70.

759 56 6
                                    

- Co to miało być?! - pierwsza z nich odezwała się mama. - Od kiedy tak się zachowujesz?!

- Nie mam zamiaru stać bezczynnie i pozwalać mu na takie traktowanie. - odparłem, zapominając, że kobieta nie ma o niczym pojęcia.

- Jakie traktowanie? - tym razem zwróciła się do ojca. - Czy ktoś mi wyjaśni co się stało?

- Twój syn jest po prostu przewrażliwiony. - powiedział, wywracając oczami.

- Przewrażliwiony? Czy Ty sobie ze mnie żartujesz?! - krzyknąłem, tym razem jednak pamiętając o panowaniu nad tym, co robię.

- Powiedzcie mi w końcu co takiego się wydarzyło!

- Naprawdę mógłbym zrozumieć te próby przekonania mnie do wyjazdu na Oxford, ale mieszanie Luny w te chore gry to już gruba przesada! - znowu zignorowałem słowa mamy. - Jak mogłeś?!

- Co zrobiłeś?! - widząc, że nie zamierzam nic dodać, postanowiła dowiedzieć się prawdy od ojca.

- Próbowałem ratować jego przyszłość, ale on po prostu nie potrafi tego docenić.

- Co mam docenić?! - krzyknąłem. - Mam być wdzięczny, że przez Ciebie Luna tyle się nacierpiała? A może mam podziękować za to, że prawie zniszczyłeś mój związek?

- Słucham? - kobieta wyglądała na naprawdę przejętą. - Do reszty zwariowałeś?!

- Nie moja wina, że wybrał sobie kogoś... takiego. - odparł, mierząc dziewczynę wzrokiem pełnym pogardy. - Od razu widać, że nie robi tego wszystkiego bezinteresownie.

- Skończ z tym wreszcie! Luna to najwspanialsza osoba jaką w życiu poznałem i żadne bezsensowne oskarżenia tego nie zmienią! - krzyknąłem, mając dość tego wszystkiego. - Nie chciała pieniędzy, które jej zaproponowałeś za zniknięcie z mojego życia, a i tak wciąż obstajesz przy wersji, że jest ze mną właśnie dla nich. Przestań wymyślać niestworzone historie i pogódź się z faktem, że bez względu na Twoją opinię, będziemy razem.

Spojrzałem w stronę Luny, która zapewne nie miała pojęcia co ze sobą zrobić. Dobrze wiedziałem, że słuchanie tego było dla niej bardzo niekomfortowe, dlatego podszedłem bliżej i złapałem ją za jej delikatną dłoń, chcąc jakoś dodać otuchy. Dziewczyna posłała mi lekki uśmiech, szepcząc przy tym ciche "dziękuję".

- Nie wierzę, że byłeś zdolny do czegoś takiego. - mamę wyraźnie zabolało zachowanie ojca. - To już nie jest troska o dobro syna. Jedyne co Cię obchodzi to pieniądze i te Twoje interesy!

- Jak ma mnie to nie obchodzić skoro właśnie rujnujecie wszystko na co tyle pracowałem! - dalej nic do niego nie docierało. - Skoro zamierzacie dalej bronić tej smarkuli to proszę bardzo, ale ja nie zamierzam brać w tym udziału.

- Zaczekaj! - krzyknęła mama, nie pozwalając mu wyjść. - Zamierzasz sobie tak po prostu pójść? Nie uważasz, że powinieneś przeprosić Lunę i wyjaśnić mi to wszystko?

- Powiedziałem już wszystko, co miałem do powiedzenia. - odparł na odchodne, znikając za frontowymi drzwiami.

Kobieta wplotła palce we włosy, zapewne powstrzymując napływające do oczu łzy. Doskonale widziałem, że potrzebowała wsparcia kogoś bliskiego, ale nie miałem pojęcia jak mógłbym jej pomóc. Patrzenie na cierpienie mamy było ogromnie bolesne, a szczególnie ze świadomością, że temu wszystkiemu był winien mój ojciec.

*Luna*

Od razu po wyjściu swojego męża, Pani Balsano zostawiła nas samych, mówiąc jedynie, że potrzebuje trochę samotności. Było mi jej naprawdę żal, gdyż zdawałam sobie sprawę, że wydarzenia sprzed kilku minut miały miejsce między innymi przeze mnie. Chciałam być szczera wobec Matteo, a jedyne co zrobiłam to skrzywdziłam niewinną kobietę.

- Przepraszam. - z zamyślenia wyrwał mnie głos bruneta. - Wybacz, że musiałaś słuchać tego wszystkiego.

- Zasłużyłam sobie. - westchnęłam ciężko. - Popatrz tylko co narobiłam.

- Nie waż się mówić takich rzeczy. - powiedział, łapiąc mnie za dłoń. - Postąpiłaś jak należy.

- To przeze mnie Twoja mama musi przechodzić przez to wszystko! - łzy zaczęły zbierać się pod moimi przymkniętymi powiekami. - Zawsze jest dla mnie taka miła, a ja jej się tak odwdzięczam.

- To nie Twoja wina, że mój ojciec zachował się w ten sposób. Naprawdę myślisz, że byłoby lepiej, gdybyśmy nie mieli pojęcia o wszystkim co robił przez ostatnie kilka dni? Życie w kłamstwie boli o wiele bardziej.

- Może wyznanie prawdy było dobrym pomysłem, ale nie przyniosło nic dobrego. - westchnęłam. - Mam nadzieję, że z Twoją mamą już wkrótce będzie wszystko w porządku.

- Nią się nie przejmuj. - posłał mi pocieszający uśmiech. - Będę przy niej cały czas i nie pozwolę, żeby tyle cierpiała przez niego.

- Dobrze, że ma Ciebie. - kąciki moich ust lekko drgnęły ku górze. - Jesteś naprawdę wspaniały.

~

Po powrocie do domu zajęłam się nauką, ale niestety nie potrafiłam się skupić, dlatego zajmowało mi to dużo więcej czasu niż zwykle. W głowie zamiast wzorów i działań, krążyły jedynie wspomnienia z dzisiejszego popołudnia. Z jednej strony czułam ogromną ulgę, ale z drugiej moje wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju. Nawet zapewnienia Ambar, że Pani Balsano bez problemu sobie z tym poradzi, mnie nie przekonywały i ciągle martwiłam się zarówno o nią, jak i jej syna. W końcu takie kłótnie z rodziną są naprawdę trudne.

Westchnęłam ciężko i odchyliłam głowę do tyłu, przymykając zmęczone już oczy. Tak bardzo chciałam położyć się do łóżka i dać odpocząć wykończonemu ciału, ale nie mogłam. Musiałam posiedzieć nad książkami jeszcze co najmniej pół godziny. Sięgnęłam po telefon, chcąc jakoś odwlec moment powrotu do nauki i przy okazji sprawdzić choć jeden portal społecznościowy. Nim zdążyłam wejść w odpowiednią aplikację, urządzenie zaczęło wibrować, a na ekranie pojawiło się zdjęcie bruneta.

Chłopak zazwyczaj nie dzwonił do mnie o tej porze, dlatego zaczęłam obawiać się, że stało się coś złego. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam zieloną słuchawkę, przykładając telefon do ucha.

- Już myślałem, że nie odbierzesz. - odezwał się pierwszy. - Przeszkadzam Ci?

- Nie, nie. - zaprzeczyłam od razu. - Właśnie mam przerwę od tej całej chemii. Coś się stało?

- Chciałem tylko zapytać, jak się czujesz. - powiedział, wywołując tym samym przyjemne ciepło w okolicach mojego serca.

- Ze mną wszystko dobrze, ale dziękuję, że pytasz. - uśmiechnęłam się sama do siebie. - A Ty? Radzisz sobie jakoś z tym wszystkim?

Chłopak westchnął ciężko, dość długo milcząc. Nie chciałam go na siłę dopytywać, dlatego cierpliwie czekałam, aż się odezwie.

- Ja daję radę, ale z mamą... - przerwał na chwilę. - Bywało lepiej.

- Tata nie wrócił do domu? - zapytałam cicho.

- Był tutaj jakieś pół godziny temu. Znowu mocno się pokłócili, dlatego zabrał swoje rzeczy i pojechał niewiadomo gdzie.

Słowa chłopaka sprawiły, że po moich policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy. Znowu wszystko zepsułam...

__________________________________

70! Przepraszam, że tyle musieliście czekać, ale ciężko było mi znaleźć czas na napisanie tego rozdziału. Właśnie zaczęłam liceum i nauka zabiera mi dwa razy więcej czasu niż w gimnazjum, dlatego teraz będą się one pojawiać dość rzadko. Mam jednak nadzieję, że nie zniechęci was to do czytania i dotrwacie do końca tej książki, który zbliża się wielkimi krokami. Będę wdzięczna za wszystkie opinie i do następnego!

Kocham ❤


Amor Cambia Todo | Lutteo ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz