*Matteo*
Uchyliłem zaspane powieki i dostrzegając śpiącą jeszcze brunetkę, uśmiechnąłem się sam do siebie. Powoli przysunąłem dłoń bliżej twarzy dziewczyny i delikatnie odgarnąłem niesforny kosmyk jej włosów, za ucho. Kąciki ust Meksykanki powędrowały ku górze, wywołując u mnie niemałe zadowolenie. Wbrew wcześniejszym zamiarom, nie cofnąłem ręki i zacząłem kreślić na jej skórze niewidzialne linie. Mimo to zielonooka wydawała się spać tak mocno, że nic nie było w stanie jej obudzić. Ja również.
Najciszej jak tylko potrafiłem, podniosłem się z łóżka i powolnym krokiem opuściłem sypialnię. Powędrowałem prosto do przestronnej kuchni, w której zamierzałem spędzić najbliższe pół godziny, przygotowując najlepsze śniadanie, na jakie pozwalały mi moje znikome umiejętności kulinarne. Wyjąłem wszystkie produkty na kuchenny blat i zabrałem się za dość skomplikowany proces łączenia ich w spójną całość.
- Chyba popsułam Twój romantyczny pomysł. - niemal podskoczyłem ze strachu, słysząc głos brunetki, która nagle pojawiła się tuż obok mnie.
- Boże dziewczyno, chcesz, żebym dostał zawału?! - krzyknąłem, wywołując u niej jedynie rozbawienie. - Miło, że się przejęłaś.
- Już tak nie przesadzaj, okej? - zaśmiała się, uderzając mnie lekko w ramię. - Co robisz?
- Teoretycznie naleśniki, praktycznie nie mam pojęcia. - wzruszyłem ramionami, przyglądając się mojemu dziełu. - Chyba nie powinienem zabierać się za gotowanie.
- Nie jest aż tak źle. - powiedziała, klepiąc mnie po ramieniu. - Potrzebujesz tylko małej pomocy.
- Teraz to Kelnereczka ratuje Króla Pawia, tak? - uniosłem brwi, z zaciekawieniem przyglądając się jej poczynaniom.
- Oczywiście. - przytaknęła, nie odrywając się od pracy. - Ale nie przyzwyczajaj się za bardzo.
- Spokojnie, nic takiego nie będzie miało miejsca. - powiedziałem, opierając się o kuchenny blat. - Ratowanie Cię to moja specjalność.
- Z pewnością jeszcze nie raz się o tym przekonamy. - westchnęła, odwracając się w moją stronę. - Jestem straszną niezdarą, co?
- To bardziej urocze niż może Ci się wydawać. - przyznałem, bawiąc się kosmykiem jej włosów.
- Za urocze uważasz fakt, że jestem zagrożeniem życia dla każdej osoby w promieniu dziesięciu kilometrów? - uniosła brwi, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Zaczynasz mieć jakieś skłonności do przesady. - zaśmiałem się, dźgając ją palcem w bok. - Ostatni rok spędziłem w tym promieniu i jakoś nic mi nie jest.
- Nie mam pojęcia jak tego dokonałeś. - pokręciła głową, spoglądając w kierunku, z którego dobiegł charakterystyczny dźwięk przychodzącej wiadomości. - To Twój?
- Mój, ale nie mam pojęcia kto mógłby teraz chcieć coś ode mnie. - zmarszczyłem brwi, biorąc urządzenie do ręki.
Czytając treść wiadomości, czułem jak złość przejmuje kontrolę nad moim ciałem. Miałem ochotę rozwalić trzymany w ręce telefon i wszystko, co znalazłoby się w pobliżu. Nie mogłem uwierzyć w to, co właśnie się stało. Czułem się jakby ktoś odebrał mi wszystko, na co pracowałem przez całe swoje osiemnastoletnie życie. Ale co się dziwić, skoro tak właśnie się stało.
- Matteo. - usłyszałem za plecami jej zaniepokojony głos. - Co się stało?
- Zabrał mi wszystko, co miałem. - odparłem, wciąż wpatrując się w ekran urządzenia. - Wszystkie oszczędności, wypłaty, pieniądze na studia. Wszystko co odkładałem przez tyle lat.
CZYTASZ
Amor Cambia Todo | Lutteo ✅
FanfictionLuna Valente to siedemnastoletnia brunetka o zielonych oczach, mieszkająca wraz z rodzicami w Argentynie. Jej pasją jest jazda i taniec na wrotkach. Rok temu musiała zostawić swoje poukładane życie w Cancun i wyjechać do Buenos Aires, gdzie nie znał...