od płaczu policzki.

- Znowu miałaś koszmar? - zapytała, kładąc rękę na moim ramieniu. - Co takiego Ci się śniło?

- Nic takiego. - zapewniłam ją. - Która godzina? Nie mogę się spóźnić! 

- Spokojnie, masz jeszcze dużo czasu. - powiedziała, posyłając mi lekki uśmiech.

~

W drodze do szkoły, starałam się jakoś zapanować nad strachem, spowodowanym dzisiejszym snem. Nie mogłam wiecznie unikać Matteo, który w końcu zorientował by się, że coś jest nie tak. Musiałam być taka jak zawsze, co po minionej nocy, było prawie niemożliwe. Jeśli chodzi o Ambar to chyba sobie odpuściła, bo nawet słowem nie wspominała o wczorajszym dniu. Oczywiście nie miałam temu nic przeciwko, gdyż było to dla mnie ogromne ułatwienie.

Po dotarciu na szkolny parking, od razu skierowałam się w stronę głównych drzwi. Ambar pobiegła do swoich przyjaciółek, zostawiając mnie z myślami sam na sam. Znowu zaczęłam rozmyślać o niedzielnej rozmowie, nie zauważając nawet podchodzącego bliżej chłopaka.

- Nie spodziewałem się, że przyjdziesz. Już Ci lepiej? - zapytał, uśmiechając się delikatnie.

- Jestem zdrowa jak nigdy. - odwzajemniłam go. - Mama mówiła, że byłeś u nas wczoraj. Wybacz, że nie udało nam się porozmawiać.

- Ważniejsze było dla mnie, żebyś sobie odpoczęła, ale nie ukrywam, że bardzo mi Cię brakowało. - przyznał, powodując u mnie wyrzuty sumienia.

- Mi Ciebie też. - odparłam całkowicie szczerze, przytulając się do niego. - Ale teraz jestem i nie śpię, więc możesz powiedzieć mi to, co zamierzałeś wczoraj.

- Zupełnie zapomniałem. Czy roztargnienie jest zaraźliwe? Bo chyba właśnie to od Ciebie złapałem.

- Nie przesadzaj tak, dobra? - powiedziałam, dźgając go palcem w ramię.

- Obiecuję, że już nie będę Kelnereczko. - powiedział, układając ręce jak do przysięgi.

Oboje się zaśmialiśmy znowu do siebie przytulając. Kiedy był obok, prawie zapominałam o dręczących mnie myślach. Coraz bardziej żałowałam, że nie udało mi się z nim porozmawiać. Tylko on potrafił poprawić mi humor bez względu na wszystko.

- No to słucham. - powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.

- Rozmawiałem o Tobie z tatą. - powiedział, a ja jedynie wpatrywałam się w niego przestraszona.

____________________________

65! Co sądzicie? Strasznie męczyłam się z tym rozdziałem, więc mam nadzieję, że się podoba.

Kocham ❤

Amor Cambia Todo | Lutteo ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz